Nieudana inauguracja Cerradu Czarnych Radom. Przegrana z GKS Katowice na otwarcie sezonu

Cerrad Czarni Radom - GKS Katowice 1:3 (15:25, 16:25, 25:19, 23:25)
Cerrad Czarni: Droszyński 3, Filip 9, Żaliński 13, Fornal 10, Teryomenko 4, Huber , Wasilewski (libero) oraz Ziobrowski 9, Vincić, Kwasowski (libero), Rybicki, Ostrowski 3.
GKS: Komenda 4, Butryn 11, Kapelus 11, Quiroga 12, Kohut 10, Pietraszko 11, Stańczak (libero) oraz Mariański (libero), Sobański, Witczak, Fijałek, Stelmach.
Sędziowie: Jarosław Makowski i Agnieszka Michlic.
Widzów: 1000.
MVP: Marcin Komenda (GKS Katowice).

Radomianie rozpoczęli inauguracyjny pojedynek tego sezonu w nieco osłabionym składzie. Wciąż do drużyny nie dołączył libero Dustin Watten. Brak amerykańskiego libero był aż nadto widoczny w odsłonie otwarcia. Radomianie prowadzili co prawda 3:1, ale bardzo szybko to prowadzenie stracili. W kolejnych minutach coraz wyraźniej rysowała się natomiast przewaga katowiczan. Po asie serwisowym Emanuela Kohuta było 4:7, a chwilę później po autowym ataku Michała Filipa 7:11. Co prawda radomianie zmniejszyli stratę (10:11), ale trwało to tylko chwilę. Przy stanie 12:17 o drugi czas dla swojego zespołu w tej partii poprosił trener Robert Prygiel. Nie zmieniło to jednak obrazu gry. Wciąż stroną przeważającą był GKS (14:22) i dalej radomianie mieli ogromne problemy z przyjęciem zagrywki (zaledwie 22% pozytywnego i tylko 9% perfekcyjnego w pierwszym secie). Odsłonę otwarcia zakończył atakiem ze środka Paweł Pietraszko.

Gospodarze szybko otrząsnęli się po niepowodzeniu i pierwsze fragmenty drugiego seta to wyrównana walka, cios za cios (7:7). Mimo to, w szeregach Cerradu Czarnych nie brakowało błędów własnych, a szczególnie w oczy rzucały się popsute zagrywki. Tym elementem miejscowi nie wyrządzali wielkiej krzywdy rywalom, w przeciwieństwie do katowiczan, którzy w tym fragmencie gry znów odskoczyli. Po skutecznej akcji Kohuta było 11:14. Nawet jeśli podopieczni trenera Roberta Prygla zbliżali się do przeciwnika (13:14 po ataku Filipa), to chwilę potem znów rosła przewaga GKS-u (13:17). Gospodarzom gra w pierwszych dwóch partiach sobotniego spotkania wyraźnie się nie układała, nie mieli oni pomysłu na przełamanie przeciwnika. Punktowa zagrywka Marcina Komendy dała rywalom piłkę setową, a drugą partię zakończył atakiem z przechodzącej Gonzalo Quiroga.

Po dziesięciominutowej przerwie, trener Prygiel zdecydował się na zmiany w składzie. W ataku Filipa zastąpił Jakub Ziobrowski, a na pozycji libero pojawił się Kamil Kwasowski. Gra radomian nieco się ustabilizowała. Po skutecznej akcji Ziobrowskiego było 8:6 a i przyjezdni zaczęli wreszcie popełniać więcej błędów. Po autowym serwisie rywali tablica pokazywała wynik 14:12. Na placu gry pojawił się Michał Ostrowski, a jego dobra zagrywka pozwoliła powiększyć przewagę Cerradowi Czarnym (22:18). Setballa dała dobra zagrywka Kamila Droszyńskiego (24:19) i chwilę później było już 1:2 i gospodarze wrócili do gry.

Punktowy serwis Serhiya Kapelusa pozwolił katowiczanom na zbudowanie trzypunktowej przewagi (3:6) na początku czwartej partii. Dobrze na siatce chwilę później poradził sobie Droszyński, który sprytnie oszukał rywala (4:6). Chwilę później było jednak już 4:9, kiedy to swój atak skończył dobrze dysponowany Karol Butryn. Radomianie nie zamierzali jednak rzucać rękawic. Gonili rywali, ale wciąż na minimalnym prowadzeniu utrzymywał się GKS (11:13, 14:17). Po ataku Qurogi przewaga wzrosła już jednak do czterech "oczek" (15:19) i o czas poprosił trener Prygiel. Miejscowi do końca walczyli o odwrócenie niekorzystnego rezultatu. Po dwóch błędach w ataku przyjezdnych było już tylko 21:22, a efektowny potrójny blok dał remis. W końcówce jednak lepsi byli katowiczanie, którzy zapisali na swoje konto pierwsze trzy punkty w tym sezonie po zepsutej zagrywce Filipa.