Oceny Legii za mecz z Borussią: Niewielu może spojrzeć w lustro

KK
Jakim wynikiem zakończył się mecz przy Łazienkowskiej, każdy już wie. Zapraszamy jeszcze do prześledzenia ocen, jakie przyznaliśmy legionistom za spotkanie z Borussią.

Arkadiusz Malarz – 3 – jeżeli bramkarz traci sześć goli, to po prostu nie może zagrać dobrze. Malarz może i nie puścił żadnego „babola”, ale wydaje się, że w kilku sytuacjach (niekoniecznie przy straconych golach) mógł się zachować lepiej. Należy jednak pamiętać, że zaliczył też kilka niezłych interwencji.

Bartosz Bereszyński – 1 – na pewno mogło być gorzej. To znaczy, trudno o gorszą ocenę, ale jednak goście mogli mocniej zakręcić „Beresiowi” w głowie. Prawy obrońca Legii zdołał nawet zaliczyć kilka udanych interwencji, ale zdecydowanie częściej musiał uznać wyższość rywali.

Jakub Czerwiński – 1 – to, że z daleka może przypominać Pazdana, nie oznaczało automatycznie, że w meczu z rywalem klasy Borussii wejdzie w buty reprezentanta Polski. Czerwiński wskoczył raczej w korki Jakuba Rzeźniczaka. Popełnił mnóstwo błędów indywidualnych, a do tego miał również spore problemy z komunikacją z kolegami z drużyny.

Maciej Dąbrowski – 1 – jesteśmy w stanie pojąć, że na takim poziomie może nie ogarniać sportowo, że może jeszcze nie do końca rozumie się z kolegami z drużyny. To wszystko da się jakoś wytłumaczyć. Ale żeby Dąbrowski – co by nie mówić, kawał chłopa – nie potrafił raz, czy drugi przestawić Aubameyanga? Tego akurat nie jesteśmy w stanie zrozumieć. Zachowania Dąbrowskiego od początku meczu nie był chyba w stanie zrozumieć również Malarz, który już po kilku minutach musiał zwrócić uwagę swojemu obrońcy.

Guilherme – 2 – wrzucanie go na lewą obronę w meczu z takim rywalem było wyraźnym proszeniem się o guza. O ile jeszcze można pochwalić Brazylijczyka za jakiekolwiek próby wyjścia z piłką do przodu (zazwyczaj „Gui” musiał jednak bezradnie rozkładać ręce, bo jego koledzy nie byli tak chętni do gry), to jego popisy w obronie to dramat. Guilherme był wiecznie spóźniony, co przekładało się na wymierne korzyści dla piłkarzy BVB.

Vadis Odjidja-Ofoe – 1 – w sumie gdyby dzisiaj w jego miejsce zagrał np. Maciej Iwański, to pewnie nie widzielibyśmy większej różnicy. Schodzenie do obrońców i pozorowanie gry spomiędzy linii obrony i pomocy to jednak nie to, czego oczekuje się po gościu, który ma być liderem drugiej linii mistrza Polski.

Thibault Moulin – 2 – pamiętamy zachwyty, które pojawiały się po pierwszych meczach Francuza w Legii. I choć było to tylko kilka tygodni temu, to z perspektywy czasu tamto chwalenie go brzmi zabawnie. Moulin w meczu z BVB zniknął z radarów, a jeżeli już miał piłkę przy nodze, to i tak szukał tylko najprostszego sposobu, w jaki mógłby się jej pozbyć.

Tomasz Jodłowiec – 4 – wypadł zdecydowanie najlepiej ze środkowej formacji mistrzów Polski. Nie odstawiał nogi i cały czas starał się naciskać na grających piłką zawodników Borussii. Potrafił utrzymać się przy piłce, a do tego zaliczył kilka udanych odbiorów i jako jeden z jedynych legionistów nie powinien mieć do siebie pretensji po środowym blamażu.

Steeven Langil – 2 – otrzymaliśmy kolejne potwierdzenie, że jest szybki, szybki i jeszcze raz szybki. W sumie prawie nic z tego nie wynikało, ale kto by się tym przejmował. Przynajmniej próbował coś zrobić, uderzyć w kierunku bramki, co nie wszystkim jego kolegom przeszło przez myśl.

Aleksandar Prijović – 2 – nie oszukujmy się, nie mógł za wiele zrobić, zwłaszcza że nie jest typem szybkościowca, który mógłby ewentualnie urwać się obrońcom BVB i zagrozić ich bramce. Powalczył, strącił ze dwie, czy trzy górne piłki i to by było na tyle.

Waleri Kazaiszwili – 3 – nie za bardzo chciało mu się pewnie biegać za piłkarzami Borussii i długimi momentami był niewidoczny, ale jego możemy przynajmniej pochwalić za przejawy jakiejkolwiek odwagi w grze. Gruzin jak już dostał piłkę, szukał dryblingu, czy możliwości oddania strzału, a to sprawiało, że na tle kolegów wyglądał całkiem przyzwoicie.

Rezerwowi

Nemanja Nikolić – 2 – zaskakujące było to, że zaczął na ławce. Niespodzianką nie było natomiast to, że nie był w stanie dać drużynie zbyt wiele przeciwko tak klasowemu rywalowi jako Borussia. „Niko” nie był w stanie wygrać pojedynków z obrońcami rywali, ale i tak raz doszedł do dobrej sytuacji, której jednak nie wykorzystał.

Michaił Aleksandrow – 1 – niech ktoś poda nazwisko tego magika, który wcisnął go do Legii. Całkiem możliwe, że ten człowiek opchnąłby lód Eskimosom. Aleksandrow jak zwykle był obiektem drwin, choć trzeba mu oddać, że akurat centra do Nikolicia mu wyszła.

Miroslav Radović – grał za krótko.

Ku pokrzepieniu serc! Największe niespodzianki Ligi Mistrzów

Najlepsze piłkarskie newsy - polub nas!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Oceny Legii za mecz z Borussią: Niewielu może spojrzeć w lustro - Gol24

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24