Gdyby wszystko poszło zgodnie z przedsezonowym planem prezesa Michała Lizaka, to Petar Mijović poprowadziłby Śląsk po mistrzostwo Polski. Pomysł zatrudnienia czarnogórskiego trenera okazał się jednak kompletnym niewypałem. WKS pod wodzą 40-latka przypominał raczej zbitek indywidualności, który w trudnych momentach tracił zimną krew. Bilans dwóch zwycięstw i pięciu porażek chluby na pewno nie przynosi. Mijović został zwolniony, a w jego miejsce sprowadzono żywą legendę wrocławskiej koszykówki.
Andrej Urlep podjął się zadania uratowania sezonu „Trójkolorowych”, których głównym celem było wówczas wywalczenie miejsca dającego prawo gry w fazie play-off. Z perspektywy czasu należy stwierdzić, że najważniejsze zmiany personalne dla Śląska miały miejsce w październiku. Kilkanaście dni później do zespołu dołączył Travis Trice. Amerykanin od pierwszych meczów pokazywał swoje atuty – doskonały przegląd pola, gra jeden na jeden oraz skuteczność rzutów z dystansu. WKS doczekał się liderów zarówno na ławce trenerskiej, jak i na parkiecie. Wrocławianie zaczęli notować na swoim koncie zwycięstwo za zwycięstwem, dzięki czemu pięli się w górę ligowej tabeli.
Ważnym wydarzeniem tego sezonu był bez wątpienia powrót „Trójkolorowych” do mekki wrocławskiej koszykówki, czyli Hali Stulecia. Zespół Śląska zagrał w legendarnym obiekcie po 17 latach przerwy. W pierwszym meczu WKS mierzył się z hiszpańskim Joventutem Badalona w ramach rozgrywek 7DAYS EuroCupu. Gospodarze długo toczyli bardzo wyrównany bój z wyżej notowanym rywalem, ale ostatecznie przegrali 73:87.
Występ Śląska w 7DAYS EuroCupie trudno uznawać za sukces. Podopieczni Urlepa w dziewięciozespołowej grupie zajęli ósme miejsce, a w play-offach wyraźnie ulegli Gran Canarii. Sami zawodnicy podkreślali jednak, że rywalizacja z mocnymi ekipami dała im sporo doświadczenia. – To całkowicie inny level koszykówki. Być może nie pod względem taktycznym, ale zawodnicy, z którymi walczymy w EuroCupie, są po prostu lepsi jakościowo. Ich umiejętności indywidualne są o wiele bardziej rozwinięte niż graczy w Polsce. Należy jeszcze dodać warunki fizyczne, ich atletyzm, co przekłada się na lepsze rezultaty, aczkolwiek uważam, że w kilku meczach brakowało nam detali, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść – mówił w rozmowie z nami Aleksander Dziewa.
Końcówka sezonu to natomiast istny rollercoaster emocji. Śląsk był już od włos od bycia wyeliminowanym z play-offów przez Eneę Zastal BC Zielona Góra. „Trójkolorowi” po dwóch porażkach zdołali się jednak podnieść i wygrali trzy kolejne mecze, które dały im przepustkę do półfinałów. W nich mierzyli się z Grupą Sierleccy Czarnymi Słupsk. Wrocławscy kibice liczyli na świętowanie awansu już w trzecim spotkaniu. Działy się w nim jednak rzeczy, które trudno wyjaśnić... Śląsk przegrał w hali Orbita 60:123. Koszykarze WKS-u na szczęście odcięli się od tej zawstydzającej porażki i odprawili Czarnych z kwitkiem.
W finale z Legią praktycznie w każdym meczu gra o zwycięstwo toczyła się do ostatnich minut. Ostatecznie osoby związane ze Śląskiem zapewne nie narzekają na to, że wrocławska drużyna przegrała w Warszawie jedno starcie. Dzięki temu „Trójkolorowi” mogli przesądzić o tytule w wyjątkowych okolicznościach – na swoim terenie i przy wypełnionej do ostatniego miejsca Hali Stulecia. – To zasługa wszystkich zawodników, to drużynowe osiągnięcie. Przegrywając 0-2 z Eneą, powiedzieliśmy sobie, że nie chcemy tak odpaść i powalczymy do samego końca – mówił Travis Trice, MVP finałów.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?