Oddech futbolu: Straszny sen futbolowych romantyków, czyli dokąd zmierza Liga Mistrzów

Grzegorz Ignatowski
Liga Mistrzów. Niezwykła. Wyjątkowa. Jedyna w swoim rodzaju. Wszyscy się nią interesujemy, śledzimy wyniki, oddychamy rywalizacją pomiędzy najlepszymi klubami w Europie, ale czy czegoś w tej rywalizacji nie brakuje? Na tak postawione pytanie mogą odpowiedzieć tylko futbolowi romantycy.

Należę do takich romantyków. Pamiętam jak Krzysztof Warzycha strzelił wspaniałą bramkę dla Panatinaikosu Ateny w półfinale Ligi Mistrzów z Ajaksem Amsterdam. Pamiętam, jak ten sam Panathinaikos eliminował wcześniej Legię Warszawa w ćwierćfinale Champions League. Pamiętam też zapierające dech w piersiach mecze AS Monaco i FC Porto w drodze do wielkiego finału w sezonie 2003/04. Pamiętam jak CSKA Moskwa mogła wyeliminować z pucharów słynną Barcelonę a niewiele znaczący w Europie Galatasaray Stambuł mógł wyrzucić za burtę Manchester United. Liga Mistrzów nie miała wówczas tak wspaniałej otoczki, ale za to miała coś niezwykle cennego − nieprzewidywalność.

Dziś możemy założyć z góry, że w ćwierćfinale znajdą się Bayern Monachium, Real Madryt czy FC Barcelona i musiałby zdarzyć się jakiś kataklizm, żeby te założenia się nie sprawdziły. Dowód? Real Madryt może przegrać pierwszy mecz z Wolfsburgiem 0:2, a Bayern może ulec FC Porto 1:3, ale fachowcy znający się doskonale na futbolu i tak trafnie założą, że potentaci odrobią straty z nawiązką i przejdą do kolejnej rundy. To pewnie też ma swój urok, ale romantycy chcieliby czasem takiej Steauy Bukareszt, Crvenej Zvezdy Belgrad, czy patrząc jeszcze bardziej w przeszłość Malmo FF i Club Brugge w rundzie finałowej, a nie tylko w fazie grupowej, gdzie takie ekipy są rzucone na utonięcie w morzu pełnym napompowanych petrodolarami drapieżników.

Z perspektywy futbolowego romantyka, jest to rzecz smutna, ale z perspektywy pragmatyka... po co w ogóle jest ta Liga Mistrzów? Czy ona w ogóle jeszcze taką jest, skoro wcale nie rywalizują w niej mistrzowie? Czy to nie jest już europejska Superliga?

A może odwrócić nieco kierunek rozważań i zastanowić się nad tym, jak działa obecnie świat. Coraz większa przepaść dzieli bogatych od biednych. Ci bogatsi żyją w świecie, w którym problemy biedniejszych nie istnieją i tylko w piłce nożnej te dwa światy gdzieś, choć w niewielkim stopniu, jeszcze się przenikają. To oczywiste, że niedługo przenikać się przestaną, bo jak Real czy Barcelona mogą się rozwijać w ograniczonym przez rozgrywki ligowe środowisku. Niedługo możliwość rywalizacji Steauy czy Crvenej Zvezdy z Barceloną, czy Realem ograniczy się do możliwości zaproszenia tej drużyny na mecz towarzyski i... jest to naturalna kolej rzeczy. Nie, nie podoba mi się to jako romantykowi, ale pomyślcie, czy w czasach globalizacji, gdzie warunki dyktuje kapitał z Bliskiego Wschodu czy z Chin jest w ogóle sens zastanawiać się nad zasadnością rozgrywania meczu pomiędzy Barceloną i, dajmy na to, polskimi klubami? Przecież przeciętny Chińczyk w ogóle nie wie co to jest Gdańsk lub Wrocław. To może brutalne podejście, ale wobec tego wydaje się, że Europa nie ma innego wyjścia niż organizacja Superligi. Rozgrywki ligowe nie zapełnią stadionów jeśli Real czy Barcelona będą grały z Levante, nie zachęcą Chińczyków czy na przykład Hindusów do kupna pamiątek, a Liga Mistrzów nie może już się bardziej rozwinąć. Skoro nie ma już możliwości ewolucji, to naturalną koleją rzeczy jest rozpoczęcie nowego, większego projektu.

Jakiś czas temu pojawił się nowy pomysł − Liga Mistrzów składająca się z dwóch grup po osiem drużyn. Sprytne posunięcie. To tak, jakby wyciąć człowiekowi mózg, wstawić w to miejsce procesor i nadal nazywać go człowiekiem. Na pierwszy rzut oka jest to nienormalne, ale przecież mózg bywa zawodny, a procesor można tak zaprogramować, by nigdy się nie mylił. To nic, że zabija się w ten sposób możliwość abstrakcyjnego myślenia, przecież dostaje się gwarancję najlepszego logicznego wyboru. Jakkolwiek mielibyśmy się przed tym nie bronić, jesteśmy na przegranej pozycji. Dlaczego? Bo w starciu romantyzmu z postępem szanse nigdy nie były równe.

Zresztą, lada chwila Europie może wyrosnąć poważny konkurent. Chińczycy inwestują potężne pieniądze w futbol. Tamtejsze kluby kupują coraz lepszych piłkarzy, podglądają, jak działają europejscy giganci i budują tak potężne obiekty szkoleniowe, że wszystkie kluby Premier League zebrane do kupy miałyby problem, żeby im dorównać. Z drugiej strony, zastanówmy się, co by się stało, gdyby pieniądze z Bliskiego Wschodu nie były pompowane do Europy. Finansowane przez Katarczyków PSG odpadło w ćwierćfinale, ale do dalszych gier awansował Manchester City, za którym stoją szejkowie ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Może nie zauważyliście, ale głównym sponsorem Barcelony jest Qatar Foundation, a sponsorem premium pozostaje Etisalat, mający siedzibę w ZEA. Na Real Madryt pieniądze łożą przede wszystkim linie lotnicze Emirates, ale też potężna firma energetyczna IPIC, mieszcząca się w ZEA. A co z Atletico? Oprócz Azerbejdżanu do kluczowych sponsorów należy katarski beIN Sports. Sponsorem głównym Benfiki jest firma Emirates, a Wolfsburg otrzymuje wsparcie od chińskiej firmy linglong tires. Pewnie myślicie, że Bayern jest w tym gronie jedyną marką, która nie jest zależna od arabskiego kapitału, ale... nie macie racji. W 2015 roku sponsorem premium Bawarczyków zostało lotnisko Hamad International Airport w Katarze.

Gdyby te wszystkie pieniądze powędrowały do Azji, gdzie znajduje się sześć z dziesięciu największych miast świata, pytanie o to, czy Superliga ma sens, nie będzie już miało racji bytu. Wówczas będziemy pytać co zrobić, żeby europejska Superliga dorównała azjatyckiej. Ale wtedy piłkarscy romantycy już wyginą, albo będzie trzeba ich szukać na meczach III-ligi. Zresztą oni już powoli tam się przenoszą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Oddech futbolu: Straszny sen futbolowych romantyków, czyli dokąd zmierza Liga Mistrzów - Gol24

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24