Paweł Abbott rwie się do gry, co pokazał choćby w ostatnim sparingu Arki w Kościerzynie z Kaszubią. Żółto-niebiescy wygrali ten pojedynek aż 7:0, a dwie z bramek strzelił właśnie Abbott. Zawodnik wyraźnie zatem zasygnalizował trenerowi Grzegorzowi Nicińskiemu, że zamierza już teraz walczyć o miejsce w podstawowym składzie, a po kontuzji nie ma już śladu.
Opiekun piłkarzy z Gdyni nie podjął jeszcze decyzji co do składu na sobotni mecz z Koroną w Kielcach (godz. 18). Abbott nie zamierza się jednak „podpalać”.
- Mam jeszcze czas, żeby pokazać trenerowi swoją przydatność. Nie chcę na razie prorokować. Ja już miesiąc temu rwałem się do gry i mówiłem, że jestem gotowy. W zasadzie trochę sobie żartowałem wtedy - mówi w rozmowie dla „Radia Gdańsk” piłkarz żółto-niebieskich.
Abbott przez kontuzję stawu skokowego stracił cztery i pół miesiąca. Ten okres był dla niego prawdziwym koszmarem, jednak nie fizycznym, a psychicznym.
- Najgorsze jest to, że nie mogłem uczestniczyć w tych sukcesach. Fajnie, że koledzy wygrywają, człowiek się z tego mocno cieszy, od razu zupełnie inaczej przychodzi się do pracy, gdy są zwycięstwa. Ale najgorsze jest chyba to, że nie jesteś tego częścią, nie dołożyłeś nic od siebie i to boli najbardziej - opowiada Abbott.
Po siedmiu kolejkach Lotto Ekstraklasy, Arka zajmuje wysoką, trzecią pozycję. Przed startem sezonu mało kto spodziewał się, że będzie aż tak dobrze.
Nie jestem zaskoczony, ale taki start w Arce każdy by brał w ciemno. Wiedziałem, że sobie poradzimy. Myślę też, że w każdej drużynie zawsze są rezerwy, również w naszej - ocenia Abbott.
10 najlepiej zarabiających trenerów piłkarskich na świecie. Rekordzista zarabia rocznie... 80 milionów złotych
Press Focus / x-news
Opracował: ŁŻ
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?