Kluczborskiego zespołu w tym meczu nie mógł prowadzić trener Mirosław Dymek, który dostał dwa mecze kary za krytykowanie orzeczeń sędziowskich podczas starcia z Chojniczanką Chojnice. Formalnie zastępował go środkowy obrońca - Łukasz Ganowicz. Z ławki natomiast drużyną biało-niebieskich dowodził drugi trener Ernest Konon. Nie wiadomo czy Dymek jeszcze będzie odpowiadał za wyniki zespołu. Dostał bowiem zadanie zdobycia przynajmniej trzech punktów w dwóch meczach. Udało się tylko jeden z Chojniczanką.
- W poniedziałek mamy zebranie zarządu klubu i wtedy zapadnie decyzja czy trener Dymek zostaje czy się rozstajemy - mówił prezes MKS-u Wojciech Smolnik.
Niezależnie kto będzie szkoleniowcem zespołu, to stanie przed trudnym zadaniem zdobycia choćby kilku punktów w tym roku. Sytuacja kadrowa MKS-u jest bowiem fatalna. Przed starciem z GKS-em kontuzji mięśni brzucha doznał na rozgrzewce Bartosz Brodziński. Zastąpił go Paweł Gierak, który w tym sezonie w lidze zagrał wcześniej trzy minuty. Był on jednym z najlepszych zawodników w ekipie gospodarzy, którzy zaprezentowali się mizernie.
- O tym, że zagram dowiedziałem się dziesięć minut przed meczem - zdradzał Gierak. - Nie miałem nawet czasu, żeby mnie naszły jakieś obawy.
Dużo groźniejszej kontuzji niż Brodziński doznał natomiast Adam Orłowicz. Źle stanął i nabawił się urazu kolana. Wstępne diagnozy nie są niestety optymistyczne. Jest podejrzenie zerwania więzadeł. To oznacza, że może już nie zagrać w tym sezonie. To czwarta kontuzja kolana w ekipie MKS-u w tym sezonie.
- To już wygląda na jakieś fatum - martwił się prezes Smolnik.
- Niestety nie mieliśmy wiele do powiedzenia w tym meczu - przyznał Gierak.
- GKS grał w piłkę, a my za nią musieliśmy cały czas biegać - dodawał pomocnik kluczborskiej drużyny Sebastian Deja.
Różnica między obydwoma zespołami była wyraźna. MKS przez 90 minut nie był w stanie zagrozić swojemu byłemu koledze z drużyny - Mateuszowi Abramowiczowi, który stał między słupkami katowickiej bramki. Dopiero w samej końcówce w doliczonym czasie gry świetnej okazji na zdobycie honorowej bramki nie wykorzystał Maciej Kowalczyk. Niesamowitą interwencją popisał się golkiper GKS-u.
- Nie miałem wiele pracy w tym meczu, ale cały czas musiałem być skupiony, żeby pomóc drużynie - tłumaczył „Abram”. - Cieszy, że mamy kolejne trzy punkty, a ja zachowałem czyste konto. Do Kluczborka mam ogromny sentyment i życzę kolegom z MKS-u, żeby podnieśli się w tabeli.
Goście nie mieli wielu okazji bramkowych, ale w pełni kontrolowali spotkanie. Pierwszą bramkę ładnym strzałem z 14 metrów zdobył Paweł Mandrysz. Drugi gol był nieco kuriozalny. Z boku boiska z rzutu wolnego dośrodkowywał Łukasz Zejdler. Piłka minęła wszystkich w polu karnym i wylądowała w siatce, a w tej sytuacji znacznie lepiej powinien interweniować Piotr Kwaśniewski.
MKS Kluczbork - GKS Katowice 0-2 (0-1)
0-1 Mandrysz - 38., 0-2 Zejdler - 71.
MKS: Pogorzelec - Kwaśniewski, Ganowicz, Gierak, Nitkiewicz - Gondek (67. Kowalczyk), Orłowicz (20. Olszewski), Deja, Swędrowski, Kubiak (82. Sanocki) - Kojder. Trener Łukasz Ganowicz.
GKS: M. Abramowicz - Czerwiński, Kamiński, Praznovsky (84. Szołtys), D. Abramowicz - Mandrysz, Zejdler, Kalinkowski (79. Duda), Foszmańczyk, Wołkowicz (76. Garbacik) - Goncerz. Trener Jerzy Brzęczek.
Sędziował Jacek Małyszek (Lublin). Żółte kartki: Kwaśniewski, Ganowicz - Czerwiński, Kamiński, Wołkowicz. Widzów 1000.
MAGAZYN SPORTOWY - Maria Andrejczyk o igrzyskach w Rio de Janeiro i relacjach z kibicami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?