Piłkarski mundial z 48 drużynami. Infantino spłacił długi, ale kto będzie w stanie to zorganizować

Remigiusz Poltorak
Remigiusz Poltorak
Gianni Infantino może być zadowolony. Zadziwiająco szybko odnalazł się w fotelu prezydenta FIFA i kroczy śladami swoich poprzedników, Seppa Blattera i Joao Havelange'a
Gianni Infantino może być zadowolony. Zadziwiająco szybko odnalazł się w fotelu prezydenta FIFA i kroczy śladami swoich poprzedników, Seppa Blattera i Joao Havelange'a fifa.com
Niecały rok po objęciu rządów w FIFA przez Gianniego Infantino widać czarno na białym, dlaczego Szwajcar tak wyraźnie wygrał wybory. Decyzja o zwiększeniu liczby drużyn biorących udział w mundialu, do 48 od 2026 roku, jest jednoznaczną spłatą długów z kampanii wyborczej. Nieprzypadkowo największymi beneficjentami będą Afryka i Azja.

W nowych ustaleniach działaczy FIFA jest mało futbolu, za to znacznie więcej polityki. Właśnie jak wytrawny polityk zachował się Infantino, przepychając reformę, a jednocześnie zostawiając furtkę, w jaki sposób ma nastąpić podział dodatkowych 16 miejsc (obecnie jest ich 32). To dopiero się okaże, ale już dzisiaj wiadomo, jakie jest najbardziej prawdopodobne rozwiązanie. Europa będzie miała 16 przedstawicieli (teraz jest 13), Afryka - 9 (5), Azja - 8 lub 9 (4 lub 5), Ameryka Północna i Karaiby - 6 lub 7 (3 lub 4), Ameryka Płd – 6 (4 lub 5), a Oceania 1. Nie licząc gospodarza.

Najwięcej na nowej formule zyskają więc niechybnie federacje afrykańskie i azjatyckie. Drużyn z tych kontynentów będzie na mistrzostwach świata niemal dwa razy więcej niż dotychczas.

Tuż przed wyborami w lutym ubiegłego roku niedawny sekretarz generalny UEFA przekonywał, że jest w stanie uzyskać co najmniej połowę z ponad 50 głosów z Afryki, które były rzekomo „zarezerwowane” dla jego rywala, szejka Salmana z Bahrajnu. Najnowsza decyzja działaczy FIFA przybliża do odpowiedzi na pytanie jaka była cena za tamto stwierdzenie.

Paradoksalnie, najmniej zyska Europa - choć UEFA była dla Infantino znakomitą i nieoczekiwaną trampoliną do kariery w FIFA - i dlatego stąd podnoszą się najgłośniejsze głosy sceptyczne. Przoduje w tym szczególnie prezes Bayernu Karl-Heinz Rummenigge, który jako szef Stowarzyszenia Klubów Europejskich otwarcie kontestuje decyzję światowej federacji oraz prezes ligi hiszpańskiej Javier Tebas, zarzucający wprost prezydentowi FIFA, że „zachowuje się jak Blatter, podejmuje decyzje sam i nie zważa na nikogo”. Nieoficjalnie wiele federacji ma też za złe nowemu szefowi UEFA Aleksandrowi Ceferinowi, że niemal bez walki dał narzucić Infantino swoją wolę.

Są jednak też tacy, którzy bez zmrużenia okiem stanęli po stronie FIFA. I to wpływowe nazwiska – prezydent Realu Florentino Perez, prezydent Barcelony Josep Maria Bartomeu albo trener Manchesteru United Jose Mourinho. Nie do końca wiadomo czym ich Infantino zauroczył.

Wiadomo natomiast, że powiększenie formatu mistrzostw świata pozwala władzom FIFA, aby upiec kilka pieczeni na jednym ogniu. Powód główny jest oczywiście finansowy. Najnowszy raport przygotowany na zlecenie Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej - i oczywiście nieprzypadkowo upubliczniony kilka dni przed dyskusją o zmianach – szacuje, że dzięki rozszerzeniu mundialu do 48 drużyn do kasy FIFA wpłynie 4,18 mld dolarów, czyli o 640 mln dolarów (ok. 600 mln euro) więcej niż przewidują prognozy po przyszłorocznym mundialu w Rosji, z 32 drużynami. Przypomnijmy, że najbogatsza federacja sportowa zarabia przede wszystkim na rozgrywanych co cztery lata mistrzostwach świata. Gra jest więc warta świeczki. Przede wszystkim dla niej.

Prezydent FIFA: Konfederacje "masowo popierają" mundial z 48 drużynami

Decyzja władz FIFA powoduje jednak konsekwencje, które dzisiaj są jeszcze słabo widoczne. I dotyczą nie tylko potencjalnych kontrowersji związanych z ustanowieniem szesnastu 3-drużynowych grup, co oznacza, że zespoły grające ostatni mecz mogą mieć pokusę nie do końca czystej rywalizacji. Naturalne stanie się również, że po meczach towarzyskich także eliminacje będą tracić na znaczeniu.

Niemal wszyscy koncentrują się na pytaniach „po co to wszystko” i „jak bardzo obniży się poziom rozgrywek”, tymczasem mało kto zwraca uwagę, że coraz trudniej będzie znaleźć organizatora mogącego udźwignąć tak ogromne przedsięwzięcie. Na pierwszą edycję z 48 zespołami będą to najpewniej Chiny (nie po to inwestuje się teraz w Państwie Środka w futbol, aby nie było w tym długofalowego planu z mundialem w roli głównej) albo Stany Zjednoczone (ewentualnie z Meksykiem lub Kanadą), ale potem organizacją imprezy będą musiały zająć się co najmniej dwa kraje, by nie powiedzieć całe regiony. Być może jeszcze nie w roku 2030, bo wtedy „naturalne” szanse mają Argentyna i Urugwaj, na 100-lecie finału pierwszego mundialu w Montevideo. Tendencja stanie się jednak ewidentna - lista chętnych i zdolnych do przyjęcia 48 drużyn będzie zawężała się bardzo szybko. Ostatnie wielkie imprezy – mistrzostwa świata w Brazylii i Euro we Francji - pokazały, oprócz bajońskich zysków dla organizatorów, jak trudno sprostać wymaganiom i jakim kosztem odbywa się choćby zapewnienie bezpieczeństwa.

Infantino, jako wytrawny polityk, nie musi się na razie tym przejmować. Dla niego ważne jest, że kolejne wybory w FIFA, w maju 2019, ma niemal w kieszeni.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Piłkarski mundial z 48 drużynami. Infantino spłacił długi, ale kto będzie w stanie to zorganizować - Dziennik Polski

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24