Do przerwy zimowej w lidze chorwackiej pozostały zaledwie dwie kolejki. Rozgrywki 1. HNL kończą rundę jesienną tydzień wcześniej przed Lotto Ekstraklasą. To za mało czasu, by jeszcze w 2018 roku na ligowe boiska powrócił Michał Masłowski. Pomocnik, który po pierwszej kolejce zerwał więzadła w kolanie, nadal rehabilituje się w Łodzi. Pomiędzy treningami znajduje czas, by śledzić poczynania klubowych kolegów. Ci radzą sobie nadzwyczaj dobrze. Kompletny beniaminek plasuje się tuż za czołówką, a do premiowanego eliminacjami Ligi Europy miejsca tracą zaledwie dwa punkty.
Tej straty nie zniwelowali w niedzielę, bo na wyjeździe ulegli Dinamu Zagrzeb 0:1. W starciu z liderującą ekipą Nenada Bjelicy nie byli faworytem, ale liczyli na niespodziankę podobną do tej jaką przed tygodniem sprawiła Rijeka. Tym razem się nie udało i kroczący ku mistrzostwu kraju zespół Damiana Kądziora dopisał sobie kolejne trzy punkty. Po szesnastu kolejkach ma ich 39, a nad kolejnymi pozycjami po dziewięć oczek przewagi.
W niedzielę od pierwszej minuty na murawie pojawiło się dwóch Polaków: po stronie gospodarzy wystąpił Kądzior, naprzeciw niemu stanął Łukasz Zwoliński. Tym razem żaden z nich nie zdołał zdobyć bramki, co drugiego z nich, byłego zawodnika m.in. Pogoni Szczecin, kosztowało pozycję lidera klasyfikacji strzelców. Aktualnie o dwa trafienia wyprzedza go piłkarz Interu Zapresic Komnen Andric, a tyle samo goli co 25-latek ma w tej chwili ex-lechista Antonio Colak. Napastnik, który w sezonie 2014/2015 reprezentował barwy gdańskiego zespołu jest wypożyczony z niemieckiego TSG Hoffenheim właśnie do HNK Rijeki.
Kolejny weekend na ławce rezerwowych spędził Krystian Nowak. Z tej perspektywy obserwował jak jego Slaven Belupo remisuje 1:1 z plasującym się wyżej w tabeli Lokomotivem Zagrzeb. Sytuacja drużyny Polaka jest coraz gorsza, a w sobotę przedłużyła swoją serię bez wygranej do sześciu meczów z rzędu. Po raz ostatni tryumfowała 6 października, a od tamtej pory zapisała sobie tylko trzy oczka.