Porażka może mieć srogie konsekwencje [WIDEO]

flig
Nasz zespół dzielnie walczył, jednak dał sobie wydrzeć prowadzenie i ostatecznie przegrał bardzo ważny mecz
Nasz zespół dzielnie walczył, jednak dał sobie wydrzeć prowadzenie i ostatecznie przegrał bardzo ważny mecz Basketball Champions League
Zielonogórzanie przegrali bardzo ważny mecz i znacznie oddalili się od awansu z grupy Ligi Mistrzów. W końcówce zabrakło zawodnika, który wziąłby ciężar gry na swoje barki i zdobył decydujące punkty.

Mieliśmy rachunki do wyrównania, bo 1 listopada przegraliśmy w Belgradzie w samej końcówce 56:58. Nasze szanse na sukces wzrosły bo Partizan przyjechał do Zielonej Góry w okrojonym składzie. Zabrakło aż czterech czołowych zawodników: Novicy Velickovicia, Dorde Majstrovicia, Michajlo Andricia i Franka Robinsona. Dwójka choruje, pozostali leczą kontuzje. Wirus dopadł też trenera Aleksandra Dzikicia. Nie przyjechał do Zielonej Góry i musiał go zastąpić asystent Nenad Canak. Była więc ogromna okazja skorzystać z kłopotów rywala i wygrać to spotkanie. Niestety rywal okazał się lepszy.

Nasi zaczęli dość fajnie. Znakomicie spisywał się Julian Vaughn. Trafiał, zbierał, był bardzo aktywny. Nasi prowadzili, ale Partizan wcale nie zamierzał się poddawać. W sumie byliśmy lepsi, ale nie potrafiliśmy mocniej nacisnąć, odjechać i mieć względny spokój. Tak nie było. Goście kierowani przez niezawodnego Amerykanina Williama Hatchera gonili. W sumie pod koniec kwarty przegrywali ale tylko różnicą dwóch punktów. Drugą kwartę zaczęliśmy od mocnego uderzenia. Zdobyliśmy siedem punktów przy zerowym dorobku gości było 27:18. Wydawało się że to jest moment naszego ,,odejścia”. Niestety nic z tego. Zaczęły się błędy, a Vaughn, który tak pięknie grał na początku dwa razy straszliwie spudłował. Goście wykorzystali naszą słabość. W ostatniej minucie przed przerwą po rzucie Hatchera wyrównali. Na szczęście sprawę wziął w ręce kapitan i po trójce Łukasza Koszarka schodziliśmy na przerwę prowadząc 35:30.

Przebieg pierwszej połowy zostawiał sprawę otwartą. Wprawdzie Partizan ani razu nie prowadził, ale ciągle był blisko. W trzeciej kwarcie ciągle się jednak męczyliśmy. W 24 min było 40:40, wówczas trzy kapitalne akcje wykonał Łukasz Koszarek, było 49:40 i znów nadzieja, że teraz uciekniemy. Nic z tego, znów były błędy i niecelne rzuty, Ciągle prowadziliśmy. Przed czwartą kwartą po rzucie Florence’a 54:48. Wydawało się, że ostatnie dziesięć minut będzie należało do nas. Nic z tego. Pudłowaliśmy, gubiliśmy piłkę, marnowaliśmy kolejne akcje. Tylko dzięki naszej przeciętnej grze osłabiony Partizan ciągle się trzymał. Gdybyśmy tylko pokazywali swoją zwykłą skuteczność goście pewnie nie mieliby szans. Jednak Stelmet wczoraj nie był sobą. Partizan ani razu nie prowadził, lecz ciągle był tuż za nami. Czas upływał nieubłaganie i kibice już nie myśleli o odrobieniu dwóch punktów, ale choćby o najmniejszym zwycięstwie.

Końcówka była dramatyczna. W ostatnich sekundach walczono kosz za kosz i za akcję odpowiadano akcją. Mieliśmy ogromną szansę zwyciężyć, ale Thomas Kelati zmarnował dwa rzuty osobiste, w tym drugi na 12 sekund przed końcem. Goście wyrównali na 68:68 a to oznaczało dogrywkę. W niej nic nie było lepiej. Nadal graliśmy nieskutecznie . Walka była zacięta. W końcówce szczęście uśmiechnęło się do gości. Ta porażka może na sporo kosztować...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Porażka może mieć srogie konsekwencje [WIDEO] - Gazeta Lubuska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24