- Byliśmy tak blisko, a jednak się nie udało. Mieliśmy swoje szanse i ciężko powiedzieć coś, gdy zrobiliśmy wszystko co się da. To nie było łatwe patrzeć na zwycięstwo Bayernu i na to, jak ta piłka powoli leciała do bramki - mówił po finale Ligi Mistrzów Mats Hummels, ówczesny stoper Borussii Dortmund. W maju 2013 roku Bayern wygrał finał najbardziej prestiżowych rozgrywek klubowych w Europie z Borussią Dortmund, ale to wiele nie zmieniło. Ekipa z Westfalii tą piękną przygodą rozpoczęła swoje „nowe otwarcie” na Starym Kontynencie. Po całej dekadzie mozolnego odbudowywania potęgi i marki, Borussia Dortmund zyskała nową twarz, a dziennikarze pisali wtedy, że nawet cztery twarze - wszystkie autorstwa Lewandowskiego, strzelającego cztery gole Realowi Madryt.
Borussia latami walczyła, by znowu się liczyć i robiła to w sposób spektakularny. W środę przyjedzie do Warszawy zainaugurować nowy sezon Ligi Mistrzów, jako wielki faworyt i - co tu dużo ukrywać - atrakcja dla wielu kibiców Legii.
Polskie trio
- Co to za kurtka? Wyglądasz w niej jak strażak. Nie potrzebujesz spadochronu - śmiali się z Roberta Lewandowskiego Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek. Wszyscy trzej reprezentanci Polski - w dobrych stosunkach i jeszcze bez jakichkolwiek domniemanych animozji - sprawili, że o „polskiej trójce z Dortmundu” mówiły całe piłkarskie Niemcy. To podobno oni budowali atmosferę w klubie, a „niemiecka” część szatni się dołączała. To wtedy szkoleniowiec Jürgen Klopp z lubością krzyczał na wszystkich: „rusz d*pę.
- Kiedyś wszyscy piłkarze przychodzili do klubu, jak do zwykłej pracy. Nasze zachowanie ich trochę ośmieliło do większej integracji - mówił przed laty Kuba Błaszczykowski.
Jak pokazał czas, Polacy w Borussii poszli w swoją stronę. Robert Lewandowski, wraz z kolejnymi golami w Bundeslidze, zrezygnował z grania przez internet z Błaszczykowskim i Piszczkiem w słynną grę komputerową „Call of duty”, a coraz częściej wybierał towarzystwo Marco Reusa, czy Mario Götzego, którzy byli nawet na ślubie „Lewego”.
Błaszczykowskiego i Piszczka na weselu państwa Lewandowskich nie było. Przyjaźń tej dwójki jednak się zazębiła, co było widać na boisku. Lewandowski wybrał Bayern, Borussia zrezygnowała z Kuby i jedynym Polakiem w zespole został Piszczek.
Zanim w Dortmundzie zachwycali się „polskim trio”, na Signal Iduna Park urzędował... „polski duet”. Skromny, bo w postaci jednego piłkarza - Euzebiusza Smolarka. Drugą osobą był niejaki Paweł Pluta. Człowiek, który do 2006 roku zajmował się ośrodkiem w Dortmundzie. - Kiedyś Paweł obiecał mi kilogram dobrej, polskiej kiełbasy. Oczywiście, jeśli strzelę gola - mówił Ebi. Polak strzelił wtedy hat-tricka przeciwko Kaiserslautern, więc dostał zasłużone trzy kilogramy.
Mario Götze i Marco Reus
- O jakim transferze marzę? By wrócił do nas Mario - tak mówił trzy lata temu Reus, żegnając Götzego, który odszedł do Bayernu Monachium. To przyjaciele pełną gębą. Ich historie są diametralnie różne. Pierwszy zdobył gola na wagę mistrzostwa świata dla Niemców w 2014 roku i z miejsca został okrzyknięty „cudownym dzieckiem niemieckiej piłki”, drugi na turniej do Brazylii nawet nie pojechał przez kontuzję. Wigor i talent Götzego powoli zanikał, a Reus borykał się z kolejnymi urazami i znowu opuścił wielką imprezę (Euro 2016). I tutaj obie przygody spotykają się w jednym miejscu. Götze, który poprzedni sezon w Bayernie miał dramatyczny, postanowił wrócić do Dortmundu i się sportowo odbudować. Reus ma niewiele mniej do udowodnienia. - Można powiedzieć, że Götze dostaje w Dortmundzie drugą szansę. Kibice specjalnie na niego nie gwiżdżą. Problem jest w tym, że mamy nowy i młody zespół, a Götze się w nim na razie nie odnajduje - mówił nam dziennikarz pracujący w klubowych mediach BVB.
Obecnie największą gwiazdą i symbolem skuteczności Borussii jest Pierre-Emerick Aubameyang. Gabończyk zastąpił w ataku BVB Lewandowskiemu i czwarty sezon z rzędu ściga się z nim o koronę króla strzelców Bundesligi.
Projekt: Thomas Tuchel
Jürgen Klopp zanim objął i budował wielką Borussię Dortmund, szalał na ławce FSV Mainz. Zresztą robiąc tam wyniki ponad stan. Gdy Klopp postanowił odejść, wszyscy wiedzieli, że dyrektor sportowy BVB Michael Zorc sięgnie po sprawdzony model. Równie wysoki, równie przebojowy z cechami furiata. Thomas Tuchel przejął po Kloppie wielki klub. Firmę, która w czasach początków Kloppa miała takie problemy finansowe, że zastanawiała się, czy nie przyjąć oferty reklamowania na swoich koszulkach... agencji towarzyskiej.
Tuchel takich kłopotów nie ma - dostał dziesiątki milionów na transfery, by podbijać Europę i postawić się w lidze Bayernowi Monachium. Wraz z jego przyjściem, o miejsce w składzie drży Łukasz Piszczek. Tuchel w tamtym sezonie zmusił Piszczka do rywalizacji z Matthiasem Ginterem. W tym roku Polak znowu częściej siedzi na ławce, a na jego prawej obronie gra Felix Passlack. Kuba Błaszczykowski po rocznym wypożyczeniu do Fiorentiny, został definitywnie sprzedany do Wolfsburga i nigdy u następcy Kloppa szansy nie dostał.
W Niemczech mówi się, że Tuchel grę ekipy BVB „Zguardiolizował”. Piłkarze „Żółto-Czarnych” zmienili agresywny styl Kloppa na grę atakiem pozycyjnym. Poza tym Tuchel zmienił kucharza i narzucił wszystkim diety, czyli zrobił dokładnie to samo, co Pep Guardiola robił w Bayernie, a teraz w Manchesterze City.
Dortmundczycy ostatni raz Ligę Mistrzów wygrali 20 sezonów temu. Legia na sam występ w tych rozgrywkach czekała rok dłużej. W środę obie ekipy znowu zaczną realizować swoje sportowe cele.