W grudniu mecz Górnika z GKS został odwołany przez opady śniegu. We wtorek zespoły odrobiły ligowe zaległości, a łęcznianie po sześciu ligowych potyczkach bez strzelonej bramki w końcu zainkasowali trzy punkty. Z kolei tyszanie zakończyli serię czterech ligowych zwycięstw.
Na początku spotkania obie drużyny szukały swoich pomysłów na ofensywę, ale próby te były dość spokojne. W 5. minucie Mateusz Młyński otrzymał dokładne podanie i zdecydował się na strzał zza pola karnego. Jego uderzenie zablokowali jednak obrońcy.
Trzy minuty później kibicom w Łęcznej przypomniał o sobie Bartosz Śpiączka. Napastnik gości wykorzystał niepewne wybicie Lukasa Klemenza i po zbiegnięciu do linii końcowej spróbował zaskoczyć, bez efektów, Macieja Gostomskiego. I długo była to jedyna taka okazja tyszan.
Wynik spotkania w 10. minucie otworzył Kacper Łukasiak. Piłkę z lewej strony wrzucił Damian Gąska, a wypożyczony przed sezonem 20-letni pomocnik uprzedził Nemanje Nedica i w niełatwej sytuacji strzelił obok interweniującego bramkarza.
Po zdobytym golu zielono-czarni jeszcze mocniej zaczęli przeważać i co chwila atakowali lewą stroną. Kilka groźnych dośrodkowań nie przyniosło jednak podwyższenia prowadzenia. Tyszanie w tym okresie z trudem przechodzili na połowę Górnika i dopiero w ostatnich minutach przed przerwą zaczęli częściej gości w polu karnym gospodarzy.
Gdy na zegarze minęła minuta doliczonego czasu wydawało się, że ostatnim akcentem tej połowy będzie rzut rożny dla Górnika. Goście jednak tak wybili futbolówkę, że z kontrą popędził Julius Ertlthaler. Co sił w nogach gonili go Jakub Bednarczyk oraz Młyński. Ten drugi walcząc o piłkę przewrócił rywala i otrzymał żółtą kartkę.
Tyszanie otrzymali rzut wolny i z odległości prawie 30 metrów bezpośrednio na bramkę uderzył Wiktor Żytek. Piłka leciała w samo okienko bramki Gostomskiego, ale kapitan zielono-czarnych zdołał ją dosięgnąć.
W przerwie trener Dariusz Banasik dokonał dwóch zmian. Na boisku zameldował się m.in. Marcel Błachewicz, który jednak pięć minut po wznowieniu gry poczuł ból w nodze i zasygnalizował konieczną zmianę.
Przy kolejnych okazjach łęcznianom brakowało wykończenia i trochę szczęścia. Tak było w sytuacji, w której Marko Roginić w polu karnym tyszan wygrał walkę o piłkę z rywalem i udało mu się oddać strzał. Piłka minimalnie minęła słupek. Z kolei groźne ataki tyszan przerywali pewnymi interwencjami obrońcy.
W 60. minucie w miejsce Pawła Żyry na boisko wszedł Ilkay Durmus. Pierwszy kontakt Turka z piłką zakończył się strzeleniem gola. Durmus z ok. 20 metrów strzelił tuż przy słupku i Maciej Kikolski nie zdołał dosięgnąć futbolówki.
Łęcznianie utrzymali prowadzenie, Maciej Gostomski po raz 10. w sezonie zachował czyste konto, a Górnik odniósł siódme zwycięstwo i w tabeli zrównał się punktami z szóstą Odrą Opole.
Górnik Łęczna – GKS Tychy 2:0 (1:0)
Bramki: Łukasiak 10, Durmus 61
Górnik: Gostomski – Grabowski (79 Zbozień), Klemenz, de Amo, Deja (69 Podliński), Żyra (60 Durmus), Łukasik, Młyński, Bednarczyk, Gąska (79 Warchoł), Roginić. Trener: Pavol Stano
GKS: Kikolski – Dijaković (46 Radecki), Nedić, Rumin (69 Kurtaran), Budnicki, Spiączka, Wojtuszek, Ertlthaler (79 Szpakowski), Połap, Tecław, Żytek (46 Błachewicz 52 Mikita). Trener: Dariusz Banasik
Żółte kartki: Młyński, Durmus, Roginić – Żytek
Sędziował: Marcin Kochanek (Opole)
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?