Przemysław Pitry (Górnik Łęczna): Takich meczów nie można przegrywać

Karol Kurzępa
Fot. Górnik Łęczna
- Po kuriozalnym golu dla rywali posypały nam się szyki, choć wydaje mi się, że bardziej pod względem indywidualnym. I stąd się wziął taki zawód - mówi Przemysław Pitry, piłkarz Górnika Łęczna po ostatniej porażce zielono-czarnych z Wisłą Płock 2:3.

Jak wytłumaczyć waszą ostatnią porażkę z Wisłą Płock? Prowadziliście w tym meczu 2:0 do 56. minuty.
Do przerwy na pewno kontrolowaliśmy wynik i przebieg spotkania. Rywale nie stwarzali żadnych sytuacji, nawet jeżeli byli przy piłce. Do momentu, gdy straciliśmy pierwszą bramkę nie musieliśmy się obawiać niczego ze strony Wisły. Z resztą, pierwszy gol dla płocczan też nie był wynikiem sytuacji bramkowej. My we trzech byliśmy przy piłce i akurat jeden drugiego nastrzelił. Po tym kuriozalnym golu posypały nam się szyki, choć wydaje mi się, że bardziej pod względem indywidualnym. I stąd się wziął taki zawód. Natomiast przy bramce na 2:2, jako obrońca nie miałem prawa przegrać pojedynku główkowego z Damianem Byrtkiem. Nie mam na to żadnego usprawiedliwienia.

Nie byliście zbyt pewni siebie po pierwszej połowie?
Nie, akurat trener nie jest osobą, która wchodzi do szatni w przerwie i mówi „teraz już spokojnie sobie poradzimy”. Bardzo nas motywował i mówił, żebyśmy wyszli na murawę jak przy wyniku 0:0, ale wyszło tak jak wyszło.

Trener Smuda powiedział na konferencji prasowej, że to właśnie okoliczności pierwszego straconego gola was zdeprymowały.
Na pewno też. Graliśmy dobrze i skutecznie, rozbijaliśmy ataki Wisły. Wiedzieliśmy, że będą starali się nas zaskoczyć i pójdą do przodu w drugiej połowie. Ten gol może i nas podłamał, natomiast bardziej ta druga bramka spowodowała, że „siedliśmy”.

W drugiej połowie mieliście też problem ze stwarzaniem sytuacji bramkowych.
Zgadza się. Zabrakło nam utrzymania tego, co prezentowaliśmy przed przerwą. Chociażby gry skrzydłami. Ale jeśli nie da się wygrać, to trzeba chociaż zremisować. Nie można przegrać takich meczów, gdzie praktycznie do 60 minuty prowadzimy 2:0. No cóż, trzeba walczyć w następnych meczach o punkty.

Czy na wynik spotkania miała duży wpływ kontuzja Gersona z 19. minuty?
Ciężko mi powiedzieć, gdyż przebywałem na boisku, a nie obserwowałem tego z boku. Jednak wydaje mi się, że ta kontuzja nie spowodowała, że przegraliśmy 2:3. Na pewno żal, bo na tej pozycji cały czas mamy braki, a tymczasem pojawił się już drugi uraz w trakcie rundy wiosennej. Najpierw kontuzja wykluczyła Maćka Szmatiuka, teraz „wypadł” Gerson. Nie jest łatwo, ale musimy sobie radzić. W sobotę na boisku wszedł Alek Komor i bardzo dobrze się spisywał. Nic absolutnie nie można mu zarzucić.

By szukać pozytywów po tej porażce, to warto zwrócić uwagę na fakt, że Górnik jest skuteczny. W ostatnich meczach kreujecie dużo sytuacji bramkowych i strzelacie sporo goli. Wcześniej tego brakowało.
Za dwie bramki nie ma niestety punktów i w żaden sposób nas to nie ratuje. Musimy zawsze strzelać jedną bramkę więcej od przeciwnika i skupić się na tym, żeby grać na zero „z tyłu”. W sobotę niestety w drugiej połowie nam się to nie udało.

W kolejnym meczu najprawdopodobniej przyjdzie Panu zagrać w mocno zmienionej linii defensywnej. Leandro będzie pauzować za kartki, a Gersona może wykluczyć kontuzja. Czy kilka dni wystarczy na zgranie nowej formacji?
To nie moje zadanie, tylko trenera. Jeżeli dostanę szansę gry w tym spotkaniu , to będę starał się wykonywać swoje zadania. Szansę dostaną też koledzy, którzy nie grali we wcześniejszych meczach. Razem trenujemy, cały czas jest jedna i ta sama taktyka, więc każdy wie jak powinien się zachowywać gracz na danej pozycji. Tak było również z moim przejściem do obrony. Wejście do składu innego zawodnika na daną pozycję nie powinno być problemem. Z Wisłą Płock w pierwszym składzie pojawił się Piotrek Grzelczak i strzelił bramkę. To pokazuje, że chyba nie ma znaczenia, który z zawodników wybiegnie na boisko.

Pan się już przyzwyczaił do gry w obronie? Rozegrał Pan trzy spotkania z rzędu na nowej pozycji.
Trener mnie przesunął do formacji obronnej z ataku i musiałem się dostosować. Grając w obronie, zdajemy sobie sprawę, że za naszymi plecami nie ma nikogo i każdy błąd może mieć kolosalne konsekwencje. Dlatego nie można nawet na chwilę stracić koncentracji. Muszę cały czas pracować nad tym, żeby być przydatnym dla zespołu w defensywie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Przemysław Pitry (Górnik Łęczna): Takich meczów nie można przegrywać - Kurier Lubelski

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24