Zarządzanie Górnikiem Zabrze to gotowy scenariusz na sitcom. Spójrzmy chociażby tylko na przypadki prezesa Arkadiusza Szymanka. Składane i wycofywane dymisje, przerwy w sprawowaniu władzy (podczas których w klubie działy się rzeczy niezwykłe, na przykład wyrzucono z pracy trenera), przedłużenie umowy, które nie weszło w życie, skomplikowane piętrowe intrygi i najnowsze ostateczne pożegnanie z posadą. I to wszystko w nieco ponad pół roku. Warto też dodać, że gdyby Rada Nadzorcza poczekała jeszcze kilka dni, to odejście Szymanka przypadłoby dokładnie w pierwszą rocznicę zwolnienia jego poprzednika Dariusza Czernika.
W Górniku nie ma takich barier (również rozsądku), których nie da się przebić. Kibice przez lata zdążyli się już do tego przyzwyczaić, ale liczna obecnie na Roosevelta niemiecka kolonia, wychowana - to akurat nie stereotyp - w świecie skrajnie uporządkowanym, przeżywa zapewne szok cywilizacyjny. To już nie jest nawet karuzela, a zwykła jazda bez trzymanki wagonikiem, z którego co chwilę ktoś wypada.
Żeby było jeszcze śmieszniej, pozbawiony - i to za jednym zamachem, bo Szymanek chciał te funkcje połączyć - prezesa i dyrektora sportowego Górnik znienacka wziął się właśnie za wielką wyprzedaż zawodników. Lista piłkarzy, których klub chce zamienić na gotówkę, jest długa. Pytanie o sportowe konsekwencje tych decyzji pozostaje otwarte. Podobnie jak o to, kto realnie będzie za nie odpowiadał.
I w tym jest właśnie pies pogrzebany: w Zabrzu unikanie odpowiedzialności jest celem nadrzędnym. A tych, którzy byli skłonni ją wziąć na siebie, ale w połączeniu z samodzielnym sprawowaniem władzy, dawno z klubu usunięto.
Nie przeocz
Zobacz także
Musisz to wiedzieć
Bądź na bieżąco i obserwuj
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?