Sławomir Peszko, piłkarz Lechii Gdańsk: Na koniec możemy być przed wszystkimi!

Paweł Stankiewicz, Lubin
Fot. Karolina Misztal
Sławomir Peszko, skrzydłowy Lechii Gdańsk, nie ukrywał zadowolenia, że drużyna wreszcie przełamała się na wyjeździe. Biało-zieloni pokonali Zagłębie w Lubinie 2:1.

- Najbardziej patrzyliśmy właśnie na to, żeby przełamać się na wyjeździe, bo to nam już ciążyło - przyznaje Peszko. - Zaprzepaściliśmy wcześniej tę szansę w Zabrzu, gdzie mieliśmy już wygrany mecz, a tylko zremisowaliśmy. Później remis z Legią, który nam tak naprawdę dużo dał. A teraz? Tak jak mówiłem tydzień temu, my bardziej chcemy, ale nie musimy. Cały czas goniliśmy, a teraz możemy się otworzyć, grać to co umiemy, bardziej ofensywnie. Trzeba jednak przy tym uważać w obronie, co pokazało nam Zagłębie strzelając gola.

Presja może znowu wrócić, bo Lechia wygrywając z Zagłębiem pokazała, że jest w stanie walczyć o miejsce w europejskich pucharach.

- Kibice będą liczyć punkty, ale my też liczymy - mówi Sławek. - Presja w piłce była, jest i będzie. Mnie to odpowiada. Miałem mało sympatyków na trybunach, ale mnie to mobilizowało do lepszej gry. Chcieliśmy pokazać, że potrafimy grać w piłkę. A w tabelę zdecydowanie patrzymy do góry.

Peszko miał udział przy drugim golu dla Lechii. Najpierw dośrodkował piłkę w pole karne, a potem wygrał pojedynek główkowy i zaliczył asystę przy trafieniu Flavio Paixao.

- To taki mały plusik. System 3-5-2 wymaga dużo pracy w defensywie. Pomagałem Kubie i na tym mi zależało, żeby drużyna wygrywała, a swoje statystyki odkładam na bok. Po meczu będzie liczenie. Peszko? Ile goli, ile asyst? Jakoś nie mam tego w głowie - zapewnia Sławek.

Skrzydłowy Lechii nie ukrywał, że mecz z Zagłębiem był trudny.

- Naprawdę to był wymagający rywal. Chciałem pochwalić drużynę i Aleksa (Aleksandar Kovacević - przyp. red.), który miał indywidualne zadanie i odciął od gry Starzyńskiego, który jedyne co mógł zrobić, to zgrywać piłkę do tyłu. Zagrał super mecz. Po przerwie mieliśmy trudny moment, bo wyszliśmy na boisko trochę ospali, a Zagłębie miało przewagę i strzeliło bramkę. Później jednak to my zdobyliśmy zwycięskiego gola - powiedział.

Peszko wrócił do podstawowego składu i od trzech kolejek gra na przyzwoitym poziomie i przypomina o sobie trenerowi Adamowi Nawałce.

- Wróciłem po kontuzji. Najpierw wypadłem na trzy mecze, a w dwóch wchodziłem z ławki. Nie wiedziałem co będzie, jak wrócę, a jest całkiem nieźle. Wiem na bieżąco jaka jest sytuacja, bo w piątek rozmawiałem z trenerem Nawałką. Nie będę ujawniał szczegółów. Zachowam dla siebie to, co mi powiedział, robię swoje, a mam z trenerem stały kontakt - powiedział Sławek.

Piłkarze Lechii wrócili z Lubina, ale nie ma dużo czasu na świętowanie radości, bo już we wtorek mecz w Gdańsku z Pogonią Szczecin.

- Maraton przed nami, bo mamy ważne mecze we wtorek, a potem w niedzielę i w czwartek. Czekam teraz na mecz z Pogonią, bo nieźle gramy u siebie. Bardziej ofensywie, stwarzamy więcej sytuacji i na to liczymy, że będzie podobnie. Nie ma łatwych rywali. Wszyscy byli przed nami, a może się okazać, że na koniec to my będziemy przed wszystkimi - zakończył Peszko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Sławomir Peszko, piłkarz Lechii Gdańsk: Na koniec możemy być przed wszystkimi! - Dziennik Bałtycki

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24