Start Lublin – Asseco Arka Gdynia 66:95 (11:27, 19:18, 16:26, 20:24)
Start: Laksa 14, Dziemba 12, Carter 12, Lemar 10, Taylor 9, Jarecki 4, Szymański 3, Borowski 2, Jeszke, Pelczar. Trener: David Dedek
Arka: Bostic 18, Wołoszyn 12, Hammonds 10, Hrycaniuk 9, Kamiński 8, Wyka 8, Upson 7, Szubarga 6, Czerlonko 5, Malczyk 3, Moore 3. Trener: Przemysław Frasyniuk
Sędziowali: Marek Maliszewski, Michał Sosin, Bartłomiej Kucharski
Widzów: 1800
Koszykarze Startu od pierwszych akcji mieli olbrzymie problemy ze zdobywaniem punktów. Jimmy Taylor na początek nie wykorzystał dwóch okazji spod kosza i po sześciu minutach lublinianie przegrywali 6:11.
Wejście na boisko Mateusza Dziemby wniosło do gry zespołu sporo ożywienia, ale jego akcje opierały wyłącznie na indywidualnych wejściach pod kosz. 27-letni zawodnik zarabiał dla drużyny faule i trafiał z linii rzutów wolnych. Natomiast w ataku pozycyjnym „czerwono-czarnym” nic nie wychodziło i pierwszą kwartę przegrali 11:27, trafiając zaledwie trzy rzuty z gry na 14 prób (w tym 0/4 zza linii 6,75m)!
- Wiedzieliśmy, że grają szybko i bazują na rzucie za trzy punkty. Zazwyczaj mają powyżej 50 procent, przy dużej liczbie trafionych rzutów. Arka pokazała nam dlaczego jest jednym z głównych kandydatów do mistrzostwa - uważa trener Startu. - Nasza dyspozycja nie była wystarczająca, żebyśmy mogli odpowiedzieć na grę Arki, która była skuteczna i korzystała z naszych błędów. My nie trafialiśmy rzutów otwartych, albo bez obrony, a jak nie trafiasz, to przegrywasz. Nie mogliśmy znaleźć na to sposobu - dodaje David Dedek.
W pierwszej kwarcie najlepiej punktującym graczem gospodarzy był Dziemba, który wszystkie pięć punktów zdobył z rzutów osobistych. O problemach lubelskiej drużyny z rozgrywaniem akcji dobitnie świadczy zerowy dorobek asyst w pierwszych 10 minutach.
- Mała liczba asyst wynika z obrony, jaką gra Arka. Grają dużo jeden na jeden i odcinają od podań na obwód. Robią dużo zmian krycia i zmuszali nas do takiej gry. Poza tym, jak już dochodziliśmy do sytuacji rzutowej, to nie trafialiśmy - przyznaje trener.
Goście natomiast wykorzystywali rzut z dystansu i gdy tylko któryś z zawodników miał więcej swobody na obwodzie, natychmiast odpalał „trójkę”. W tej części meczu Arka trafiła cztery z siedmiu takich rzutów.
Wiara w odwrócenie losów spotkania pojawiła się na początku drugiej kwarty. Start rozpoczął ją od serii 6-0 i zmniejszył straty do 10 punktów. W połowie tej części meczu przewaga goście zmalała do ośmiu punktów (32:24), ale gdynianie za chwilę trafili dwa razy za trzy, a w 19. minucie Ben Emelogu odzyskał dla Arki przewagę 16 punktów (43:27).
Po pierwszej połowie Start przegrywał 30:45, co było najsłabszym wynikiem drużyny w tym sezonie. Skuteczność graczy Davida Dedka wahała się na poziomie 25-30 procent (tylko 2/12 w rzutach za trzy). Najwięcej punktów w pierwszych 20 minutach zdobył Dziemba, osiem, który z gry trafił… 1/7.
Trzecia kwarta nie przyniosła już większych emocji. Goście za sprawą Josha Bostica szybko odskoczyli na 23 punkty (55:32). Amerykanin w przeciągu niespełna półtorej minuty trafił trzykrotnie zza linii 6,75 m. Za trzecim razem był jeszcze dodatkowo faulowany. Najwyższą przewagę gdynianie uzyskali po rzucie Devonte Upsona, byłego centra Startu, który w 39. minucie trafił na 91:61.
W czwartek lubelski zespół zmierzy się na wyjeździe z Polpharmą Starogard Gdański. - Za cztery dni mamy kolejny mecz i trzeba się teraz przygotować na zupełnie inną grę, niż prezentowała Arka. Ten mecz przegraliśmy wysoko, ale on już jest za nami. Od poniedziałku pracujemy na korektami i konkretnym przygotowaniem pod zespół Polpharmy - podkreśla David Dedek.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?