Patryk Załęczny w Śląsku Wrocław pierwszy raz pojawił się w 2013 roku. Został wówczas członkiem biura prasowego, a potem pracował w dziale marketingu i sprzedaży. Po odejściu ze Śląska łączył obowiązki pracownika lokalnej rozgłośni radiowej - to ważny wątek w tej sprawie - z funkcją rzecznika Centrum Usług Informatycznych w mieście i współpracował z Uniwersytetem Wrocławskim.
Następnie Załęczny był pracownikiem Departamentu Prezydenta Urzędu Miejskiego Wrocławia, działał m.in. w Biurze Prasowym Urzędu, Agencji Rozwoju Aglomeracji Wrocławskiej czy Aquaparku. Ostatni rok spędził jako dyrektor ds. komunikacji i PR we wrocławskim TBS-ie.
W 2023 roku wrócił do Śląska Wrocław. Najpierw w roli dyrektora ds. komunikacji, marketingu i sprzedaży, gdzie radził sobie na tyle dobrze, że szybko awansował na prezesa. Wtedy właśnie wyszło na jaw, że wraz z jego powrotem do klubu trafili kojarzony ze środowiskiem kibiców Zagłębia Lubin Michał Sałkowski oraz operator kamery Adam Skrzak, wcześniej pracownik Widzewa Łódź.
Na łamach „Gazety Wrocławskiej” poruszaliśmy kwestię zatrudnienia Sałkowskiego na odpowiedzialnym stanowisku szefa komunikacji.
Kibice nie odpuszczali także Skrzakowi, który - warto zaznaczyć - miał tylko tworzyć treści wideo, będąc operatorem, a nie samodzielnym autorem. Mimo wszystko prezes zwolnił obu.
Tu dochodzimy do sedna sprawy. Po tej decyzji zaskakująco wiele osób zaczęło pytać nas o przeszłość Patryka Załęczęngo. Ta na pierwszy rzut oka nie budziła większych podejrzeń. Owszem, ma w CV pracę w szeregu miejskich spółek, ale czy to coś dziwnego, skoro piłkarski Śląsk de facto jest jedną z nich? Ok, nie był wcześniej ani prezesem, ani nawet nie był w zarządzie żadnej spółki, więc jego kompetencje budziły wątpliwości.
Kibicom chodziło jednak o coś innego niż suche kompetencje. Okazuje się bowiem, że Załęczny miał w przeszłości sympatyzować ze znienawidzonym we Wrocławiu Widzewem Łódź. Poszlak jest kilka. Jedną z nich dostarczył już w kwietniu 2016 roku ówczesny szef działu marketingu Śląska Wrocław - Radosław Bąk. W wywiadzie udzielonym portalowi SLASKnet.com powiedział, że pracę rozpoczął od rozmów z pracownikami. Efekt był taki, że niektórzy zostali zwolnieni.
– Oprócz powodów ściśle merytorycznych pojawiły się również inne aspekty. Zawsze podkreślam, że chciałbym, aby w Śląsku pracowali ludzie, którzy ten klub kochają, mają go w sercu i się z nim identyfikują, dla których nie jest to zwykłe miejsce pracy. Niezrozumiałe dla mnie było to, że pracowali w Śląsku kibice innych klubów piłkarskich i to jeszcze takich, które się nie najlepiej kojarzą i nie są we Wrocławiu lubiane – mówi we wspomnianym wywiadzie Bąk. Całość można przeczytać TUTAJ.

Nie jest tajemnicą, że jednym z tych pracowników był Załęczny, który właśnie wtedy rozstał się ze Śląskiem.

Nasze źródło potwierdza, że w jego przypadku chodziło konkretnie o Widzew, czego w szczerej rozmowie dzisiejszy prezes WKS-u miał nie kryć.
– Tutaj mogę przyznać, że faktycznie przez to straciłem wtedy pracę w Śląsku. Przecież nie wyprę się ojca, a mój tato grał w kilku łódzkich klubach, w tym oczywiście w Widzewie. To chyba normalne, że dobrze się życzy klubowi, w którym gra tak bliski członek rodziny – powiedział nam dziś Załęczny zapewniając jednocześnie, że nie nazwałby siebie kibicem Widzewa. W późniejszych czasach nawet wraz ze wspomnianym ojcem chodził na mecze Śląska.
Wróćmy do pracy w lokalnej rozgłośni, a konkretnie w Radiu Rodzina. Tam dzielił redakcję z red. Patrycją Jenczmionka, przez co oboje całkiem dobrze się znają. W poniedziałek (18 września) Załęczny był gościem Jenczmionki w porannej audycji na żywo. Na sam koniec dziennikarka zadała swojemu rozmówcy dość niewygodne pytanie.
Brzmiało ono: „A jest w pana sercu cały czas Widzew Łódź? Kiedyś tej barwie pan kibicował”.
Załęczny automatycznie zaprzeczył. Zapewnił, że jego serce jest już zielone, a praca w Śląsku Wrocław jest dla niego spełnieniem marzeń. Wprawdzie jego najbliższa rodzina pochodzi z Pabianic i faktycznie kibicowało się tam Widzewowi, ale on sam jest Dolnoślązakiem.
W (nie)pełnej wersji rozmowy, która została opublikowana na stronie internetowej Radia Rodzina (TUTAJ, nagranie na końcu artykułu), to pytanie zostało wycięte. Badając tę sprawę, ustaliliśmy, że zostało wycięte na prośbę samego Załęcznego. Rozmowę nagrywał jednak jeden z kibiców, który podesłał nam prawdziwe zakończenie wywiadu z prośbą o wyjaśnienie.
Dkozonstar · Patryk Załęczny w Radiu Rodzina
Poprosiliśmy o komentarz autorkę wywiadu red. Patrycję Jenczmionkę z Radia Rodzina. Interesowało nas, kto i dlaczego wyciął ten fragment i czy faktycznie Załęczny na to nalegał, ale odmówiła komentarza w tej sprawie. Oczywiście zapytaliśmy też samego Załęcznego.
– Potwierdzam, że sam o to poprosiłem. Nie chciałem nakręcać kolejnej afery w tym niełatwym dla nas czasie. Jak już mówiłem, sam pochodzę z Dolnego Śląska, a nie z Pabianic. Na Widzewie byłem może ze trzy razy, a ta ostatnia wizyta była już w momencie, kiedy mierzyliśmy się z łodzianami w lidze, a ja pracowałem w Śląsku – podsumował Załęczny.
Najważniejsze, że całe zamieszanie związane z zatrudnieniem i zwalnianiem pracowników w klubie nie ma przełożenia na warstwę sportową. W miniony piątek Śląsk Wrocław wygrał z Puszczą Niepołomice i jest liderem PKO Ekstraklasy. W sobotę o godz. 15 „Wojskowi” podejmą na Tarczyński Arena Piast Gliwice.
Guder & Janas. "Oburza mnie propozycja dla Marcina Torza"

Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?