Trener Stali zdenerowany przez menadżera Włókniarza Częstochowa

Marek Bluj
Zawodnicy powodowali tumany kurzu, ale nikt nie narzekał na tor, który był wymagający
Zawodnicy powodowali tumany kurzu, ale nikt nie narzekał na tor, który był wymagający Bartosz Frydrych
Michał Finfa, menedżer Włókniarza stwierdził, że stan rzeszowskiego toru nie był najlepszy, czym bardzo mocno zdenerwował Janusza Ślączkę, trenera stalowców

- Skąd takie zarzuty? Żaden zawodnik nie narzekał na tor, a pretensje ma menedżer, który w życiu nie siedział na motocyklu i nie wie, w którą stronę jeździ się na żużlu. Jestem trochę zdziwiony, skąd takie wiadomości? Tor był bardzo dobry- grzmiał Ślączka, któremu po opinii Finfy wyraźnie podskoczyło ciśnienie.

- Od godziny 7 pracowaliśmy przy torze, aby był bezpieczny dla zawodników. Pan Finfa był na nim o godzinie 10 i gdyby miał uwagi mógł je zgłosić do komisarza. Nie zrobił tego, bo nie miał żadnych argumentów - tłumaczy coach „Żurawi”. - Po meczu w przeciwieństwie do zawodników, ma coś do powiedzenia, co w dodatku nie jest zgodne z prawdą. Jestem bardzo spokojnym człowiekiem, ale swoimi niesprawiedliwymi zarzutami strasznie mnie zdenerwował. Nie żałuję tego, co powiedziałem, myślę, że już się nie będzie odzwywał na tematy, w których nie jest zorientowany.

Ze względu na prognozy pogody, które mówiły o możliwych burzach w porze spotkania, mecz stalowców z ekipą spod Jasnej Góry miał status zagrożonego, dlatego musiał był mocno ubity, aby ewentualny deszcz nie rozmoczył go do tego stopnia, aby trzeba było odwoływać pojedynek. W pierwszej części spotkania zawodnicy jeździli w tumanach kurzu.

- Oczywiście, można było dolać wody, ale Zbigniew Kuśnierski, komisarz toru, obawiając się burz, nie zdecydował się na taki zabieg. Rzeczywiście, nad niektórymi miejscowościami koło Rzeszowa przeszły burze, stąd uważam, że to była słuszna decyzja - komentuje szkoleniowiec rzeszowskiej ekipy, która po świetnym finiszu w piątym meczu na własnym torze odniosła piąte zwycięstwo.

Pewnie nie byłoby tematu toru, gdyby nie ewidentny fal w czternastym wyścigu Duńczyka Nikołaja Klindta na Macieju Kuciapie. - Odpuściłem ten temat, bo nie chciałem się denerwować, ale Klindt zachował się „średnio” wyjeżdżając na moje pole - krótko ocenia groźny incydent, po którym znalazł się pod bandą sam poszkodowany.

Tymczasem zdaniem menedżera Włókniarza w pierwszym łuku rzekomo miała być koleina, na której pociągnęło Klindta. - To nieprawda. Cały czas patrzył w prawo i kiedy zoabaczył, że Maciek go wyprzedza zmienił tor jazdy powodując wypadek. Wina Duńczyka była ewidentna, sędzia słusznie go wykluczył i dodatkowo ukarał żółtą kartką - kończy tę kwestię Ślączka.

Wszystko dobre, co się dobrze kończy. Stal Betad Leasing odniosła zwycięstwo, Kuciapa już praktycznie nie odczuwa skutków upadku. - Nie był to ławy mecz, dlatego zwycięstwo bardzo cieszy. Zadowolony jestem ze swojego dorobku i jazdy, zwłaszcza w końcówce, kiedy mogłem wygrywać biegi. To najważniejsze. Cieszę się także z tego, że jest już wyjście spod taśmy, bo tego mi brakowało - komentuje sukces Kuciapa.

- Jestem zadowolony. Gdyby we Włókniarzu jechali Rafał Trojanowski i Artur Czaja, znający nasz tor, o zwycięstwo byłoby o wiele trudniej. To jednak nie nasze zmartwienie. Nasi chłopcy spisali się, jak trzeba - chwali całą swoją drużynę Ślączka zapraszając w czwartek na godzinę 17, na półfinał Śrebrnego Kasku, który został przeniesiony z Gniezna do Rzeszowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Trener Stali zdenerowany przez menadżera Włókniarza Częstochowa - Nowiny

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24