Wisła Kraków. Bartosz Talar: Jestem gotowy, żeby grać w pierwszym zespole

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Bartek Ziółkowski/wislakrakow.com
- Powiem tak - każdy jest do przeskoczenia. Tak naprawdę trzeba codziennie ciężko pracować i czekać na swoją szansę. Wierzę, że ja ją dostanę, a wtedy po prostu dzięki odpowiedniemu przygotowaniu ją wykorzystam - mówi piłkarz Wisły Kraków Bartosz Talar.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

- Ma pan poczucie, że cierpliwość popłaca?
- Coś w tym jest, bo jakby na to nie patrzeć, w końcu zacząłem dostawać minuty w pierwszym zespole. Ująłbym to jednak chyba trochę inaczej. Nie tyle cierpliwość, co przede wszystkim praca popłaca. Jej było bardzo dużo w tym okresie, w którym nie grałem. I zaczyna to przynosić efekty.

- Zapytam wprost - był pan zły, gdy został odstawiony od pierwszej drużyny?
- Byłem, byłem zły. To nawet nie była kwestia tego, że zostałem przesunięty do drugiej drużyny, tylko, że nie dostawałem tych minut w pierwszym zespole. Wydawało mi się, że pracuję wystarczająco ciężko, że prezentuję się wystarczająco dobrze na treningach, żeby dostać szansę w pierwszym zespole. Widocznie jednak tak nie było, skoro szansy nie dostawałem. I widocznie w ostatnim okresie to się zmieniło, skoro trener dostrzegł zmianę w mojej grze i szansę zaczął dawać.

- Trener Radosław Sobolewski mówił, że były rozmowy, że tłumaczono panu, jaką drogą musi pan iść, żeby dojść do takiego momentu, kiedy szansę pan otrzyma. Po takich rozmowach było łatwiej przyjąć do wiadomości, że trzeba zbierać minuty w drugiej drużynie, żeby dostać się do pierwszej?
- Rozmowy faktycznie były, ale mój problem polegał przede wszystkim na sprawach zdrowotnych. Pierwszą kontuzję złapałem w okresie przygotowawczym, drugą na początku sierpnia. Dlatego potrzebowałem trochę czasu, żeby wrócić przede wszystkim do stuprocentowej sprawności fizycznej. I do pełnego przygotowania do gry w meczach. Czas płynął, czas pracował dla mnie i wydaje mi się, że dzisiaj już jestem w takim momencie, gdy mogę powiedzieć, że jestem gotowy, żeby grać w pierwszym zespole. I tak samo zaczyna do sprawy podchodzić trener, skoro dostaję swoją szansę.

- Ma pan poczucie, że mecze w IV lidze pomogły panu dojść do dzisiejszej dyspozycji? Tam dominujecie praktycznie w każdym spotkaniu.
- Tak to rzeczywiście wygląda, że praktycznie w każdym meczu przeważamy, jesteśmy drużyną lepszą, ale to nie jest tak, że skoro jest to niższa klasa rozgrywkowa to te spotkania niewiele dają. Wprost przeciwnie, mogę to powiedzieć z pełnym przekonaniem, że gra w rezerwie bardzo mi pomogła dojść do wyższej formy. Przede wszystkim fizycznej, ale również technicznej, bo w tych meczach dużo gramy piłką, a to pomaga w takim boiskowym obyciu. Czymś, co jest niezwykle ważne.

- Z perspektywy boiska odczuwa pan dużą różnicę w grze w IV lidze i np. w Pucharze Polski z Lechią Gdańsk, bo w tym meczu dostał pan szansę występu w nieco większym wymiarze?
- Gra jest inna, ale to po części wynikało z mojego ustawienia. W rezerwach grałem na skrzydle lub na pozycji numer „dziesięć”. W meczu z Lechią wyszedłem na boisko nieco niżej, bo na pozycji numer „osiem”. Ale co do samej gry… No powiem szczerze, że nie powiedziałbym, żebym odczuwał jakąś wielką różnicę. I w rezerwach i w tym meczu z Lechią staraliśmy się jak najdłużej utrzymywać przy piłce. Więcej było chyba więcej podobieństw niż różnic.

- Rozmawiamy po krótkim obozie w Arłamowie. Jak się pan czuje po tych kilku dniach w Bieszczadach?
- Myślę, że ten obóz to był dobry pomysł i wykorzystaliśmy go na tyle, na ile byliśmy w stanie. Pięć dni pracowaliśmy mocno, ale też rozsądnie. Jestem pewien, że drużyna będzie bardzo dobrze przygotowana do dalszej części sezonu.

- W sparingu z ekstraklasową Stalą Mielec zagrał pan ponad godzinę. Mimo iż był to tylko mecz kontrolny, to widać było z boku, że obie strony podeszły do niego bardzo poważnie.
- Tak, bo mecz jest najlepszą formą treningu. I tak do tego podeszliśmy. Uważam, że graliśmy dobrze. Może tylko w samej końcówce, w ostatnich minutach było widać zmęczenie tym obozem, pracą, jaką na nim wykonaliśmy. To się nałożyło, ale mimo wszystko uważam, że wykorzystaliśmy 90 minut sparingu ze Stalą, żeby dobrze przetrenować pewne rzeczy przed kolejnymi meczami.

- Wskoczył pan na dzisiaj do meczowej kadry, ale konkurencja na pozycjach „sześć”, „osiem” w Wiśle jest naprawdę duża. Ciężko sobie wyobrazić np., że nagle ze składu wypadnie Marc Carbo. Jak zatem podchodzi pan do kolejnych kroków w tym zespole?
- Powiem tak - każdy jest do przeskoczenia. Tak naprawdę trzeba codziennie ciężko pracować i czekać na swoją szansę. Wierzę, że ja ją dostanę, a wtedy po prostu dzięki odpowiedniemu przygotowaniu ją wykorzystam.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Bartosz Talar: Jestem gotowy, żeby grać w pierwszym zespole - Gazeta Krakowska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24