Wisła Kraków. Kto traci punkty u siebie ze słabymi, nie awansuje do ekstraklasy

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Andrzej Banaś
Dwa zwycięstwa w ośmiu meczach, zaledwie dziesięć punktów na koncie i jedenaste miejsce w tabeli I ligi. Start Wisły Kraków w sezonie 2023/2024 jest na razie fatalny. Dla kibiców „Białej Gwiazdy” najgorsze jest jednak to, że patrząc na grę, nie za dużo jest przesłanek do optymizmu w kontekście kolejnych meczów ich drużyny.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Wisła awansowałaby do ekstraklasy już w poprzednim sezonie, gdyby nie gubiła tak łatwo punktów z najsłabszymi drużynami ligi. Jak pamiętamy spadek do II ligi w sezonie 2022/2023 zaliczyły Skra Częstochowa, Chojniczanka Chojnice i najsłabsza w całych rozgrywkach Sandecja Nowy Sącz. Tylko pierwszą z wymienionych ekip „Biała Gwiazda” ograła dwukrotnie. W starciach z Chojniczanką i Sandecją straciła natomiast aż siedem punktów, na co złożyła się porażka w Chojnicach i dwa remisy z zespołem z Małopolski. Wystarczy rzut okiem na końcową tabelę poprzedniego sezonu, żeby zobaczyć, że nawet porażki z ŁKS-em, Ruchem Chorzów czy Puszczą Niepołomice nie zatrzymałyby Wisły, gdyby konsekwentnie potrafiła ogrywać outsiderów. Te siedem punktów więcej dałoby bowiem krakowianom po prostu pierwsze miejsce i pewny awans.

Dlaczego wspominamy o tym akurat teraz? Bo z ośmiu meczów, jakie Wisła rozegrała już w tym sezonie, dwa rozegrała z zespołami, które wystartowały do rozgrywek po prostu fatalnie, czyli ze Stalą Rzeszów i Chrobrym Głogów. Obie te ekipy zajmują obecnie dwa ostatnie miejsca w tabeli, ale krakowianie ani jednej z nich nie byli w stanie pokonać i to na swoim terenie! Stracili w tych meczach cztery punkty, a gdyby zrobili po prostu to, co w takich spotkaniach było ich obowiązkiem, dzisiaj mieliby tyle samo punktów, co szósty w tabeli GKS Katowice, a do drugiego GKS Tychy traciliby zaledwie dwa „oczka”. Sytuacja byłaby zatem wokół zespołu trenera Radosława Sobolewskiego diametralnie różna. Jak jednak widać, właśnie takimi meczami można przegrać awans.

Wisła już w połowie września sama narobiła sobie dużych problemów, sama ustawiła się w sytuacji gry „na musiku”. A to oznacza również nerwowość, z którą jak pokazał sobotni mecz z Chrobrym wiślacy nie radzą sobie dobrze. Zresztą mówił o tym już po końcowym gwizdku Radosław Sobolewski: - Zdawało się, że dobrze weszliśmy w mecz, ale popełniliśmy błąd w ustawieniu i straciliśmy szybko bramkę. Przyniosła ona sporo nerwowości i choć później atakowaliśmy, mieliśmy sytuacje, strzeliliśmy bramkę wyrównującą, to jakoś nie potrafiliśmy pozbyć się tej nerwowości. Brakowało wzięcia odpowiedzialności za piłkę, zaryzykowania, większego polotu, większej fantazji i to mi się rzucało w oczy przez 90 minut.

To nie rokuje dobrze na przyszłość, bo skoro zespół nie radzi sobie z presją, gdy traci bramkę na początku meczu z ostatnią drużyną w tabeli, to jak będzie radził sobie z drużynami mocniejszymi, które nie będą broniły się tak kurczowo jak głogowianie?

Pierwszy taki test czeka Wisłę już w sobotę, gdy zagra z Motorem w Lublinie. Jak na beniaminka to podopieczni Goncalo Feio spisują się bardzo dobrze. Motor zajmuje trzecie miejsce z identycznym dorobkiem punktowym, co drugi GKS Tychy. A to oznacza, że nad „Białą Gwiazdą” ma sześć punktów przewagi. Ewentualna porażka krakowian oznaczać będzie, że po dziewięciu kolejkach będzie już przepaść do miejsc gwarantujących bezpośredni awans.

Warto przy tym dodać, że z czterech meczów, jakie Motor rozegrał na stadionie w Lublinie, tylko raz przegrał, z Górnikiem Łęczna. Dwukrotnie natomiast wygrywał i jeden raz zremisował. Nie jest to drużyna bez wad, ale jedno trzeba jej oddać, walczy zawsze do końca i potrafi wręcz wyszarpać wygraną nawet gdy długo jej nie idzie. Czyli dokładnie odwrotnie niż obecna Wisła. Dość powiedzieć, że oba domowe mecze Motor wygrał 3:2 z Zagłębiem Sosnowiec i Stalą Rzeszów po golach zdobytych w doliczonym czasie gry. A gdyby ktoś miał wątpliwości i twierdził, że to tylko przypadek, to dodajmy, że w doliczonym czasie gry lublinianie strzelili również gola w wyjazdowym meczu z Lechią Gdańsk, co przyniosło im wygraną 1:0.

I z takim właśnie zespołem zagra w sobotę o godz. 17.30 Wisła. Będzie to zatem dla „Białej Gwiazdy” spotkanie o powrót do rzeczywistej walki o awans do ekstraklasy. I o odzyskanie zaufania kibiców, tak mocno nadszarpniętego ostatnimi meczami. Czy będzie to również mecz ostatniej szansy dla Radosława Sobolewskiego w roli trenera Wisły? Nawet jeśli w ostatnią sobotę prezes Jarosław Królewski jasno napisał, że trenera nie zwolni i ten ma jego pełne poparcie, to pamiętajmy, że w futbolu tydzień to często cała wieczność…

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wisła Kraków. Kto traci punkty u siebie ze słabymi, nie awansuje do ekstraklasy - Gazeta Krakowska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24