Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Dankiewicz: Medal Grand Prix Janowskiemu się po prostu należy (ROZMOWA)

Dawid Foltyniewicz
Tomasz Gola
Z Wojciechem Dankiewiczem, żużlowym ekspertem Canal+, porozmawialiśmy m.in. o sile Betardu Sparty, roli Grega Hancocka we wrocławskim zespole czy pomysłach na urozmaicenie Grand Prix. – Maciej Janowski to nietuzinkowy zawodnik i życzę mu, aby uporał się z problemami sprzętowymi. Nie wyobrażam sobie, że nie zobaczę go na podium Indywidualnych Mistrzostw Świata, bo cytując klasyka, to mu się po prostu należy. Jego ostatnie występy są niepokojące, ale nie mam wątpliwości, że jego team nie śpi i szuka rozwiązań, aby wrócić na zwycięską ścieżkę – mówi Dankiewicz.

Spodziewał się pan, że po wzmocnieniu Sparty przez Artioma Łagutę wrocławski zespół – na razie na etapie rundy zasadniczej – zdominuje PGE Ekstraligę?
Zdecydowanie widziałem Spartę w gronie zespołów, które będą walczyć o mistrzostwo. Wrocławianom bardzo na tym zależy i można stwierdzić, że w ostatnich latach mieli pecha, bo trafili na czasy piekielnie silnej Unii Leszno. Transfer Łaguty znacząco zwiększył i tak już dużą jakość WTS-u, co pokazuje sytuacja w tabeli. Gdyby nie wpadka w Grudziądzu (44:45 – przyp. red.), ta zdobycz byłaby jeszcze większa. Za chwilę mamy jednak fazę play-off i dotychczasowe punkty będzie można wyrzucić do kosza. Cztery lata temu Unia po rundzie zasadniczej zajmowała czwarte miejsce, a liderem był Falubaz Zielona Góra. Tymczasem w klasyfikacji końcowej obie drużyny zamieniły się pozycjami. Sparta może liczyć na tłumy kibiców, wsparcie miasta i ma piękny stadion. Warto przypomnieć, że w budowie nowego toru uczestniczył Rafał Dobrucki. W czasach, kiedy prowadził on wrocławską ekipę, na Stadionie Olimpijskim oglądaliśmy najwięcej mijanek.

Ewentualny brak złota dla Sparty w tym sezonie należałoby postrzegać jako sporą niespodziankę?
Staram się być dość ostrożnym w rozpatrywaniu tego typu kwestii, zważywszy na problemy sprzętowe i kontuzje, które są zdarzeniami losowymi i często nie sposób ich przewidzieć. Zawodnicy ze światowej czołówki mają ostatnio bardzo napięty kalendarz, praktycznie co tydzień rywalizując w Grand Prix. W Sparcie takich zawodników jest trzech – Maciej Janowski, Artiom Łaguta i Tai Woffinden. Przed drugą rundą Grand Prix na Stadionie Olimpijskim miałem okazję porozmawiać chwilę z Darkiem Śledziem (trenerem Betard Sparty – przyp. red.). Zażartowałem, że teraz ma zapewne chwilę wytchnienia, bo w weekend nie musi przygotowywać zespołu do rozgrywek PGE Ekstraligi. Odparł, że nie do końca tak jest, bo w Grand Prix jedzie trzech jego klubowych podopiecznych. Każdy trener drży o zdrowie swoich żużlowców, bo absencja jednego może wpłynąć na losy całej drużyny.

Wspominał pan o problemach sprzętowych, a z takimi w ostatnich tygodniach zmaga się Maciej Janowski. Kapitan Sparty po starcie często zerka na swój motocykl, z którym dzieje się coś złego.
Żużlowcy mają bardzo mały margines błędu, jeśli chodzi o ustawienia motocykla. Drobna różnica może spowodować, że zawodnik będzie regularnie przewodził stawce albo woził ogony. Regulamin cyklu Grand Prix jest tak skonstruowany, że w fazie zasadniczej można pozwolić sobie na jakieś błędy. Często widzimy w tym sezonie, że dany żużlowiec najpierw wygrywa bieg w fenomenalnym stylu, a kilkanaście minut później ostatni mija linię mety. Analizując wyniki Maćka w ostatnich latach, można zauważyć pewną analogię. Po pierwszych rundach cyklu Grand Prix zwykle znajdował się w ścisłej czołówce klasyfikacji przejściowej. To nietuzinkowy zawodnik i życzę mu, aby uporał się z tymi problemami. Nie wyobrażam sobie, że nie zobaczę go na podium Indywidualnych Mistrzostw Świata, bo cytując klasyka, to mu się po prostu należy. Jego ostatnie występy są niepokojące, ale nie mam wątpliwości, że jego team nie śpi i szuka rozwiązań, aby wrócić na zwycięską ścieżkę.

W mediach dużo mówi się o trójce liderów Sparty, a dobre występy notowali w tym sezonie również przedstawiciele drugiej linii – Gleb Czugunow i Daniel Bewley. Jak wartość dla zespołu Sparty mają ci zawodnicy?
Wrocławska ekipa ma naprawdę bardzo dobrze zbilansowaną formację seniorską. Szczerze podoba mi się, że Sparta od wielu lat buduje zespół w oparciu o perspektywicznych zawodników. Gleb Czugunow niejednokrotnie pokazywał, że potrafi pokonywać rywali ze światowej czołówki i zapisywać „dwucyfrówki” przy swoim nazwisku. Daniel Bewley po wyleczeniu ciężkiej kontuzji również pokazuje się z dobrej strony i udowadnia, że ma papiery na jazdę w PGE Ekstralidze. Brytyjczyk dysponuje dobrym sprzętem, czego efekty widzimy na torze. Uważam, że obaj są żużlowcami, którzy nie będą schodzić z pewnego poziomu. Powiem więcej – myślę, że będą spisywać się coraz lepiej. Muszą jednak ustabilizować swoją formę, bo dobre występy przeplatają słabszymi. Należy zaznaczyć, że wciąż są młodymi zawodnikami, którzy mają w sobie dużą ambicję, aby się rozwijać.

Przed sezonem Spartę wzmocnił nie tylko Artiom Łaguta, ale i Greg Hancock, który dołączył do sztabu szkoleniowego. Taka postać jak Amerykanin może znacząco wpłynąć na rozwój młodzieży?
Zdecydowanie tak. Taka gwiazda jak Greg samą swoją osobowością jest w stanie wnieść bardzo dużo w umysły tych młodych chłopaków, którzy zaczynają jazdę na żużlu. Pamiętam czasy, gdy Hans Nielsen jeździł w Pile, a Leigh Adams w Lesznie. Wystarczyło, aby któryś z nich chwycił manetkę gazu w motocyklu należącym do juniora i powiedział, że wszystko jest w porządku. Od razu morale młodzieży rosło. Jeśli wielki mistrz powiedział dobre słowo albo udzielił jakiejś wskazówki, bez wątpienia działa to pozytywnie na psychikę. Chciałbym zaznaczyć, że Greg to przesympatyczny człowiek, a na dodatek prawdziwy inżynier w żużlowym świecie. Z tej współpracy Sparta może wynieść sporo dobrego. Mam na myśli nie tylko korzyści wynikające ze szkolenia młodzieży, ale także pomocy Amerykanina dla pierwszego zespołu. Janowski, Łaguta i Woffinden także zapewne chętnie usłyszą wszelkie porady.

W ostatnich czterech sezonach po złoto Drużynowych Mistrzostw Polski sięgała Unia Leszno, która w tym roku do końca rundy zasadniczej walczy o udział w play-offach. Co jest największą bolączką mistrzów Polski?
Myślę, że formacja juniorska, ale to naturalne, że zespół, który miał doskonałych dwóch młodzieżowców – Bartosza Smektałę i Dominika Kuberę – w końcu będzie miał w tym względzie okres posuchy. Wspomniana dwójka długo blokowała miejsce w składzie młodszym zawodnikom. Na dobrą sprawę silni juniorzy potrafią decydować o ostatecznych rozstrzygnięciach w PGE Ekstralidze i dają trenerom spore pole manewru, jeśli chodzi o taktykę. Smektałę i Kuberę można było spokojnie wykorzystywać jako silną rezerwę taktyczną czy zwykłą. W tym roku skład jest oparty na piątce seniorów, ale 16-letni Damian Ratajczak już pokazywał, że Unia może mieć z niego sporo pożytku w przyszłości. Leszczynianom przydałoby się też, aby skuteczność poprawił Piotr Pawlicki – przede wszystkim na domowym torze. On jednak w każdej chwili może odpalić i być może Unia ponownie będzie groźna dla Sparty. Bardzo prawdopodobne, że obie drużyny zmierzą się w półfinałach.

W tym roku niższe rejony tabeli okupowały GKM Grudziądz, Falubaz Zielona Góra i Apator Toruń. Te zespoły spisywały się na miarę swojego potencjału czy któryś z nich zawiódł?
Przed sezonem wielu ekspertów stawiało, że pięć drużyn będzie walczyło o play-offy, a trzy o utrzymanie. Aktualna tabela pokazuje, że tak faktycznie się stało. Sam z jednej strony cieszę się, że tegoroczny układ sił ułożył się właśnie w taki sposób. Nie było jednoznacznego kandydata do spadku, jakim w ubiegłym sezonie był ROW Rybnik czy w poprzednich latach inne ekipy będące wyraźnymi outsiderami. Mamy więc teraz dwie grupy walczące o różne cele – mistrzostwo i o to, aby nie spaść. Cały czas się zastanawiam, czy zamknięcie tej ligi nie byłoby przypadkiem dobrym pomysłem. Obecnie jest to teraz oczywiście niemożliwe. Moim zdaniem PGE Ekstraliga jest na tę chwilę idealnie zbilansowana, jeśli chodzi o kadry wszystkich zespołów, o czym świadczy fakt, że dopiero ostatnia kolejka rundy zasadniczej będzie decydowała o ostatecznej kolejności w tabeli przed play-offami i spadku.

W Lublinie przekroczono półmetek tegorocznego cyklu Grand Prix. Na tym etapie sezonu jest pan w stanie pokusić się o przewidywanie, kto sięgnie po tytuł?
Mocno trzymam kciuki za Bartka Zmarzlika, choć bardzo lubię też Artioma Łagutę, który na marginesie również ma polski paszport. Moje serce jest jednak biało-czerwone, dlatego chciałbym, aby medal zdobył także Maciek Janowski, dzięki czemu niemal całe podium byłoby zarezerwowane przez Polaków. Wracając do Zmarzlika – mieliśmy okazję oglądać wielu wybitnych żużlowców: Tony’ego Rickardssona, Ivana Maugera, Jasona Crumpa czy Grega Hancocka, ale sam nigdy nie widziałem zawodnika takiego formatu jak Bartek. Według mnie to potencjalny kandydat do pobicia rekordu wszech czasów pod względem liczby tytułów indywidualnego mistrza globu. Uważam, że w obecnej stawce Grand Prix to jedyny zawodnik, który nawet mimo słabszej dyspozycji sprzętowej wciąż potrafi skutecznie punktować.

Po dwóch tytułach indywidualnego mistrza świata Bartosza Zmarzlika już teraz można uznawać za najlepszego polskiego żużlowca wszech czasów czy to miano wciąż należy zachowywać dla Tomasza Golloba?
Moim zdaniem jeszcze w tym momencie obaj panowie powinni stawać ex æquo na najwyższym stopniu podium. Trzeba zaznaczyć, że Tomasz Gollob startował w cyklu Grand Prix w zdecydowanie trudniejszych czasach dla polskiego żużla. W pewnym stopniu przecierał on szlaki swoim młodszym kolegom po fachu i pokazywał, co trzeba zrobić, aby stać się wybitnym zawodnikiem. Zmarzlik z kolei jest z innego pokolenia, ale już jest bardzo utytułowany, a mam wrażenie, że to dopiero początek i przed nim jeszcze wiele sukcesów. Nie chciałbym zatem jakkolwiek szeregować naszych największych asów. I jeden, i drugi imponowali w nieco innych epokach żużlowych. Każdemu z nich należy się jednak naprawdę ogromny szacunek i podziękowania za to, co zrobili dla rozwoju tej dyscypliny w naszym kraju.

Sezon 2021 jest drugim z rzędu, kiedy w poszczególnych miastach organizowane są po dwie rundy Grand Prix w trakcie jednego weekendu. Podoba się panu taka formuła?
Ten system bardzo mi się podoba, choć domyślam się, że dla zawodników może być on dość męczący, zważywszy na natłok innych zawodów. To przede wszystkim świetne rozwiązanie dla kibiców, którzy mogą wybrać się na iście żużlowy weekend, przy okazji pozwiedzać piękne miasta. Rozmawiając o organizacji cyklu, chciałbym wspomnieć, że od pewnego czasu mam marzenie, aby zobaczyć tzw. super Grand Prix. Zamiast nudnego toru w Pradze można by przenieść się do Pardubic, gdzie odbywałyby się wyścigi z udziałem sześciu żużlowców. Choćby w tym jednym turnieju można byłoby zachować system, w którym zawodnicy zbierają punkty na torze, a nie za określone miejsce po zakończeniu rywalizacji. Uważam, że byłoby to ciekawe urozmaicenie rozgrywek, ale na razie pozostaje to jedynie w sferze moich marzeń.

Do obecnego systemu punktacji w Grand Prix, gdy przyznaje się punkty za dane miejsce na koniec zawodów, a nie zdobycze na torze, mogliśmy się przyzwyczaić, lecz mimo tego wciąż wzbudza on sporo dyskusji. Który system pan woli?
Najprawdopodobniej nigdy nie doświadczymy sytuacji, gdy wszyscy żużlowcy w stawce Grand Prix będą zadowoleni ze sposobu, w jaki przydziela się punkty do klasyfikacji przejściowej. Regulamin został jednak uchwalony i trzeba go respektować. Pamiętam, że kiedy Bartosz Zmarzlik w 2019 roku po raz pierwszy zostawał mistrzem świata, Leon Madsen powiedział, że gdyby już w tamtym sezonie przyznawano punkty za zajęcie poszczególnych miejsc w turnieju, to on cieszyłby się z tytułu. Teraz jesteśmy szczęśliwi, bo Bartek jest na prowadzeniu. Ale gdyby w którejś z rund powinęła mu się noga i nie awansowałby do finału po świetnej fazie zasadniczej, zapewne głośno byśmy narzekali. Maciej Janowski w Lublinie kończył zawody na niskich pozycjach i ma to wyraźne przełożenie na klasyfikację. Na tor Motoru przyjeżdżał jako lider, a w tej chwili jest piąty.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

echodnia Jacek Podgórski o meczu Korony Kielce z Pogonią Szczecin

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wojciech Dankiewicz: Medal Grand Prix Janowskiemu się po prostu należy (ROZMOWA) - Gazeta Wrocławska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24