Rzeszowianie przyjechali do Gdańska z jasnym zamiarem. Chcieli zrewanżować się drużynie Lotosu Trefla za porażkę w ćwierćfinale Pucharu Polski. Ale im się to nie udało. Gdańszczanie po raz kolejny okazali się górą, ponownie triumfując po tie-breaku.
- Mecze z Asseco Resovią są zawsze dla mnie bardziej emocjonalne, podobnie jak spotkania z Indykpolem AZS-em Olsztyn. Pomijając moją przeszłość, to przecież rzeszowski klub zawsze stawiany jest w gronie faworytów do zdobycia mistrzostwa, Pucharu Polski i walki w Lidze Mistrzów. Gramy więc wtedy przede wszystkim ze świetnym zespołem, który posiada w swoim składzie 15 utytułowanych zawodników. To nigdy nie są łatwe mecze, ale dwa ostatnie wygraliśmy i bardzo się z tego cieszymy. To niesamowite! - mówi Wojciech Grzyb, środkowy Lotosu Trefla.
Mimo że gdańszczanie kontrolowali większą część pierwszej partii, to jednak ostatecznie ją przegrali. Wydawało się, że to może podciąć im skrzydła. Rzeczywistość okazała się jednak inna. Podopieczni trenera Andrei Anastasiego szybko podnieśli się z kolan.
- Po pierwszym secie uwierzyliśmy, że jesteśmy w stanie powalczyć o wygraną. Ten set, mimo porażki, dał nam nadzieję i ostatecznie udało nam się rozstrzygnąć ten mecz na swoją korzyść - dodał Grzyb.
Teraz gdańskich siatkarzy czeka jeszcze trudniejsza potyczka. W najbliższą sobotę zagrają na wyjeździe z mistrzem Polski i aktualnym liderem tabeli PlusLigi, zespołem Zaksy Kędzierzyn-Koźle.
Opracował: ŁŻ
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
