Andrzej Bargiel: Nie czuję, że z kimś się ścigam i walczę, po prostu staram się czerpać z tego radość

Artur Bogacki
Artur Bogacki
Andrzej Bargiel
Andrzej Bargiel Adam Jastrzębowski
Doświadczony skialpinista Andrzej Bargiel opowiada o swojej górskiej i sportowej pasji. W lipcu podejmie próbę wspinaczki na dwa ośmiotysięczniki w Karakorum w Pakistanie – Gaszerbrum I i II - i zjechanie z nich na nartach.

Igrzyska Europejskie, na których otwarcie był pan zaproszony, w tym roku rozgrywane są w Polsce. Taka impreza budzi jakieś emocje?
Na pewno dobrze, że się coś dzieje, bo takie wydarzenia sportowe zawsze te emocje generują. Mamy zawodników, którzy mogą wywalczyć o jakieś minima i to jest największa wartość dla nich. Nie jestem w to aż tak zaangażowany, by zrozumieć, na jakiej podstawie były dobierane dyscypliny, bo to taki mix, jest nawet sport zimowy, czyli skoki narciarskie. To tak naprawdę eksperyment. Jeżeli to w jakiś sposób pomaga sportowcom, mają większe szanse na przykład na stypendia, na rozwój swojej kariery, to uważam, że to ma sens. Największą wartością jest to, że sportowcy mogą powalczyć dla siebie o jakąś przestrzeń, żeby spokojniej trenować i mieć finansowanie.

Pan wywodzi się ze środowiska sportów narciarskich. Patrząc na Kraków i Małopolskę jako organizatora igrzysk europejskich, to może będzie to jakiś krok w stronę zwiększenia szans na zimowe igrzyska olimpijskie w regionie. Jeśli pokażemy, że umiemy dobrze przeprowadzić takie zawody, to będzie o to łatwiej?
Tylko nie wiem, czy to jest ta sama liga, żeby ktoś to brał pod uwagę. Na pewno organizacyjnie to jest cenne doświadczenie dla osób, które tym się zajmują. Patrząc w przyszłość, to może mieć wartość przy staraniu się o jakieś duże imprezy. Uważam, że skoro trafiła się taka okazja, to może i dobrze, że z tego skorzystaliśmy.

Teqball czy padel przemawia do pana wyobraźni? Może coś innego?
Raczej skoki narciarskie, mamy je Zakopanem, a nigdy nie byłem na letnim konkursie. Dla mnie to i tak raczej oglądanie w telewizji. Mam teraz swoje misje sportowe, więc nie mam za dużo wolnego czasu.

Pan zajmuje się szeroko rozumianym sportem, ale nie dyscypliną z bezpośrednią rywalizacją, nie bierze pan udział w zawodach jako takich. Nie żal czasem, że ktoś inny zdobywa medale olimpijskie?
Ja przez wiele lat startowałem też w zawodach, ta rywalizacja była moim celem, lecz to się szybko skończyło. Może dużo za wcześnie, ale cieszę się, że udało mi się ten potencjał ze sportu zawodniczego wykorzystać przy robieniu innych rzeczy. Chyba już trochę wyrosłem z tego, mam na myśli, że chęć rywalizacji przerodziła się w pasję robienia czegoś bardziej dla siebie. Traktuję to tak bardziej osobiście. Nie czuję, że z kimś się ścigam i walczę, po prostu staram się czerpać z tego radość. To są takie wyzwania, które sam sobie narzucam.

Mimo wszystko jest to pewna forma rywalizacji, choć nie bezpośrednia. Bo chodzi o pewne osiągnięcia, których nikt wcześniej nie miał.
To nie jest istotne. To jest ciekawsze z punktu widzenia procesu, bo jeżeli ktoś czegoś nie zrobił, to ty musisz stworzyć na to jakiś pomysł, użyć swoich kompetencji, talentów, żeby te problemy rozwiązać, ułożyć strategię. Jeżeli to się wszystko składa, to na pewno daje to dużo satysfakcji. Nie podchodzę do tego w taki sposób, że chcę coś zrobić pierwszy czy najszybciej - i to jest dla mnie najważniejsze. Tak jak mówię, to są złożone rzeczy i czasem przez lata trzeba pracować nad tą swoją pasją i być w górach, żeby w ogóle rozumieć, z czym to się je i by potrafić te detale wyłapywać.

Czy takie kolejne "zaplanowane" osiągnięcia za każdym razem dają satysfakcję?
Tak. Musisz mieć cel, bo inaczej nie masz motywacji do codziennego angażowania się, do starania się, by jak najlepiej przygotować się i w ogóle trenować. Generalnie nie zawsze jest tak, że wychodzisz z uśmiechem na twarzy i wszystko co chcesz, dzieje się bezboleśnie.

Tymi wyczynami w narciarstwie wysokogórskim zbudował pan sobie, nie tylko w Polsce, markę człowieka, który przełamuje granice i ma osiągnięcia, których nikt inny nie ma i może nie będzie miał. Postrzega pan siebie jako osobę, która wyznacza pewne trendy?
Nie wiem, nigdy się nad tym w ten sposób nie zastanawiałem. Z mojej perspektywy wygląda to tak, że zawsze byłem ciekawy różnych rzeczy i z tej ciekawości coś udało mi się zrobić. Miałem też dużo szczęścia, bo tak naprawdę ważne jest to, by gdzieś na swojej drodze w życiu spotykać ludzi, którzy pomogą ci, nauczą cię czegoś. Tak to u mnie wyglądało. Zawsze marzyłem, o tym, by jeździć na nartach właśnie w Himalajach i chciałem tego spróbować. Udało się i to na pewno jest fajne, bo to duży przywilej, że mogę wyjeżdżać w góry i te najwyższe eksplorować. Staram się nie przeginać. Taki duży projekt, gdzie mnie nie ma dłużej w domu, to może być raz w roku, inaczej to później bardzo komplikuje inne rzeczy. Myślę, że tak jest rozsądnie i jest w tym równowaga.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Andrzej Bargiel: Nie czuję, że z kimś się ścigam i walczę, po prostu staram się czerpać z tego radość - Dziennik Polski

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24