RELACJA I GALERIA ZDJĘĆ Z MECZU CERRAD CZARNI RADOM - MKS BĘDZIN - TUTAJ.
- W tym sezonie nie mamy łatwych meczów. Cały czas jest nerwowo, drużyna stara się uatrakcyjnić każde spotkanie. W dwóch pierwszych setach postanowiliśmy gonić przeciwnika, ale cieszymy się z trzech punktów i momentami dobrej gry, ale na pewno nie takiej, z jakiej byłbym w stu procentach zadowolony. Najważniejsze jest jednak zwycięstwo. Na przykład w Warszawie graliśmy fajnie, a nie zdobyliśmy żadnego punktu. Tutaj liczyła się zdobycz do tabeli, ona jest i to jest najważniejsze. Cieszę się, że zagraliśmy bardzo dobrze w zagrywce. Zepsuliśmy 12 serwisów, ale mieliśmy 11 asów. To miało duży wpływ na zwycięstwo - podkreślał Robert Prygiel, szkoleniowiec Cerradu Czarnych.
Szczególnie premierowa odsłona nie rozpieściła kibiców wysokim poziomem.
- Pierwszy set piątkowego meczu był bardzo słaby. Dużo błędów własnych, nerwowości, słabe widowisko w tej partii. My serią zagrywek Dimy (Teryomenko - przyp.red.) dogoniliśmy przeciwnika i odskoczyliśmy później, co nam pozwoliło wygrać. Potem w drugim i trzecim secie już nam się trochę łatwiej grało, ale nie był to porywający mecz. Mogę jednak do końca sezonu nie grać ładnie, ale wygrywać - zaznaczył trener.
We wspomnianej pierwszej partii słabo spisywał się atakujący Jakub Ziobrowski, który skończył zaledwie jeden na siedem ataków (14% skuteczności). Potem młody zawodnik zdecydowanie poprawił jednak swoją grę i spotkanie zakończył z efektywnością na poziomie 48 procent.
- Na pewno mamy nad czym pracować. Na boisku były ogromne emocje, duża presja. Ja niektórych swoich zawodników w tym spotkaniu nie poznawałem. Było widać dużą tremę, choćby u Kuby Ziobrowskiego, ale dobrze, że od drugiego seta się odblokował i zaczął grać tak, jak powinien. To pozytywne, że w trakcie spotkania ten młody zawodnik potrafił się odbudować i pomóc drużynie. Kuba robił w tym spotkaniu momentami rzeczy, których na ogół nie robi, jeśli chodzi o dojście do ataku czy wystawę z pola. Najważniejsze jednak, że wrócił do gry i dużo nam pomógł w kolejnych etapach tego spotkania - podkreślał Robert Prygiel.
Wygrana pozwoliła radomianom nabrać nieco oddechu i odskoczyć od dolnej czwórki tabeli. Trener Prygiel jednak przestrzega, że do zakończenia sezonu pozostało jeszcze wiele spotkań.
- Jeszcze jest za wcześnie, aby patrzeć na tabelę. Kolokwialnie mówiąc, musimy spiąć gacie i walczyć - zaznaczył.
Jednym z głównych bohaterów tego pojedynku był Wojciech Żaliński, który zakończył spotkanie ze skutecznością w ataku na poziomie 52 procent. Dużo też przyjmował - 23 razy (57% przyjęcia pozytywnego), a do tego dołożył aż pięć asów serwisowych i trzy bloki. Zasłużenie zdobył tytuł MVP.
- Mój komentarz do gry Wojtka Żalińskiego w tym spotkaniu? W końcu. Myślę, że to wystarczy - skomentował krótko szkoleniowiec.
- Mam nadzieję, że będę przedstawiał taką wersję siebie jak najczęściej - dodał kapitan Cerradu Czarnych, który odniósł się także do sytuacji zespołu w tabeli.
- Szczerze mówiąc, gdybym otrzymał teraz pytanie, na którym miejscu jesteśmy w tabeli, to powiedziałbym, że nie wiem. Naprawdę dawno w nią nie zaglądałem. Jeśli ma się gdzieś z tyłu głowy świadomość, że sezon nie układa się najlepiej, to w tabelę zagląda się rzadko. Słyszałem jednak co nam grozi w wypadku przegranej z Będzinem, ale ja w ogóle na tym się nie skupiałem. Wolę myśleć ile nam punktów brakuje, żeby gonić tych, którzy nam trochę uciekli i jestem przekonany, że niedługo ich dogonimy. Musimy myśleć pozytywnie - podkreślał.
W przedmeczowych wypowiedziach Cerrad Czarni podkreślali, że w szatni po poprzednim, przegranym spotkaniu z GKS Katowice padły mocne słowa.
- Chyba w każdym zakładzie pracy czy korporacji, jeśli nie idzie i szef ma zastrzeżenia do swoich pracowników, to dzieje się dużo i każdy później ma chyba wybitną motywację, większą niż zazwyczaj, do tego aby pokazać, że szef się myli. W naszym wypadku to zadziałało. Potwierdzam, że to był nerwowy tydzień dla drużyny Cerradu Czarnych Radom, ale najważniejsze w tym wszystkim było to, aby osiągnąć taki skutek, jaki osiągnęliśmy. - zaznaczył Wojciech Żaliński, kapitan Cerradu Czarnych.
W końcówce trzeciego seta doszło do nerwowego spięcia pod siatką pomiędzy zawodnikami obu drużyn. Co się wtedy wydarzyło?
- Yordanov, patrząc z mojej perspektywy, robił błąd ustawienia w przyjęciu zagrywki, co wskazałem drugiemu sędziemu. Później zawodnik Będzina zaczął mnie zaczepiać i krzyczeć "co, co, co" i coś tam jeszcze. Tak się zdarzyło, że w następnej akcji miałem okazję go zablokować i skrzętnie skorzystałem z tej sytuacji i odpowiedziałem mu "co, co, co". A że Bułgarzy są dość krewcy, a do tego nie widział chyba tablicy wyników, to troszkę się zagotował. Nie ukrywam, że troszkę taki był też mój cel, bo drużyna z Będzina już prawie leżała i dodatkowe nerwy mogły im tylko zaszkodzić, a nam pomóc. Akurat w tym momencie uważałem, że najlepszym wyjściem będzie wykorzystanie tej prowokacji Yordanowa i to nam się udało - relacjonował Żaliński.
ZOBACZ TAKŻE: Cerrad Czarni Radom grają z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy
POLECAMY RÓWNIEŻ:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?