MKTG Sportowy i Gol - pasek na kartach artykułów

Drift to trochę jak łyżwiarstwo figurowe, tłumaczy Jakub Przygoński

Piotr Olkowicz
Piotr Olkowicz
Adam Jankowski
W ten weekend w Kielcach odbędzie się pierwsza eliminacja mistrzostw Polski w samochodowym driftingu - Tu nie liczy się szybkość, ale oceniana przez sędziów precyzja jazdy. To trochę jak jazda figurowa na lodzie - podkreślił wielokrotny mistrz kraju Jakub Przygoński.

Drifting to niezwykle widowiskowa dyscyplina sportu motorowego, która ma grono wiernych kibiców, a z roku na rok ich przybywa. Czołowym polskim zawodnikiem w tej specjalności jest wielokrotny uczestnik Rajdu Dakar Jakub Przygoński.

- Drifting to pojedynek dwóch kierowców w dwóch samochodach na krótkiej, niespełna kilometrowej trasie, liczącej 5-6 zakrętów. Przejazd trwa zwykle 20–30 sekund. Chodzi o to, aby pokonać tor z jak największą precyzją. Samochód, który jedzie jako pierwszy to tak zwany lead car, a jadący za nim chase car naśladuje go, jadąc jak najbliżej rywala. Nie wolno się wyprzedzać. Potem następuje zamiana ról. Po dwóch przejazdach sędziowie typują zwycięzcę w oparciu o analizę linii przejazdu, jak najmniejszy dystans pomiędzy samochodami, płynność jazdy i ocenę panowania nad samochodem. Można powiedzieć, że to trochę jak jazda figurowa na lodzie, ale jednak jesteśmy na trasie z naszym rywalem i jest to bezpośredni pojedynek - opisuje specyfikę driftingu Przygoński.

Jak podkreśla znany głównie z imprez off roadowych kierowca, drifting jest w miarę dostępny finansowo.

Jest bardzo popularny wśród młodych ludzi. Wystarczy wygrzebać jakiś stary samochód z napędem na tylne koła i można się bawić. Oczywiście starty w zawodach wymagają już pewnych nakładów, ale są one bez porównania mniejsze niż w innych sportach motorowych.

- zapewnił Przygoński.

Samochody startujące w zawodach powinny mieć jednak przynajmniej kilkaset koni mechanicznych, chociaż ich nadmierne wzmacnianie nie ma już sensu. Dużo kosztują opony, które się błyskawicznie zużywają podczas kontrolowanych uślizgów. O ile przednie mogą wytrzymać cały sezon, to tylne wystarczają tylko na kilka przejazdów.

Przygoński zwrócił uwagę na rosnącą popularność symulatorów driftingowych - Znam ludzi, którzy po 10 godzin dziennie na nich trenują. I co zaskakujące, wystarczy im później kilka minut w prawdziwym samochodzie, żeby sobie świetnie radzili na torze. W drugą stronę to niestety nie działa... - przyznał z uśmiechem.

Pierwsza runda driftingowych mistrzostw Polski odbędzie się w weekend na malowniczo położonym torze w Kielcach. Na sobotę zaplanowano eliminacje, a na niedzielę finały. Kolejne eliminacje odbędą się w Słomczynie (22-23 czerwca), Katowicach (20-21 lipca) i Poznaniu (28-29 września). Tytułu broni Paweł Korpuliński.

Źródło: PAP

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Grosicki kończy karierę, Polacy przed Francją czyli STUDIO EURO odc.5

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24