Przed spotkaniem Polska – Czechy w Zielonej Górze 31-letni Jerzy Janowicz po raz ostatni do gry „na poważnie” stanął w marcu 2020 roku w meczu Pucharu Davisa z Hongkongiem. Przed rywalizacją w zielonogórskiej hali CRS mówił: – Wracam do poważnego grania, mam nadzieję, że kibice będą trzymać za mnie kciuki. Po kilku latach przerwy znów zagram w Zielonej Górze [tenisista w 2013 roku rozegrał w hali CRS dwa zwycięskie pojedynki w meczu Pucharu Davisa przeciwko RPA – red.]. To będzie świetne przetarcie przed właściwym powrotem i długo oczekiwana okazja do występu przed polską widownią. Nie lubię grać bez publiczności, a gra w reprezentacji Polski to wielkie emocje i niesamowita energia z trybun, więc nie mogę się doczekać.
Powrót „Jerzyka” na kort po kontuzjach kolan i kręgosłupa odbił się szerokim echem w Polsce. Nic dziwnego więc, że to jego gra w rywalizacji Polski z Czechami była języczkiem u wagi wśród kibiców, czy relacjonujących mecz dziennikarzy. Jerzy Janowicz nie zawiódł, wygrał swoją grę z Jirzim Lehecką, a w czasie pojedynku – tak, jak niegdyś – wdawał się w żywą interakcję z kibicami. Trybuny znów „pokochały” Jerzego Janowicza. Poniżej cytujemy to, co „Jerzyk” mówił po mecz Polski z Czechami.
Był stres, ale nie paraliżował mnie
- Nie mogłem na nic narzekać w Zielonej Górze, bo nie mogę jeszcze wymagać od siebie nie wiadomo, jak wysokiej formy, po tak długiej przerwie. Brakuje mi jeszcze grania, bo wiadomo, że mogę sobie trenować, mogę się przygotowywać, ale potrzebuję typowo ogrania meczowego, a mogę je zdobyć, jak samo określenie na to wskazuje, podczas meczów. Jestem więc zadowolony z tego, co mogłem z siebie dać w tym spotkaniu. Przed meczem był lekki stres, ale nie taki, który by mnie paraliżował. Związany był z adrenaliną, z emocjami meczowymi, z rywalizacją, testowaniem organizmu. Bo zawsze jest jakiś znak zapytania, czy organizm nagle nie powie, że meczu nie zagram. Jeszcze przyjemniej było po meczu. Nawet jeśli bym przegrał, to i tak byłbym z siebie zadowolony. W pierwszym secie czułem, że nie mam ogrania. W drugim czułem się pewniejszy, wiedziałem, co mam grać, było mniej chaosu, gra była bardziej uporządkowana. Szkoda, że nie było trzeciego seta [po dwóch partiach rozegrano tzw. super tie-breaka – red.], bo wydaje mi się, że czułbym się w nim jeszcze pewniej. Spodziewałem się, że mój rywal zagra inaczej. Grał dobrze, ale nie miałem odczucia, że dominuje nade mną. Miałem wrażenie, że wynik będzie zależał od tego, co ja będę robił na korcie. To ciekawy zawodnik i na pewno ma przed sobą świetlaną przyszłość.
W Zielonej Górze kibice są jakby nachyleni nad kortem
- W zielonogórskiej hali rozegrałem już kilka meczów, jeszcze tu nie przegrałem, dlatego mam bardzo przyjemne odczucia. Fajna jest konstrukcja obiektu, bo kibice są tak jakby nachyleni nad kortem, są bardzo blisko placu gry, więc czuć atmosferę kibicowania. Bardzo często też napiętą przy ważniejszych punktach. Gra się tu bardzo fajnie.
Miałem kontuzję, którą leczy się niewygodnie
- Do spotkania z Czechami nie przygotowałem się długo. Takie przygotowania czysto tenisowe nie były długie, może raptem chwilę ponad miesiąc. Zdecydowanie dłużej leczyłem się, rehabilitował i wracałem do sprawności niż trenowałem grając w tenisa. Bo jednak miałem ciężką kontuzję, którą leczy się niewygodnie, dlatego mam nadzieję, że taki już bardzo poważny mój start do sezonu nastąpi w połowie lutego.
Syn odciągał uwagę od problemów
- Z powodu kontuzji moje nastawienia do tenisa trochę zmieniło się. Przez ostatnie lata byłem nękany ciężkimi urazami, sporym bólem, kilkoma operacjami. To nie był łatwy czas. Wcześniej miałem takie nastawienie, że muszę grać, że bez tenisa to nie jest życie. Jednak czas pokazał, że muszę po części radzić sobie bez tenisa. Wtedy to był dla mnie trochę szok, zderzenie ze ścianą, bo nie znałem życia bez tego sportu. Ale dobrze, że je poznałem, dlatego dziś moje podejście jest takie, że to ja ewentualnie chcę grać, chcę sobie pograć. A na pewno marzy mi się, żeby mnie grającego zobaczył syn, chciałbym pokazać mu tenis na najwyższym poziomie. W najtrudniejszych chwilach syn odciągał moją uwagę od problemów, od bólu. Żartując, na pewno te ciężkie chwile zrzuciłem na barki mojego syna, a że jest dość duży, to sobie spokojnie to udźwignął [syn Jerzego Janowicza i tenisistki Marty Domachowskiej - Filip ma trzy lata – red.].
O Superlidze jeszcze niewiele wiem
- Miałem sporo telefonów odnośnie Superligi [finał tych rozgrywek odbędzie się w Zielonej Górze w grudniu 2022 roku – red.], z pytaniami, czy będę grał dla danego klubu. Tylko, że ja nie chcę rozmawiać o produkcie, o którym jeszcze niewiele wiem. Wiem, że ma być siedem kolejek, mecze mają być rozgrywane w niedziele i na tym w zasadzie moja wiedza się kończy. Za każdym razem więc ta rozmowa wyglądała podobnie. Nie podejmę tematu, jeżeli nie będę znał więcej szczegółów.
Trener Mariusz Fyrstenberg o Jerzym Janowiczu
- Wszyscy czekaliśmy na Jurka, życzyłbym każdemu takiego powrotu na kort po półtora roku bez gry na punkty – powiedział Mariusz Fyrstenberg, trener męskiej reprezentacji Polski. – Jurek zagrał bardzo dobrze, niesamowicie się ruszał, jestem bardzo mile zaskoczony. Wyszło naprawdę genialnie, myślę, że za dwa-trzy miesiące będzie jeszcze lepiej.
WIDEO: Turniej Fed Cup w Zielonej Górze
Polub nas na fb
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?