Krzysztof Szewczyk (trener Pszczółki): Nie możemy sobie wybaczyć porażki z gdyniankami

Krzysztof Szuptarski
Łukasz Kaczanowski
Rozmawiamy z Krzysztofem Szewczykiem, szkoleniowcem Pszczółki Polski-Cukier AZS UMCS Lublin, który opowiada o rywalizacji w Basket Lidze Kobiet i kryzysie w swoim zespole.

Niedawna porażka z Energą Toruń przekreśliła praktycznie wasze szanse na zajęcie wyższego miejsca niż siódme po sezonie zasadniczym. Czy to bardzo wam komplikuje sytuację przed fazą play-off?

Szkoda ostatniego meczu z toruniankami, który był naprawdę do wygrania i dawał nam realne szanse na zajęcie wyższego miejsca przed fazą play-off. Niestety, ale nie po myśli ułożyły się także wyniki meczów z udziałem drużyn, które nas wyprzedzają w tabeli. Artego Bydgoszcz i CCC Polkowice wygrały bowiem swoje ostatnie spotkania. Teoretyczne szanse na wyprzedzenie tych rywali co prawda jeszcze istnieją, więc w niedzielę, w meczu w Sosnowcu, będziemy walczyć o zwycięstwo.

Drużyna nie może wygrać meczu przed własną publicznością od 1 grudnia 2016 roku. Czy można mówić o kryzysie w zespole?

To jest bardzo złożone i tak naprawdę, to nie możemy sobie wybaczyć przegranego meczu z Basketem 90 Gdynia. W pozostałych pojedynkach przegrywaliśmy już z bardzo mocnymi zespołami, gdzie nie byliśmy faworytami. Choć i w tych meczach, przy nieco lepszej grze była szansa na jakieś zwycięstwo. W 2017 roku nie dokonaliśmy żadnych zmian personalnych i niewątpliwie doszedł do tego jeszcze kryzys fizyczny, ale tak jak mówię, złożyło się na to wiele czynników.

Kryzys formy od pewnego czasu ma też wasza liderka Australijka Tess Madgen, która nie jest już tą samą zawodniczką , co na początku sezonu i w pierwszej rundzie. Czy podziela Pan to zdanie?

Tess była najbardziej eksponowanym graczem we wszystkich meczach, a w dodatku przez dwa miesiące musiała zastępować na rozegraniu kontuzjowaną Dominikę Owczarzak. Każdy zespół poznał poza tym jej wielkie możliwości i umiejętności, wysyłając na nią najlepszego obrońcę. W końcu więc musiał pojawić się i kryzys fizyczny, co przełożyło się na jej słabszą skuteczność. Teraz powoli już jednak Tess wraca do swojej wysokiej formy.

Zawodzą też siostry Mistygacz, które tak naprawdę nic nie wnoszą do lubelskiego zespołu.

Na pewno od Doroty znacznie więcej liczyliśmy w ataku, ale ona sama zdaje sobie doskonale z tego sprawę. Marta natomiast potrzebuje więcej czasu, bo w jej przypadku to jednak za duży przeskok z pierwszej ligi do Ekstraklasy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Krzysztof Szewczyk (trener Pszczółki): Nie możemy sobie wybaczyć porażki z gdyniankami - Kurier Lubelski

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24