Mówiło się, że pierwotnie gala miała odbyć się w Szczecinie, ale ostatecznie postawiono na zielonogórski CRS. Hala pękała w szwach, a oprócz kibiców i sympatyków sportów walki pojawiali się także znane osobistości. To nie tylko znani zawodnicy KSW, tacy jak strongman Mariusz Pudzianowski, raper Paweł „Popek” Rak czy Mamed Chalidow, których zobaczymy w klatce podczas kolejnych gal, ale chociażby aktor Tomasz Oświeciński (znany z filmu „Pitbull. Nowe porządki”), który z racji swojej potężnej postury sam mógłby spróbować sił w klatce.
- Ta edycja wypadła kapitanie. To w dużej mierze zasługa publiczności. Ja lubię przyjeżdżać i debiutować w takich miastach, bo występuje pewna świeżość wśród kibiców. Przypomina mi to trochę atmosferę, którą miałem okazję zobaczyć w Japonii. Chodzi o to, że publika cieszy się tym, że są świetne walki, potrafi docenić przegranych i być im brawo. W niektórych miastach to się bardzo rzadko zdarza - przekonywał Martin Lewandowski, jeden z właścicieli KSW.
Nas interesowała już pierwsza walka (spoza karty głównej), bowiem do rywalizacji stanął zielonogórzanin Maciej Kazieczko. Trenujący na co dzień w Ankosie Poznań zawodnik zastąpił innego lokalnego wojownika, Tomasza Matusewicza, który podczas przygotowań do KSW 36 skręcił staw skokowy. 23-letni Kazieczko ostatecznie pokonał na punkty Macieja Mazura.
Później w klatce toczyło się jeszcze kilka walk, a smaczku dodawało starcie kobiet. Urodziwe wojowniczki pokazały, że wcale nie są gorsze od panów i potrafią mocno przywalić. Młoda Brazylijka Ariane Lipski mocno poobijała twarz Sheili Gaff i nie miała problemów z jej pokonaniem przed czasem. Niemka nie dość, że przegrała, to skończyła tę konfrontację z siniakami i przysłowiowym „limem”.
Gala została nazwana „Trzy korony”, a to z racji tylu właśnie walk o mistrzowskie pasy KSW. Jako pierwszy po obronę tytułu w wadze lekkiej do klatki wszedł Mateusz Gamrot. Zawodnik z Poznania mierzył się Renato Gomesem. Brazylijczyk padł ofiarą dźwigni na kolano i walka została przerwana. - Byłem przygotowany na jego „stójkę”, aczkolwiek trochę mnie zaskoczył swoim „parterem”, a dokładnie wstawaniem i poruszaniem się. Dużo ćwiczymy nad tymi elementami. Chyba tylko raz od niego oberwałem. Wydaje mi się, że więcej celował we mnie kolega na rozgrzewce (śmiech) - komentował popularny „Gamer”.
W obronie pasa w wadze półciężkiej rywalizował Tomasz Narkun. Jego przeciwnikiem był Rameau Sokoudjou, znany w środowisku pod pseudonimem „Afrykański zabójca”. Pochodzący z Kamerunu zawodnik nie dał się zaskoczyć w „parterze”, ale w „stójce” już poległ. Polak okładał go ciosami i kiedy czarnoskóry wojownik nie był w stanie odpowiedzieć, a także miał problemy z obroną sędzia zakończył to starcie.
Najbardziej elektryzowała walka wieczoru. Michał Materla, który stracił pas kat. średniej w starciu z Chalidowem próbował go odzyskać w sobotnim pojedynku z Rousimarem Palharesem. Na początku niewiele się działo, ale ostatecznie zawodnik ze Szczecina zakończył pojedynek ciosem na szczękę, a 36-letni Brazylijczyk padł nieruchomo na deski i już nie wstał. - Radość była ogromna, bo nie często wygrywam przez nokaut - przyznał Materla.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?