Kobieta z Warmii. Czy miejsce urodzenia determinuje przyszłość sportowca?
Trudno powiedzieć. Dzieciństwo spędziłam w Braniewie, ale każde wakacje spędzałam u chrzestnej w Gdańsku lub u babci na pobliskiej wiosce Rogity. To były zupełnie inne światy. Ale dzięki temu mogłam zobaczyć - i mieć porównanie - jak wygląda życie z innej perspektywy. Perspektywy codzienności. W moim domu rodzinnym w Braniewie, oprócz mnie, wychowywałam się jeszcze z czterema braćmi i siostrą, bo jedna starsza siostra i brat już mieszkali poza domem. W sumie jest nas ośmioro… Cieszę się, że miałam tak duże rodzeństwo, gdyż przez to miałam większy luz. I czas wolny poza szkołą spędzałam na podwórku. Wtedy nie miałam jeszcze telefonu, komputera, więc jedyną i najlepszą atrakcją w tamtych czasach było spędzanie czasu z rówieśnikami, bawiąc się w różnego rodzaju zabawy. To były piękne czasy. Takie beztroskie życie.
Najważniejszymi osobami dla dziecka są oczywiście rodzice. Niemniej, bardzo istotne są także te relacje, które dziecko nawiązuje z innymi osobami ze swojego otoczenia.
Nie chodziłam ani do żłobka ani do przedszkola. Od razu poszłam do „zerówki”. Kolejne etapy edukacji, jak podstawówka, gimnazjum czy liceum to szkoły w Braniewie. Kiedy poszłam do liceum, to zaczęłam marzyć o zdaniu matury i dostaniu się na studia. Już wtedy tak bardzo pragnęłam zmiany miejsca zamieszkania, zmiany w życiu. Wiedziałam, że nic mnie nie powstrzyma.
Nauką nauką, ale co się stało, że sport tak Panią zawładnął?
Od kiedy pamiętam, bieganie było ze mną zawsze. Jakbym nic innego w Braniewie nie robiła, tylko biegała. Już w szkole podstawowej nauczyciele wf-u odkryli mój talent, no i się zaczęło… Zaproponowali, abym chodziła na zajęcia SKS - tak mi się to spodobało, że uczęszczałam na wszystko, co się dało. Nie ważne, czy była to siatkówka, piłka nożna czy koszykówka.
Wciąż jednak daleko do biegania...
Samo bieganie zawsze było dla mnie czymś banalnie prostym, przychodziło bez większego problemu. Może właśnie dlatego, kiedy tylko miałam możliwość spróbowania czegoś innego, to byłam tak bardzo podekscytowana i szczęśliwa.
Kiedy nastąpiło olśnienie?
W 6. klasie szkoły podstawowej, mój nauczyciel wf-u zaprowadził mnie do klubu Zatoka Braniewo, gdzie sekcję lekkoatletyczną prowadził trener Waldemar Franciszek Gajowniczek. I można powiedzieć, że tak zaczęło się u mnie trenowanie biegania. Trener bardzo szybko mi powiedział, że jestem takim nieoszlifowanym diamentem i jednym z większych talentów, jakich miał. Niestety, wówczas nie za bardzo dotarły do mnie te słowa i nie potraktowałam ich zbyt poważnie. Bieganie traktowałam raczej jako hobby, odskocznię od szkoły i codziennych problemów.