Nie widzieli piłki, a strzelali gole. Krakowianie wiceliderami po turnieju w Nowej Hucie

Jerzy Filipiuk
Jerzy Filipiuk
Blind football. Zespół Avoy MU Brno wygrał pierwszy w historii Krakowa turniej piłki nożnej niewidomych, który odbył się w hali Com-Com Zone w Nowej Hucie.

Była to trzecia kolejka sezonu 2017/2018 międzynarodowego turnieju Ligi Centralnej Europy, w której rywalizuje pięć drużyn: Tyniecka NWP (Nie Widzę Przeszkód) Kraków, UKS Sprint Wrocław, BSC Praga, Avoy MU Brno i LASS Budapeszt.

LCE powstała dwa lata temu z inicjatywy ekip z Wrocławia, Pragi i Budapesztu. W tym roku dołączyły do niej drużyny z Krakowa i Brna. Każda z nich jest organizatorem jednego turnieju. O końcowej klasyfikacji decyduje suma punktów z wszystkich imprez.

Tyniecka NWP jeden mecz wygrała, dwa zremisowała i jeden przegrała. Drugi remis - bezbramkowy z UKS Sprint Wrocław - zapewnił jej Puchar Polski, gdyż w pierwszym spotkaniu tych drużyn krakowianie zwyciężyli 2:1.

Turniej odbywał się w hali, ale naturalną nawierzchnią dla niewidomych piłkarzy jest sztuczna trawa. Boisko ma długość 40 m i szerokość 20 m. Wzdłuż linii bocznych znajdują się specjalne bandy o wysokości 1,10-1,15 m, które uniemożliwiają piłce wyjście na aut boczny, przez co gra – 2 razy po 25 minut (podczas turnieju 2 razy po 20 minut) - jest płynna. Piłka, w której są umieszczone grzechotki, wydaje charakterystyczny dźwięk, umożliwiający jej zlokalizowanie. Bramki w CLE mają wymiary 3 na 2 m, za granicą – według nowych przepisów – są nieco szersze i wyższe.

Drużyna składa się z czterech graczy w polu i bramkarza. Ci pierwsi mają zasłonięte oczy. Chodzi o wyrównanie szans, ponieważ niektórzy zawodnicy są stricte niewidomi, a inni słabowidzący. Bramkarz może być słabowidzący albo całkowicie widzący, nawet profesjonalny, ale pięć lat po zakończeniu kariery. W trakcie gry można dokonać sześciu zmian (w CLE nie ma takich ograniczeń).

Oprócz widzącego bramkarza są dwaj widzący przewodnicy. Jednym z nich jest trener, znajdujący się na środku boiska, a drugim tak zwany strażnik, który stoi za bramką przeciwnika. Każdy z trzech przewodników – bramkarz, trener i strażnik – ma strefę, za którą odpowiada. Bramkarz podpowiada, co się dzieje w strefie obrony, trener – w strefie środkowej, a strażnik – w strefie ataku.

Podpowiedziami są krótkie komunikaty, bo im większy hałas, tym mniej słychać piłkę i przeciwników, a dotyczą tego, w którą strefę należy się udać, do której bandy podejść, kiedy wejść w pole karne, oddać strzał. Jednym z komunikatów jest słowo „dzida”, co oznacza, że jest otwarte pole przed bramkarzem i można się rozpędzić przed oddaniem strzału.

Początki blind footballu sięgają lat 60. ubiegłego wieku. Rozwija się on w Europie i Ameryce Południowej. Rozgrywki ligowe odbywają się m.in. w Niemczech, Hiszpanii, Francji i Wielkiej Brytanii oraz Brazylii (na kilku poziomach grają tam 22 drużyny,) i Argentynie (gdzie gra nawet liga żeńska).

Rozgrywane są mistrzostwa Europy i świata. W tym roku ME odbyły się w Niemczech, triumfowała Rosja. ME rozgrywane są na poziomie pierwszej i drugiej dywizji (w niej odbyły się w Rumunii). MŚ w 2018 roku odbędą się w Hiszpanii. W imprezach rangi ME, MŚ i Igrzysk Paraolimpijskich mogą grać tylko zawodnicy całkowicie niewidomi.

Polska w ME startowała dwa lata temu. Otrzymała „dziką kartę” - ponieważ z gry zrezygnowały Czechy – i zajęła dziewiąte miejsce. Przed ME zawodnicy zjeżdżali się na weekendy do Wrocławia (bo tam znajdowała się profesjonalna banda) i trenowali.

- Stwierdziliśmy, że ponieważ mamy jeszcze problemy organizacyjne, najpierw zajmiemy się rozwojem własnego podwórka blind footballu i pokazaniem, jak można to profesjonalnie zrobić, a dopiero potem pomyślimy o mistrzowskich imprezach – mówi kierownik krakowskiej drużyny, kiedyś słabowidzący zawodnik (obrońca) Piotr Niesyczyński.

Blind football uprawiają także panie. Jedna z dziewcząt grała kiedyś w UKS Sprint. Podczas tegorocznych ME przedstawicielka płci pięknej występowała w reprezentacji Belgii.

W Polsce są tylko dwa zespoły blind footballu – krakowski i wrocławski. W Czechach są drużyny z Brna i Pragi, a na Węgrzech - z Budapesztu. Stąd pomysł na ligę, bo jest za mało drużyn, by stworzyć ligi krajowe.

Do rozgrywek w CLE krakowski klub zgłosił sześciu zawodników w polu i bramkarza.

Ci pierwsi to: Martin Jung (jedyny niewidomy od urodzenia, najlepszy strzelec), Marcin Ryszka (kapitan drużyny), Michał Szpyrka (mający problemy z siatkówką i tracący wzrok z roku na rok), Michał Woszczak (praktycznie już niewidomy), Rafał Sitek (stracił wzrok w wyniku wypadku), Sebastian Wódz oraz Mateusz Krzyszkowski (tylko szczątkowo widzący).

Bramkarz Krzysztof Bednarkiewicz od roku mieszka i pracuje w Wiedniu, trenuje w tamtejszej drużynie blind footballu Rapidzie. Ze stolicy Austrii przyjeżdża na turnieje.

Część zawodników z Krakowa studiuje, część pracuje (głównie jako masażyści, fizjoterapeuci), niektórzy mają rodziny.

Człowiekowi nie mającemu większych problemów ze wzrokiem trudno sobie wyobrazić, jak można grać w piłkę nożną nie widząc. O tym, jak to jest możliwe, opowiada wspomniany Niesyczyński, absolwent Akademii Ignatianum w Krakowie, z wykształcenia pedagog, instruktor sportu i rekreacji ruchowej, pracownik socjalny w stowarzyszeniu, które zajmuje się wsparciem procesu rehabilitacji społecznej zawodowej osób niewidomych i słabowidzących.

- Trzeba sobie wyobrazić, że zamyka się oczy i najpierw uczy się poruszania po swoim pokoju. Po jakimś czasie jest się w stanie tego nauczyć. Potem wychodzi się z mieszkania i uczy się poruszania po mieście. Podobnie jest z nauką gry w blind football. Wiadomo, że to wymaga bardzo dużej cierpliwości i zaangażowania w nauce, szczególnie osób, które są niewidome od urodzenia, nigdy nie widziały piłki i nie mają pamięci fotograficznej – mówi Niesyczyński.

- Trzeba od początku pokazać, jak należy ułożyć nogę do piłki, jak należy ją prowadzić, jak powinien wyglądać strzał, próbować sobie wyobrazić, jak wygląda bramka. To jest bardzo trudna do uprawiania dyscyplina, bo oprócz tego, że zawodnik ma prowadzić piłkę, musi się skoncentrować na tym, co mu podpowiadają przewodnicy i słuchać, który zawodnik, zbliżając się do niego, używa słowa „woj”, co po hiszpańsku oznacza „idę”. To jest uniwersalny, międzynarodowy komunikat, którego musi użyć zawodnik bez piłki, znajdując się w promieniu 3 metrów od niej. W przeciwnym razie jest faul – tłumaczy kierownik krakowskiej drużyny.

Wyniki meczów: Tyniecka NWP Kraków – BSC Praga 2:1 (bramki: Martin Jung 2 – Lukas Valer), UKS Sprint Wrocław - Avoy MU Brno 0:2 (Jan Mrazek 2), LASS Budapeszt – Tyniecka NWP 0:0, BSC Praga – UKS Sprint 0:1 (Krzysztof Zarzycki), Avoy – LASS 1:0 (Mrazek), UKS Sprint – Tyniecka NWP 0:0, BSC Praga – LASS Budapeszt 0:2 (Istvan Szabo, Gabor Toth), Avoy – BSC 0:0, UKS Sprint – LASS 1:0 (Zarzycki), NWP – Avoy 0:1 (Mrazek).

Kolejność w turnieju: Avoy MU 10 pkt, UKS Sprint 7, Tyniecka NWP 5, LASS 4, BSC Praga 1.

Kolejność po trzech turniejach:
Avoy MU 28 pkt, Tyniecka NWP 20, LASS 14, UKS Sprint 13, BSC Praga 4.

MAGAZYN SPORTOWY24 - DARIUSZ SNARSKI, NAJSTARSZY POLSKI BOKSER ZAWODOWY NIE TYLKO O SPORCIE

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Nie widzieli piłki, a strzelali gole. Krakowianie wiceliderami po turnieju w Nowej Hucie - Dziennik Polski

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24