PGNiG Superliga. Przerwy na kadrę nadal nie służą Łomża Vive Kielce. Do przerwy była sensacja [ZDJĘCIA]

Paweł Kotwica
Paweł Kotwica
Patryk Ptak/kielcehandball.pl
W meczu PGNiG Superligi piłkarzy ręcznych, Łomża Vive Kielce wygrało z Handball Stalą Mielec.

Łomża Vive Kielce - Handball Stal Mielec 35:28 (14:17)
Łomża Vive Kielce: Wolff (1-30, 39-41 min, 7/25 = 28 %), Kornecki (31-39, 41-60 min, 8/18 = 44 %) – Surgiel 5, Olejniczak 2 – Kulesz 6, Gębala, Sićko 1 – Karacić 3, Thrastarson 2 – A. Dujszebajew 2 – Moryto 9 (5) – Tournat 2, Domagała 3. Trener: Talant Dujszebajew.

Handball Stal: Procho (1-38 min, 9/29 = 31 %), Dekarz (38-60 min, 2/16 = 13 %) - Osmola 2, Graczyk 3 (3), Krupa – Adamczuk 4, Ivanović 2, Sobut – Monczka 2, Wałyncow 1 – Smolikow 2, Ruhnke 4 – Wilk 1 – Pribanić 2, Petrović 5. Trener: Rafał Gliński.

Karne. Łomża Vive Kielce: 5/6 (Dekarz obronił rzut Domagały). Handball Stal: 3/4 (Kornecki obronił rzut Graczyka).

Kary. Łomża Vive Kielce: 10 minut (Gębala 4, Kornecki, Sićko, Thrastarson po 2). Handball Stal: 10 minut (Graczyk, Smolikow, Osmola, Ivanović, Krupa po 2).

Sędziowali: Grzegorz Młyński Zwoleń), Dariusz Żak (Radom).

Widzów: 1600.

Przebieg: 0:3 (‘5), 3:3, 3:4, 5:4, 5:6, 8:6 (‘18), 8:8, 9:8, 9:10, 10:10, 10:11, 12:11, 12:13, 13:13 (‘25), 13:17 (‘30), 14:17 – 15:17, 15:18, 19:18 (‘37), 19:19, 22:19 (‘39), 22:20, 23:20, 23:21, 27:21 (‘44), 27:22, 29:22, 29:23, 32:23 (‘52), 32:24, 33;24, 33:25, 34:25, 34:27, 35:27, 35:28.

Po raz kolejny potwierdziło się, że kieleckiej drużynie nie służą przerwy reprezentacyjne. W pierwszej połowie gospodarze zagrali słabe zawody i zasłużenie przegrywali z odważnie, bezkompromisowo grającymi mielczanami. Trzybramkowa przewaga gości po pierwszej połowie nie zdarzyła się w Hali Legionów już dawno, nawet w Lidze Mistrzów.

Poza kontuzjowanymi Sigvaldi Gudjonssonem i Danielem Dujszebajewem, wolne dostali w sobotę Miguel Sanchez-Migallon, Dylan Nahi, Branko Vujović, Faruk Yusuf i Artiom Karaliok. Na ławce trenerskiej gości dwie znane w Kielcach postacie, byli zawodnicy naszej drużyny – trenerem Stali jest Rafał Gliński, a drugim szkoleniowcem Michał Chodara.

Mecz odbywał się po dwutygodniowej przerwie, w której kilku graczy drużyny mistrza Polski miało obowiązki reprezentacyjne. Kilku innych, jak Szymon Sićko i Arkadiusz Moryto, wyleczyło w tym czasie kontuzje. Grał lider z przedostatnią drużyną w tabeli, która ma na koncie tylko cztery punkty, a zdobyła je w dwóch ostatnio rozegranych kolejkach, przegrywając na wyjeździe po rzutach karnych z Energą MKS Kalisz i pokonując u siebie Chrobrego Głogów.

Pierwsza połowa była słaba w wykonaniu Żółto-Biało-Niebieskich i to w każdym elemencie. Brakowało współpracy oraz agresywności w defensywie i choć Andreas Wolff łatał co mógł, to zawodnicy Stali zbyt łatwo zdobywali bramki. W ataku brakowało składności i płynności, akcje były szarpane, nasi szczypiorniści często przegrywali pojedynki z bardzo dobrze spisującym się bramkarzem gości, Damianem Procho.

To wszystko złożyło się na to, że Łomża Vive przegrywało 0:3, pierwszą bramkę zdobyło dopiero w 6 minucie i choć szybko odrobiło straty, a w 13 minucie wyszło na prowadzenie 5:4, to długo się nim nie nacieszyło, bo grająca na luzie drużyna z Mielca na to nie pozwoliła. Jedyne dwubramkowe prowadzenie naszego zespołu to 8:6 w 18 minucie. Potem kilka prostych strat i wynik znów się wyrównał, a za chwilę na prowadzenie wróciła Stal. Od stanu 13:13 w 25 minucie kilka piłek odbił Procho, kielczanie dwa razy zgubili piłkę, a rywale jak na złość się nie mylili i niespełna minutę przed końcem pierwszej połowy było 13:17. Do przerwy było sensacyjnie, choć chyba mało kto wierzył w końcowe zwycięstwo ekipy z Mielca, bo przebudzenie gospodarzy prędzej czy później musiało przyjść.

I przyszło już na początku drugiej połowy. Wystarczyło kilka agresywniejszych zachowań w defensywie, dających wsparcie Mateuszowi Korneckiemu, który pojawił się w bramce i zanotował bardzo dobry występ, to pozwoliło skontrować (pięć bramek z tego elementu w drugiej połowie), w dodatku goście zaczęli popełniać proste błędy w ataku.

Już w 34 minucie, po golu Cezarego Surgiela z kontrataku, był remis 18:18, z chwilę nasz zespół wrócił na prowadzenie po golu z karnego Arkadiusza Moryto. Jeszcze przez kilka minut mistrzowie Polski budowali konsekwentnie przewagę, w 44 minucie, po trafieniu Alexa Dujszebajewa było 27:21 i skończyły się słodkie bułki dla mielczan. W 52 minucie, po przechwycie i rajdzie Moryto, przewaga miejscowych wzrosła do dziewięciu bramek różnicy (32:23).

W czwartek, 18 listopada, o godzinie 20.45 Łomża Vive gra w Barcelonie mecz Ligi Mistrzów, a kolejne spotkanie w PGNiG Superlidze w sobotę, 20 listopada o godzinie 17 w Tarnowie z Grupą Azoty Unią.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: PGNiG Superliga. Przerwy na kadrę nadal nie służą Łomża Vive Kielce. Do przerwy była sensacja [ZDJĘCIA] - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24