Pogoń na remis z Ruchem. Piętnaste trafienie Mariusza Stępińskiego

Kaja Krasnodębska
Szczecin 15 04 2016mecz pogon szczecin kontra ruch chorzow w grupie mistrzowskiej zakonczony remisem 1-1na zdjeciu lukasz surma dawid kort martin konczkowskifot.andrzej szkocki/ glos szczecinski/ polskap ress
Szczecin 15 04 2016mecz pogon szczecin kontra ruch chorzow w grupie mistrzowskiej zakonczony remisem 1-1na zdjeciu lukasz surma dawid kort martin konczkowskifot.andrzej szkocki/ glos szczecinski/ polskap ress Andrzej Szkocki / Glos Szczecinski / Polska Press
W meczu otwierającym 31. kolejkę Ekstraklasy i zarazem rywalizację w grupie mistrzowskiej Pogoń Szczecin zremisowała z Ruchem Chorzów 1:1. Jako pierwsi strzelili goście za sprawą Mariusza Stępińskiego. W drugiej połowie odpowiedział Rafał Murawski.

Sezon 2015/2016 wkroczył w najbardziej emocjonującą fazę. Ostatnia prosta, siedem kolejek które zadecyduje o najważniejszych ligowych rozstrzygnięciach. Jeszcze nie opadły dyskusje związane z poprzednią rundą, a dzisiaj wieczorem na polskich kibiców czekał prawdziwy majstersztyk - o 20.30 w ramach meczu kolejki Legia w Warszawie zmierzy się z Lechem. Zanim to jednak nastąpiło, w Szczecinie preludium - trzeci zespół tabeli, Pogoń Szczecin, podjęła ósmy Ruch Chorzów.
Mimo, że wszyscy z zapartym tchem oczekiwali na bój w stolicy, również na stadionie imienia Floriana Krygiera zapowiadały się ogromne emocje. Będąc w górnej ósemce, zespoły które wybiegły o 18.00 na murawę zapewniły sobie co prawda utrzymanie, ale nie zaspokoiło to ich ambicji. Gospodarze walczą bowiem o europejskie puchary, podczas gdy chorzowianie chcą pokazać, że w grupie mistrzowskiej będą kimś więcej niż tylko chłopcem do bicia. Osiągnięcie tego celu Niebieskim mieli zapewnić powracający po kartkowej pauzie, Mariusz Stępiński oraz Michał Koj.

Nic więc dziwnego, że mecz rozpoczął się dynamicznie. Żadna z drużyn nie czekała na inicjatywę tej drugiej, od pierwszej minuty zgromadzeni na trybunach kibice, mieli okazje obserwować ciekawe sytuacje z obu ze stron. Dłużej przy piłce oraz na połowie rywali w premierowych minutach utrzymywali się Portowcy, lecz to goście pierwsi przetestowali dzisiejsze możliwości golkipera rywali. W jednej z sytuacji Dawida Kudłę uratował jedynie gwizdek sędziego. Mariusz Stępiński, a także podający mu Łukasz Hanzel, w chwili spoczęcia piłki w siatce, znajdowali się na pozycji spalonej.

Co się odwlecze to nie uciecze - mówi stare polskie przysłowie. Sprawdziło się ono również i w tym przypadku. Podopieczni Czesława Michniewicza konsekwentnie nacierali w pole karne Matusa Putnockiego, lecz nieporozumienia między zawodnikami oraz niedociągnięcia sprawiły, że słowacki golkiper Ruchu nie musiał zbytnio interweniować. Bardziej efektywną okazała się gra Niebieskich, którzy co prawda pod bramką przeciwników przebywali rzadziej, lecz w 25 minucie wyszli na prowadzenie. Egzekutorem okazał się Mariusz Stępiński, a całą akcję rozpoczął Patryk Lipski, który przebił się środkiem boiska i skierował piłkę na prawo do Tomasza Podgórskiego. Ten pociągnął bokiem, po czym świetnie dograł do niespełna 21-letniego napastnika. Były widzewiak nie zwykł marnować takich sytuacji.

Strata gola jedynie zmotywowała szczecinian do kolejnych natarć. Wciąż próbowali stworzyć sobie dogodne szanse i co ważniejsze, je wykorzystać. Jeżeli jeszcze pierwsza częśc planu wychodziła im całkiem nieźle, to zdobycie upragnionego gola okazało się zbyt trudnym zadaniem. Największym problemem gospodarzy pierwszych 45 minut okazał się całkowity brak celnego strzału. Piłka, bo uderzeniach szczecinian, ani razu nie zmierzała w światło bramki.

Najwyższe frekwencje w fazie zasadniczej Ekstraklasy [TOP 20]

Na drugą połowę, Czesław Michniewicz zdecydował się wytoczyć zupełnie inne działa. Z szatni nie wypuścił już Łukasza Zwolińskiego oraz Dawida Korta, a zamiast nich do boju ruszyli Vladimer Dvalishvili oraz młody Marcin Listkowski. I rzeczywiście, szczecinianie popędzili do ataku. Gruzin świetnie zastąpił niewyraźnego Zwolińskiego, ciągnąć swój zespół do ofensywy. Matus Putnocky miał ręcę pełne roboty, lecz długo nie dawał się pokonać.

Pech gości rozpoczął się w 54. minucie kiedy to w pojedynku powietrznym ucierpiał Paweł Oleksy. Obrońca został zniesiony na noszach, a zmienił go Marek Szyndrowski. Doświadczony defensor już chwile po pojawieniu się na murawie, nie przyniósł swojemu zespołowi szczęścia, gdyż już chwilę później po świetnej akcji Vladimera Dvalishvilego, na listę strzelców wpisał się Rafał Murawski. Kapitan Portowców otrzymał fajne podanie pod samą bramkę, dzięki czemu bez kłopotu pokonał golkipera Ruchu.

Na pół godziny przed zakończeniem regulaminowego czasu gry, walka o trzy punkty w Szczecinie rozpoczęła się więc od nowa. Kolejne minuty przyniosły kolejne natarcia ze strony gospodarzy. Podopieczni Czesława Michniewicza nie tylko nie chcieli rozczarować swoich przeciwników, ale przede wszystkim łatwo oddać najniższego stopnia podium. Mimo nacisków, wciąż jednak nie sprawiali Punockiemu wielu kłopotów. Nie poddawali sie również chorzowianie, którzy co i raz witali pod bramką Kudły. Jednak również golkiper Portowców nie mógł narzekać na zbyt trudne zadania stawiane mu przez przeciwników. Ostatnie minuty pokazały ambicje obu zespołów. Konsekwentne natarcia, sprytne akcje i szybkie kontrataki sprawiły, że pod obiema bramkami sporo się działo. Tempo gry przyniosło kibicom wiele emocji, lecz nie przełożyło sie na gole. Bliżej sukcesu byli gospodarze, lecz na drodze ku szczęściu stali im nie tylko defensorzy Ruchu, ale przede wszystkim słaba celność.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pogoń na remis z Ruchem. Piętnaste trafienie Mariusza Stępińskiego - Gol24

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24