Prawdziwy Byk z Jaskółką w sercu

TS
Janusz Kołodziej po raz drugi trafił do leszczyńskiego klubu
Janusz Kołodziej po raz drugi trafił do leszczyńskiego klubu Tomasz Sikorski
Rozmowa z Januszem Kołodziejem, 32-letnim byłym trzykrotnym indywidualnym mistrzem Polski, nowym zawodnikiem leszczyńskiej Fogo Unii

Po kilku latach przerwy wraca Pan do Leszna. Wybór nowego klubu był sprawą oczywistą?
W pewnym sensie tak, ponieważ poprzedni pobyt w Unii wspominam z dużym sentymentem. Zawsze się tutaj dobrze czułem. Odchodząc z Leszna, nie spaliłem też za sobą mostów. Nic też dziwnego, że szybko doszliśmy do porozumienia w sprawie nowego kontraktu.

Startując w barwach Unii zdobywał Pan złote medale mistrzostw Polski. Trafił Pan też do cyklu Grand Prix. To był chyba wyjątkowo dobry okres w Pana karierze?
Z pewnością. I nie miałbym nic przeciwko temu, aby teraz było podobnie. Mam nadzieję, że razem sporo osiągniemy.

Od tamtego czasu sporo się w Pana życiu zmieniło. Pojawiła się żona, dziecko…
To wszystko prawda, ale na żużlu cały czas jeździ się tak samo. Jasne, że mam teraz więcej obowiązków, ale dzięki rodzinie czuję się człowiekiem spełnionym. Na każdym kroku czuję wsparcie najbliższych.

Przechodząc w 2010 roku do Leszna mówił Pan, że potrzebuje nowego wyzwania, impulsu. Teraz jest podobnie?
Dokładnie. Moja Unia Tarnów spadła z PGE Ekstraligi i to był moment, w którym musiałem podjąć jakąś decyzję. Wszyscy wiedzą, że jestem mocno związany z tym klubem i robiłem wszystko, aby pomóc tej drużynie. W pewnym momencie moje siły się jednak wyczerpały. Uznałem, że potrzebuję zmiany. Poza tym nadal chcę jeździć z najlepszymi, by rozwijać się jako żużlowiec. Będąc zawodnikiem Fogo Unii, mogę te cele zrealizować.

Jaskółki chcą jednak szybko awansować do najwyższej klasy rozgrywkowej. Jeśli tak się stanie, to co Pan zrobi?
Nie ma co wybiegać w przyszłość. Jaskółkę mam w sercu, ale teraz jestem Bykiem i chcę być częścią swojego nowego zespołu. Podpisałem wprawdzie ro-czny kontrakt, ale to o niczym nie świadczy. Unii z Tarnowa życzę jak najlepiej, ale nie wiem, czy taki szybki powrót do elity jest teraz wskazany. Tam problemów jest bowiem znacznie więcej. Jest nim choćby stadion, który w tym momencie nie przystaje do wymogów ekstraligi.

Pan w Tarnowie ma swoją szkółkę żużlową. Ona nadal będzie funkcjonować?
Oczywiście. To, że trafiłem do Leszna ma też swoje plusy, bo będę miał okazję podejrzeć, jak szkolenie wygląda w Fogo Unii. Ten klub słynnie przecież z dobrej pracy z młodzieżą.

W poprzednim sezonie skoncentrował się Pan niemal wyłącznie na startach w polskiej lidze. Jak to będzie teraz wyglądało?

Trudno mi to w tej chwili powiedzieć. Wszystko wskazuje na to, że odpuszczę sobie występy w Szwecji. Jest jednak dopiero listopad, więc mam trochę czasu na podjęcie decyzji w tej sprawie.

A co z Grand Prix? To już zamknięty rozdział w Pana karierze?
Nie. W ostatnich latach mój poziom sportowy nie był jednak na tyle wysoki, aby próbować się tam dostać. To może się jednak zmienić. Nie wiem jednak, czy w przyszłym sezonie wystartuję w eliminacjach. W zakończonym właśnie sezonie postawiłem na starty w mistrzostwach Europy. Teraz z tej rywalizacji jednak wypadłem i być może zmienię priorytety.

W przyszłym roku w Lesznie odbędzie się finał Drużynowego Pucharu Świata. Przejście do Fogo Unii może Panu pomóc w powrocie do kadry?
Być może, ale przy podpisywaniu kontraktu nie miało to większego znaczenia. Nie kalkulowałem w ten sposób.

W poprzednim sezonie testował Pan silniki Marcela Gerharda. Nadal jest Pan nimi zainteresowany?

Nie startowałem na nich zbyt często w lidze, ale z tego, co pamiętam, to na tym silniku wygrałem nawet jeden z wyścigów. Zima to dobry okres, aby pewne rzeczy sprawdzić. A ten sprzęt na pewno warty jest zainteresowania. Nie ukrywam, że istotną rolę odgrywają w tym przypadku oszczędności. Silnik GM po 15 wyścigach nadaje się do remontu. Na tych od Gerharda można przejechać nawet 60 biegów.

Jak Pan oceni skład swojego nowego zespołu?
Jest bardzo mocny. Drużyna ma spory potencjał. Poza tym w Lesznie jest doskonały tor do ścigania. Przed nami więc sporo możliwości. Musimy tylko odpowiednio się zgrać i dobrze przepracować zimę.

A propos toru. Kibice swego czasu nazywali Pana „królem Smoczyka”. Jak będzie teraz?

Bardzo bym chciał, aby te czasy wróciły. Trudno mi jednak powiedzieć jak ten tor będzie przygotowany. On musi przecież odpowiadać wszystkim zawodnikom. Ja dostosuję się do tego, co będzie. A jaki tor by mi najbardziej odpowiadał? Tego nie będę zdradzał.

Rozmawiał Tomasz SIKORSKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Prawdziwy Byk z Jaskółką w sercu - Głos Wielkopolski

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24