Prokuratura zajmuje się Śląskiem Wrocław. Zeznawał dziennikarz i były pracownik klubu

Piotr Janas
Piotr Janas
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu bada sprawę potencjalnej korupcji politycznej w piłkarskim Śląsku Wrocław. Chodzi o sprawę zatrudnienia Marcina Torza w roli wiceprezesa klubu oraz byłego szefa marketingu Radosława Bąka.

Wraca głośna sprawa z potencjalnym zatrudnieniem wrocławskiego dziennikarza w Śląsku Wrocław. Przypomnijmy: Marcin Torz, były dziennikarz „Gazety Wrocławskiej”, w trakcie pracy w „Super Expressie”, dostał od nowego prezesa WKS-u ofertę pracy w klubie. Miał zostać wiceprezesem Śląska z pensją 34 tys. zł brutto miesięcznie.

Ostatecznie nim nie został, powodów było wiele, a sam Torz musiał po tej aferze rozstać się z „Super Expressem”. Założył własny portal Ujawniamy.com i za pośrednictwem swojego kanału na YouTube ujawnia różne afery związane głównie z wrocławskim podwórkiem politycznym, a zwłaszcza z prezydentem Jackiem Sutrykiem.

W środę na kanale Ujawniamy.com ukazał się materiał z nim oraz Radosławem Bąkiem w roli głównej. Obaj wracają do tematu zatrudnienia ich w Śląsku Wrocław, bo poza Torzem do klubu miał przyjść Bąk. W zasadzie to miał wrócić, bo pracował tam kilkukrotnie w poprzednich latach. Ostatnio w 2016 roku jako szef marketingu. Wówczas jednym z jego podopiecznych był... Patryk Załęczny, lecz postanowił go zwolnić, ponieważ ten miał deklarować się jako kibic Widzewa Łódź.

– Podczas mojej ostatniej kadencji w Śląsku zapraszałem poszczególnych pracowników na indywidualne rozmowy. Patryk powiedział mi wprost, że jest kibicem łódzkiego Widzewa. Uznałem, że absolutnie nie widzę możliwości współpracy, bo jest to nie na miejscu, nie fair wobec kibiców i historii tego klubu. Powiedział mi bardzo wyraźnie, że wychował się jako kibic Widzewa. Koniec, kropka – mówi Bąk w najnowszym materiale na kanale Ujawniamy.com.

Ten temat był poruszany w momencie, kiedy Załęczny został powołany na stanowisko prezesa zarządu Śląska Wrocław.

Z materiału Ujawniamy.com wynika, że nowe władze Śląska posunęły się znacznie dalej. Bąk miał otrzymać inną, dalece nieetyczną ofertę. Najpierw odszedł z dotychczasowej pracy, bo dogadał z Załęcznym warunki swojego powrotu do Śląska Wrocław. Ostatecznie - jak mówi sam zainteresowany - spotkał się z nim człowiek Załęcznego i zaproponował pracę w innej miejskiej spółce, z umówioną wcześniej pensją.

– Zostałem zaproszony na spotkanie z jednym z pracowników Śląska pod Wrocławiem. Spotykał się ze mną na prośbę Załęcznego. Warunkiem odbycia naszej rozmowy było pozostawienie telefonów komórkowych w samochodach i spacer w szczerym polu. Tam dostałem ofertę, która mnie zamurowała. Otóż: jeżeli złożę oświadczenie oczerniające Marcina Torza, w której podam nieprawdę na temat jego publikacji, dostanę pracę w jednej z miejskich spółek. Mam sobie wybrać w której: Spartan? Aquapark? Może coś ze sportem? Wszystko tylko nie Śląsk, decyzja miała należeć do mnie. Odmówiłem, używając przy tym „kwiecistej” polszczyzny – zdradza Bąk.

Dodał, że miało to nastąpić w terminie, w którym miał wrócić do Śląska Wrocław i na takich samych warunkach finansowych, żeby nie być stratnym. Owe warunki to 10 tys. zł netto miesięcznie.

Wrocławska prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo z urzędu. Tę informację potwierdziła „Gazecie Wrocławskiej” rzecznik prasowa prokuratury okręgowej we Wrocławiu Anna Placzek-Grzelak.

– Mogę potwierdzić, że śledztwo w tej sprawie się toczy. Na ten moment prokuratura nie chcę zdradzać, kto i w jakim charakterze był przesłuchiwany. Czynności związane ze śledztwem trwają – powiedziała nam Placzek-Grzelak.

Z naszych informacji wynika, że zarówno Torz jak i Bąk przekazali swoje wersje wydarzeń prokuraturze. Całe śledztwo dotyczy tzw. próby politycznego przekupstwa z wykorzystaniem spółek zależnych od Gminy Wrocław. Torz i Bąk mieli zostać wezwani w charakterze świadków - przekazali swoje wersje wydarzeń prokuraturze.

Całe śledztwo dotyczy tzw. próby korupcji politycznej, w tym przypadku z wykorzystaniem spółek zależnych od Gminy Wrocław. Sam Załęczny zapewnia, że chociaż o śledztwie słyszał, to nie był przesłuchiwany ani wzywany.

– Kategorycznie zaprzeczam, jakbym miał osobiście lub przez osoby trzecie oferować panu Bąkowi pracę w innej miejskiej spółce. Fakt, był pomysł zatrudnienia go w Śląsku Wrocław po przyjściu Marcina Torza, ale był to pomysł samego Torza. Co więcej, dysponuję wiadomościami z 16 i 22 września, kiedy to Radosław Bąk prosił mnie o możliwość zatrudnienia w Śląsku mimo takiego, a nie innego rozwoju sytuacji – powiedział nam zapytany o komentarz w tej sprawie Załęczny.

– Na ten moment nie chcę mówić niczego więcej. Przekazuję sprawę i wszelkie informacje swojemu prawnikowi, który przygotowuje pozew zarówno przeciwko Radosławowi Bąkowi jak i Marcinowi Torzwi – dodał prezes Śląska.

Sprawa jest rozwojowa, bo choć o ofercie złożonej Torzowi przez ludzi prezydenta Jacka Sutryka (wielokrotnie w tym kontekście pada nazwisko Damiana Żołędziewskiego) wiadomo było od wielu miesięcy, o tyle próba "przeciągnięcia" na swoją stronę Radosława Bąka to całkowicie nowy wątek. Prokuratorskie śledztwo trwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24