Jacek Paszulewicz nie może narzekać na brak problemów. Nowy trener GKS Katowice zderzył się z boiskową rzeczywistością tego miasta.
- W czasie wtorkowego treningu zostaliśmy zasypani śniegiem. Okazało się też, że niektórych boisk się nie odśnieża. Możemy liczyć na boczną arenę Stadionu Śląskiego, ratują nas też zajęcia w hali - przyznaje nowy szkoleniowiec pierwszoligowca z Bukowej.
Na zajęciach wciąż nie ma Andrzeja Bledzewskiego, który miał przejąć rolę trenera bramkarzy.
- Jestem rozczarowany postawą Olimpii Grudziądz. Wydawało mi się, że przez dwa lata zrobiliśmy dla tego klubu tyle, że można było pójść mu na rękę. W dodatku gdyby Dariusz Kubicki przyszedł do tego klubu z własnym szkoleniowcem bramkarzy to Andrzej siedziałby teraz w domu bezrobotny... - stwierdza Paszulewicz. - Sprawa musi się rozstrzygnąć w ciągu dwóch dni, bo na razie sam prowadzę zajęcia z bramkarzami, bo budujemy głównie siłę, ale gdy ruszymy na ostro musimy mieć fachowca. Mam z tyłu głowy wariant awaryjny, ale nie powiem nazwiska. Na pewno będzie to osoba z zewnątrz, bo skoro do Katowic przyszedł nowy pierwszy trener to przyszły też nowe rozwiązania, także personalne. Myślę o młodym człowieku, który jest na bieżąco z nowinkami i też będzie się jednocześnie kształcił.
W sobotę i w niedzielę piłkarze Katowic przeszli testy szybkościowe i sprawnościowe.
- Analiza tych pierwszych jest prosta, ale drugie dopiero otrzymałem, więc posiedzę nad nimi w nocy z wtorku na środę - zapowiada trener GKS-u. - Ich wyniki są kluczowe dla indywidualizowania treningów i wstępnej oceny zawodników. Można więc powiedzieć, że to będzie dla piłkarzy sądna noc.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Magazyn reporterów Dziennika Zachodniego tyDZień
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?