Szymon Marciniak opowiadał o finale mundialu, tajskim boksie, reklamach i nie tylko [ZDJĘCIA]

Tomasz Ryzner
Tomasz Ryzner
Łukasz Pado/Podkarpacki ZPN
- Wkrótce będziecie mnie mieli dość - powiedział Szymon Marciniak, arbiter finału Mundialu w Katarze, który w podrzeszowskiej Nowej Wsi spotkał się z podkarpackimi sędziami.

Najsłynniejszy polski sędzia pojawił się w naszym regionie na na zaproszenie Mieczysława Golby, szefa Podkarpackiego ZPN-u. W Nowej Wsi, w gościnnych progach Hotelu „Blue Diamond”, dał wykład setce młodych sędziów z Podkarpacia.

Był w doskonałym nastroju, chętnie dzielił doświadczeniem, wspomnieniami, a przy okazji opowiedział sporo anegdot.

Sędziowałem mecz Ligi Mistrzów, przed którym nie słyszałem hymnu rozgrywek. Takie rzeczy tylko w Belgradzie. Crvena Zvezda grała z Napoli. Delegat daje sygnał, żebym zaczynał, ja mu pokazuję, że hymnu nie było. Okazało się, że był, tylko kibice dawali takiego czadu, że był niesłyszalny

wspomina międzynarodowy arbiter

O sędziowaniu pomyślał, gdy jako 21-letni piłkarz dostał... czerwoną kartkę. Pokazał mu ją Adam Lyczmański, obecnie ekspert Canal+.

- Nawrzucałem mu trochę, na co odpowiedział, że skoro jestem taki cwaniak, to żebym sam spróbował tego fachu - wspomina Marciniak. - Skorzystałem z rady, chciałem pokazać, że to nie jest trudne. Po latach zabrałem Adama, jako sędziego technicznego, na mecz Łotwa - Francja. Spięliśmy to wszystko klamrą. Teraz jednak znów jesteśmy po dwóch stronach barykady. I znów się czasami mocno się z nim nie zgadzam - śmieje się nasz rozmówca.

Sędzia finału mistrzostw świata zaczynał jak każdy - od meczów tzw. „lig buraczanych”.

Bywało tam różnie, czasem dziwnie. Pamiętam, że raz mecz się jeszcze nie rozpoczął, a kibice już ze mną jechali, rzucali mięsem. Groźne przygody mnie jednak ominęły. W pola przed rozjuszonymi kibicami nigdy nie uciekałem

zapewnia Szymon Marciniak

W niskich ligach lekko nie było, ale na świeczniku presja jest na niebotycznym poziomie.

- Nie paraliżuje mnie stres, ale gdyby nie regeneracja, relaks, to można by zwariować od tego, co się czasem dzieje wokół meczu i w jego trakcie - stwierdza nasz sędzia eksportowy.

Odpręża go kino i sztuki walki. Wiele razy oglądał „Ojca Chrzestnego”, ale bywał też niewybrednym kinomanem.

Oglądałem wszystko, bo dobrze mi to robiło na psyche. Przyszedłem raz do kina, widzę, że nie ma już nic nowego, ale słyszę od pani, że jest środa, czyli w kinie dzień kobiet i będą wyświetlane filmy pod ich gusta. Pomyślałem chwilę i mówię: wchodzę w to, poproszę bilet

śmieje się pan Szymon.

Tajski boks jest jego młodszą pasją. W styczniu jeździ do Tajlandii, do szkółki Przemka Salety, gdzie sparuje z miejscowymi zawodnikami. - To twardy sport, ale fajnie na mnie działa. Zauważyłem, że mam teraz mniej kontuzji - informuje słynny arbiter.

Po mistrzostwach w Katarze jego życie zmieniło się o 180 stopni. Zaczęła się medialna karuzela, eventy, wykłady, przysłowiowe „wywiady, wizyty w zakładach pracy”.

- Mnóstwo tego jest i muszę sporo odmawiać. Założyłem wreszcie kalendarz i jakoś daję radę - mówi pan Szymon, który był gościem m.in. programu „Kuba Wojewódzki”. - Nie czułem wielkiej tremy. Doświadczenie z mediami już miałem, a poza tym byłem na swoim terenie, jeśli chodzi o temat. Kuba wielkim znawcą sportu nie jest - wyjaśnia Szymon Marciniak.

Po mundialu mógł przebierać w rozmaitych ofertach. Kontraktem ligowym kusili go m.in. szejkowie z Arabii Saudyjskiej. - Jakoś wszyscy chcą mnie tam wyeksportować. Na razie temat musi poczekać - zaznacza nasz arbiter.

Wspomniane oferty płyną też szerokim strumieniem od strony reklamodawców. To okazja na duże i szybkie pieniądze, ale Marciniak nie bierze wszystkiego, jak leci.

Sam negocjowałem warunki i postawiłem na kilka marek, które mi pasowały. Nie zmienia to faktu, że już niedługo zacznę się często pojawiać telewizji. Może być tak, że po paru tygodniach wszyscy będą mieli mnie już dość

żartuje boiskowy rozjemca.

Jesteś tak dobry, jak twój ostatni film - mawiają w branży filmowej. W sędziowskiej jest tak samo.

- Muszę ciągle coś udowadniać. Szczególnie teraz, w naszej ekstraklasie. Nie jestem robotem, ale nie ma zmiłuj, ludzie oczekują najwyższej jakości. Przyjmuję to do wiadomości i do każdego meczu staram się podchodzić tak, jak do finału mistrzostw świata - dodaje nasz rozmówca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Szymon Marciniak opowiadał o finale mundialu, tajskim boksie, reklamach i nie tylko [ZDJĘCIA] - Nowiny

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24