WKS Śląsk Wrocław - Polpharma Starogard Gdański 90:83. Polpharma pokazała, że nie warto ją lekceważyć

Rafał Hydzik
Szczecin 26 01 2020mecz energa basket ligi king szczecin biale stroje kontra slask wroclaw  zielone stroje na zdjeciu ben mccauleyfot. andrzej szkocki / polska press
Szczecin 26 01 2020mecz energa basket ligi king szczecin biale stroje kontra slask wroclaw zielone stroje na zdjeciu ben mccauleyfot. andrzej szkocki / polska press Andrzej Szkocki / Polska Press
W 20. kolejce Energa Basket Ligi WKS Śląsk Wrocław wygrał z Polpharmą Starogard Gdański 90:83. Po trzech pierwszych kwartach to goście jednak prowadzili i chwilami w Orbicie pachniało sensacją.

Niepotrzebny był ekspert ani wróżbita, by określić faworyta poniedziałkowego meczu w Orbicie. Właściwie to zrobili to sami bukmacherzy, którzy nie dawali Polpharmie najmniejszych szans na wywiezienie jakiegokolwiek pozytywnego rezultatu z Wrocławia. Od pierwszej syreny mocno odczuwalna była pewność siebie po stronie WKS-u – nawet selekcje kadrowe Olivera Vidina sugerowały, że rywal jest z niższej półki od poprzednich. Na parkiet, poza Kamilem Łączyńskim i Devoe Josephem wyszli Jakub Musiał, Aleksander Dziewa i... Andrew Chrabascz, dotąd postać zupełnie drugoplanowa.

Szczególnie młodzi Polacy weszli mocno w mecz – pierwsze 8 punktów Śląska były autorstwa duetu Musiał-Dziewa. Śląsk grał pewnie, może nawet zbyt pewnie. Po świetnej końcówce zaczęły się problemy, szczególnie przy zbiórce (Polpharma już w pierwszej kwarcie miała 6 zbiórek na atakowanej tablicy), a także przy obronie na łuku – tu szczególnie groźny był Michael Hicks. Dodatkowo WKS taśmowo oddawał faule, na co Polpharma odpowiadała 100 proc. skutecznością w 10 próbach. Reagując na boiskowe wydarzenia, trener Vidin zrezygnował ze swojego firmowego niskiego ustawienia na rzecz takiego, w którym jedynym stricte obwodowym zawodnikiem był Danny Gibson. Obok Amerykanina grali Michael Humohrey, Michał Gabiński, Mathieu Wojciechowski i Torin Dorn.

Druga kwarta, mimo zmiany taktyki, w długich okresach nie przynosiła odmiany gry. Gospodarzy momentami zjadała pewność siebie, przegrywali proste zbiórki i zdarzały im się błędy tak kuriozalne, jak niecelne wyrzuty z linii bocznej. Dopiero kiedy o przerwę poprosił Marek Łukomski, ironią losu to WKS zatrybił. Na przestrzeni trzech posiadań fenomenalnym blokiem i firmowym alley-oopem popisał się Humphrey, a Dorn doprowadził do wyrównania. Polpharma w dalszym ciągu z olbrzymią łatwością wchodziła po wrocławski kosz i jedynie fatalna skuteczność (36 proc. w „pomalowanym”) uratowała Śląsk od miażdżącej straty. Do połowy jednak prowadzili gospodarze, co już można było traktować w kategoriach zaskoczenia.

Iście kuriozalną stratę zanotował w trzeciej kwarcie Dorn - po przechwycie Humphreya i wyłożeniu piłki na czysty lay-up Amerykanin... popełnił błąd kroków. Polpharma uciekała z każdą akcją, a Śląsk miał duże problemy by nadążyć. Kiedy jednak trwoga to do... Josepha. Kanadyjczyk w trzech kolejnych akcjach trafił zza łuku i własnoręcznie nadrobił całą stratę punktową. Właśnie takiego momentu indywidualnej magii było trzeba, by ożywić ten nużący wieczór w Orbicie. Swoje winy szybko odkupił Dorn, a Gabiński i Humphrey zaczęli wygrywać pojedynki na tablicy.

A Polpharma? Polpharma miała Michaela Hicksa. Reprezentant Polski w koszykówce 3X3 wskoczył tego wieczoru na fenomenalny poziom, wygrywając większość indywidualnych pojedynków tyłem do kosza, do czego dokładał świetną skuteczność zza łuku, często rzucając z nieprawdopodobnie trudnych pozycji. Ostatecznie zakończył to spotkanie z wynikiem 24 punktów. W statystykach wyprzedził nawet Josepha, który skończył z dorobkiem 22 oczek.

Trzecią kwartę zamknął buzzer beater Musiała zza łuku. Młody Polak na przełomie ostatniej kwarty notował bardzo dobre, plusowe minuty, grając dokładnie tak samo efektowny basket jak ten, którym imponował przeciwko MKS-owi Dąbrowa Górnicza. Przede wszystkim jednak nie skupiał się na samej defensywie, a zaskakiwał rywali dynamicznymi penetracjami pod kosz. W pewnym momencie czwartej kwarty Śląsk zbudował 8-punktową przewagę, którą udało się w całości roztrwonić, co poskutkowało niepotrzebnie nerwową końcówkę. Trójka Gabińskiego, atomowy alley-oop Dziewy i rzuty osobiste "Łączki" po niesportowym faulu Hicksa przypieczętowały jednak korzystny wynik. Dziesiąte zwycięstwo stało się faktem!

Oliver Vidin po meczu:
- To bardzo istotny mecz dla nas w kontekście play-offów. Zawsze przed przerwą bywają problemy z koncentracją. Myślę, że Torin Dorn i Olek Dziewa zagrał dziś fenomenalnie. Najważniejsza jest dla mnie statystyka plusowa , obaj mają kilkanaście punktów na plusie. Dobrze zagrali też Musiał i Chrabascz, Joseph i Łączka utrzymali wysoki poziom. Maciek Wojciechowski wciąż szuka formy na parkiecie. Mamy teraz trzy tygodnie przygotowań , musimy ciągle się rozwijać i pchać do przodu. Wszystko jest możliwe, może nawet powalczymy o więcej niż same play-offy.

Torin Dorn
- Wiedzieliśmy, że zagrają twardo i byliśmy na to gotowi. W czwartej kwarcie udało nam się odbić, dzięki temu, że utrzymaliśmy plan na ten mecz.

WKS Śląsk Wrocław - Polpharma Starogard Gdański 90-83
(20:28, 21:16, 26:24, 23:15)
Śląsk: Joseph 22, Dorn 14, Dziewa 12, Gabiński 13, Łączyński 8, Musiał 8, Gibson 5, Humphrey 4, Chrabascz 2, Wojciechowski 2.
Polpharma: Hicks 24, Gołębiowski 21, Paliukenas 12, Williams 10, Wilkins 9, Dzierżak 4, Motylewski 4, Daszke 0.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: WKS Śląsk Wrocław - Polpharma Starogard Gdański 90:83. Polpharma pokazała, że nie warto ją lekceważyć - Gazeta Wrocławska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24