Z asystą i nowym doświadczeniem. Sandro Kulenović wróci do Legii jako lepszy zawodnik

Karolina Misztal
Jedynym nie-Polakiem, który wiosną grał w ekstraklasie, a w czerwcu pojechał na mistrzostwa Europy U-21, jest Sandro Kulenović. Napastnik Legii, choć jeden z najmłodszych w całym turnieju, zanotował asystę oraz dwa występy. Teraz liczy na mistrzostwo Polski i kolejne powołania.

Dwóch reprezentantów na mistrzostwach Europy do lat 21 miało Podbeskidzie Bielsko-Biała (Dominik Jończy, Przemysław Płacheta), dwóch poznański Lech (Kamil Jóźwiak, Robert Gumny). Dwóch uczestników turnieju wiosną grało także w Piaście Gliwice (Paweł Tomczyk, Patryk Dziczek). Pośród polskich klubów największą reprezentacją mogła pochwalić się jednak Legia. Prócz Mateusza Wieteski czy Sebastiana Szymańskiego, warszawską przynależność klubową ma Sandro Kulenović. Urodzony w 1999 roku napastnik nieco niespodziewanie znalazł się w 23-osobowej kadrze Chorwacji. W talii Nenada Gracana był jednym z dwóch najmłodszych zawodników. - Dla mnie już sama gra obok takich piłkarzy jak Nikola Vlasić czy Josip Brekalo to ogromna dawka wiedzy oraz doświadczenia - komentował napastnik wojskowych. - To piłkarze, którzy nie bez powodu mają już za sobą debiut w reprezentacji A. Oglądając jak trenują, jak pracują na co dzień, mogłem się czegoś nauczyć. Pozwoli mi to zrobić progres, rozwinąć się. Zgrupowanie i mistrzostwa sprawiły, że zrobiłem krok do przodu.

W przeciwieństwie do reprezentacji Polski, Chorwacja nie była losowana z najsłabszego koszyka, wygrała także swoją grupę eliminacyjną. Młodzieżowa kadra wicemistrzów świata z Rosji 2018 na papierze wyglądała na bardzo silną i zgraną ekipę, wydawało się więc, że dla piłkarza, który w tej kategorii wiekowej zadebiutował dopiero w marcu, miejsca nie będzie. Zwłaszcza że przed czerwcowym zgrupowaniem Kulenović rozegrał w niej zaledwie 45 minut.

Mimo to występujący w Polsce napastnik znalazł uznanie selekcjonera, który na turniej rocznika 1996 i młodszych powołał tylko dwóch piłkarzy urodzonych w 1999. Drugim Domagoj Bradarić, który ma za sobą 22 rozegrane spotkania w jednym z największych klubów rodzimej ligi, Hajduku Split. - Miałem dobry sezon w Legii. Tam też byłem jednym z najmłodszych zawodników, a mimo to zanotowałem 25 występów, strzeliłem cztery też gole - mówi Kulenović. - Zasłużyłem na to powołanie i wyjazd na te mistrzostwa. Teraz czas wrócić do klubu i dobrymi występami tam zapracować sobie na kolejne powołania. Od września rusza nowa reprezentacja U-21, chcę być jej częścią - przyznaje Chorwat.

Podczas czerwcowego turnieju nie zawiódł swojego selekcjonera. Do San Marino, bo właśnie w Serravalle Chorwacja rozegrała wszystkie swoje grupowe spotkania, pojechał w roli rezerwowego. Pierwsze spotkanie, przegrane z Rumunią 1:4 obserwował z ławki rezerwowych, na boisku pojawił się dopiero w drugim (0:1 z Francją), natomiast turniej kończył już w wyjściowym składzie. Jego reprezentacja zremisowała z Anglią 3:3 i tym samym wraca do domów z jednym punktem oraz ostatnim miejscem w grupie C. Ekipa z Wielkiej Brytanii mogła pochwalić się lepszym bilansem bramkowym. - Mimo końcowego wyniku, zachowam dobre wspomnienia z tych finałów. Zawsze staram się patrzeć na wszystko pozytywnie - stwierdził napastnik. - Taki jest sport: raz przegrywasz, raz wygrywasz. Zawsze trzeba być pozytywnym, bo tylko to pozwala się podnieść i zwyciężać w następnych spotkaniach.

- Po pierwszym meczu było bardzo ciężko. Atmosfera w drużynie słaba, ale podnieśliśmy się. I to chyba najważniejsze. Przeciwko Francji, choć również z nią przegraliśmy, to pokazaliśmy, że potrafimy grać w piłkę. Wynik 0:1 nie cieszył, ale nasza boiskowa postawa już tak. Zwłaszcza ta w defensywie. Spotkanie z Anglią wymagało od nas przede wszystkim siły mentalnej. Trzykrotnie musieliśmy gonić wynik i trzykrotnie nam się to udało. Chcieliśmy oczywiście wygrać, ale nie załamujemy się brakiem kompletu punktów - ocenił występ Chorwacji na MME 2019 Kulenović.

- Z meczu na mecz graliśmy coraz lepiej. Jakbyśmy mieli jeszcze jeden, to może byśmy wreszcie wygrali - śmiał się. - Tendencja na pewno była wzrostowa - dodał i ciężko się z nim nie zgodzić. On sam przeciwko Anglii zaprezentował się z dobrej strony. Wyższy od obrońców rywali, odbierał piłki w polu karnym. Walczył także poza nim, stąd ogromne zmęczenie po końcowym gwizdku. Bo choć samo spotkanie toczyło się raczej w wolnym tempie, a większość czasu futbolówka spędzała w środku pola, to przebieg tego spotkania był dla Chorwatów bardzo trudny także pod względem mentalnym. Choć mocno weszli w to spotkanie, a pierwsze dwie najlepsze szanse należały właśnie do Kulenovicia, Anglicy okazali się skuteczniejsi trzykrotnie wychodząc na prowadzenie. Za każdym razem udało się zniwelować stratę. - Tym spotkaniem pokazaliśmy nasz charakter - mówił zawodnik Legii.

Dla niego było to pierwsze spotkanie w reprezentacji U-21, które rozpoczął w wyjściowym składzie i nie opuścił murawy przed końcowym gwizdkiem. Na swoją debiutancką bramkę w tej kategorii wiekowej musi jeszcze poczekać, ale w poniedziałek zanotował już swoją trzecią asystę pod okiem Gracana. W drugiej połowie otrzymał piłkę z prawej strony w pole karne, by wycofać ją do nadbiegającego Vlasicia. Piłkarz CSKA Moskwa zdobył bramkę na 2:2. - Zawsze byłem specjalistą od zdobywania bramek, a teraz jak widać lepiej sprawdzam się w podawaniu. Bardzo się cieszę z tych asyst, bo dzięki nim czuję, że pomagam drużynie. Po to wychodzę na boisko, by dać od siebie zespołowi jak najwięcej. Biegając, walcząc o każdy metr i oczywiście tymi asystami - mówił napastnik. W Legii tylu asyst nie ma. Przez cały sezon zapisał sobie tylko jedną (w wygranym 3:0 spotkaniu z Koroną Kielce podawał do Szymańskiego).

- Ten turniej tylko mi pomógł w piłkarskim rozwoju. Gdy w piątek pojawię się na zgrupowaniu Legii w austriackim Leogang, to od pierwszego treningu dam z siebie wszystko. Chcę być jeszcze lepszym zawodnikiem i w tym roku zdobyć dla klubu mistrzostwo Polski - mówił piłkarz, który z klubem z Warszawy związany jest od lipca 2016 roku. Jego aktualna umowa obowiązywać będzie jeszcze przez dwa lata. Dotąd może pochwalić się jednym tytułem mistrzowskim w naszym kraju. Marzy o następnym, choć wciąż nie jest pewne, czy w stolicy w ogóle zostanie. Pozostali legioniści z powołaniami na Euro U-21, w ekstraklasie w najbliższym czasie raczej już nie zagrają. Szymański jeszcze przed startem turnieju związał się z Dynamo Moskwą, natomiast Wieteska, który podobnie jak Kulenović już 28 czerwca ma stawić się na obozie, otrzymał oferty z kilku zagranicznych klubów.

Na korzyść Chorwata przemawia także doświadczenie z Juventusu. W sezonie 2017/2018 był wypożyczony z Legii właśnie do klubu z Turynu, gdzie grał w juniorskim zespole. Ma trzynaście meczów, ale nie strzelił w nich ani gola. To na włoskiej ziemi udało mu się jedynie w Viareggio Cup, czyli międzynarodowym młodzieżowym turnieju rozgrywanym w Toskanii. Biorą w nim udział zespoły do lat 21 z całego świata. Tam Kulenović strzelił sześć goli w sześciu spotkaniach. Jak sam przyznaje, znacznie więcej dał mu rok pracy z seniorską drużyną Legii Warszawa. - Gdy wracałem z wypożyczenia, nie spodziewałem się, że sezon 2018/2019 będzie dla mnie aż tak udanym. Myślę, że ten kolejny będzie trudniejszy. Kładzione są na mnie większe oczekiwania. Formą muszę nawiązać nie tylko do tego, co pokazywałem dotąd w ekstraklasie, ale chcę pokazać się jeszcze lepiej - mówił jeden z czterech napastników, jacy znaleźli się w kadrze Legii na zgrupowanie w Leogang. Bezpośrednimi konkurentami Kulenovicia do gry będą: Carlitos, Jarosław Niezgoda oraz powracający z wypożyczenia do Zagłębia Sosnowiec Vamara Sanogo.

Tylko regularna gra może przynieść mu kolejne powołania do reprezentacji U-21. Jak dotąd Kulenović ma w niej cztery występy, wszystkie … we Włoszech. Tutaj również odbył się ostatni przedturniejowy sparing z Danią, w którym Chorwat zanotował drugą ze swoich asyst. - W tej kategorii wiekowej mogę występować jeszcze przez dwa lata. Chciałbym w 2021 ponownie zagrać na Euro U-21. Myślę, że jeżeli będzie to oczywiście możliwe, podejdę do tego turnieju w zupełnie innej roli i ze znacznie większymi umiejętnościami oraz doświadczeniem. Pytanie czy dostanę powołanie, bo o to że Chorwacja się zakwalifikuję się nie martwię. Aż dziesięciu zawodników z tej dzisiejszej drużyny rozpocznie jesienią eliminację, a w roczniku 1998 jest jeszcze kilku innych świetnych piłkarzy, którzy tym razem znaleźli się poza kadrą - przekonywał Kulenović.

Następne mistrzostwa Europy do lat 21 zorganizowane zostaną na Węgrzech oraz Słowenii i mają odbyć się już w nieco innej formule, co włoski turniej. Wśród finalistów będą chcieli znaleźć się również Polacy. Kulenović jest pełen optymizmu, bo był pod wrażeniem postawy biało-czerwonych w grupie A. - Widziałem dwa mecze, obejrzenie trzeciego uniemożliwił mi trening. Bardzo kibicowałem, bo grają tam przecież moi koledzy i było mi przykro, że odpadli. Zwłaszcza, że wyglądali naprawdę dobrze. Hiszpania, zespół o ogromnej klasie, to jednak bardzo trudny rywal. Taka porażka mogła się przydarzyć, nie zmaże dobrego obrazu jaki po sobie pozostawiła reprezentacja Polski - stwierdził napastnik Legii. Choć drużyna Czesława Michniewicza zdobyła pięć punktów więcej niż Chorwacja, zakończyła swój udział w mistrzostwach na tym samym etapie. Ten turniej dla wielu jej zawodników może okazać się przełomowy, nie inaczej w przypadku Kulenovicia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Raport z kadry przed meczem z Portugalią

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24