Charakter i ambitna walka. Puchar Polski jednak nie dla lublinianek

Kamil Wojdat
Kamil Wojdat
(Mimo ambitnej walki akademiczkom nie udało się sięgnąć po drugi w historii klubu Puchar Polski)
(Mimo ambitnej walki akademiczkom nie udało się sięgnąć po drugi w historii klubu Puchar Polski) fot. ilustracyjna: Elbrus Studio/AZS UMCS Lublin/Facebook
Finał Pekao S.A. Pucharu Polski pomiędzy Polskim Cukrem AZS UMCS Lublin a BC Polkowice w pierwszej połowie dostarczył wielu emocji. Osłabione kontuzjami akademiczki postawiły się faworytkom, które po zmianie stron wygraną przechyliły jednak już na swoją korzyść (91:68).

W sobotnim półfinale Polski Cukier AZS UMCS Lublin pokonał MB Zagłębie Sosnowiec 79:72. Zwycięstwo zapewniła końcówka, w której akademiczki zanotowali serię 11-0.

– Mieliśmy swój plan i wiedzieliśmy co chcemy grać, a w końcówce pokazaliśmy mądrą koszykówkę. Dodatkowo świetny występ Aleksandry Zięmborskiej (28 punkty – przyp. red.), Veroniki Burton (– przyp. red.) i Brii Goss (– przyp. red.) To one pociągnęły nas do tego zwycięstwa – komentował trener Krzysztof Szewczyk.

Wygrana była tym cenniejsza, że odniesiona bez trzech swoich zawodniczek: Elin Gustavsson, Kyle Shook i Emily Kalenik. Ich zabrakło również w finale, co mocno ograniczało rotację w zespole z Lublina.

– W normalnej koszykówce w tym składzie nie jesteśmy w stanie rywalizować z zespołem z Polkowic, ale mamy plan. Jeśli się uda, będzie zadowoleni – wyjaśniał Krzysztof Szewczyk. – Podejmiemy duże ryzyko. Jeżeli ono wypali, to będziemy w grze. Jeżeli natomiast nie wypali, to będziemy mieli potężne problemy. Żeby myśleć o zwycięstwie musimy jednak tak właśnie postąpić – dodawał.

– Uważam, że jesteśmy dobrze przygotowani, więc Lublin niczym specjalnym nie będzie nas w stanie zaskoczyć. Nie patrzę na to czy mamy szerszą ławkę. To jeden mecz finałowy. Zrobimy po prostu wszystko, żeby go wygrać – deklarował natomiast menedżer ekipy z Polkowic, Karol Kowalewski.

Jego drużyna finał rozpoczęła od serii 6:0. Dwukrotnie z gry trafiła Stephanie Mavunga i dwukrotnie z linii osobistych Brianna Fraser. W ten sam sposób odpowiedziała po drugiej stronie Veronica Burton (6:2). Minęły nieco ponad trzy minuty, a tablica pokazywała 13:2. Trener Szewczyk wziął pierwszą przerwę na żądanie.

W tym momencie polkowiczanki grały na wysokim procencie skuteczność z gry. Trafiły pięć z sześciu oddanych prób, podczas gdy lublinianki żadnej z pięciu.

Drużyna z Polkowic grała szybko, co dziwić nie mogło. W końcu mając szeroką ławkę, zmęczenie straszne być im nie mogło. Nieco w innej sytuacji były z kolei akademiczki. Zielono-białe próbowały rzutów z dystansu, ale te nie wpadały do kosza (w całej pierwszej kwarcie 0/9). Lepiej wiodło się pomarańczowym. Gdy zza łuku trafiła Zala Friskovec było 24:8, a kiedy skutecznością wykazała się Emilia Kośla zrobiło się 27:10.

Osłodą dla kibiców akademiczek mogły być pojedyncze akcje, jak ta „2+1” Aleksandry Ziemborskiej czy Martyny Goszczyńskiej po asyście Dominiki Ullmann.

Spotkanie kontrolował jednak faworyzowany zespół z Polkowic, który pierwszą odsłonę zakończył prowadząc 30:17. W kolejnej gra była już bardziej wyrównana. Być może dlatego, że mistrzynie Polski z Lublina zrezygnowały z prób dystansowych, które dotychczas im nie leżały.

Głównie punktowały Burton i Goss. Właśnie ta druga, po pięciu minutach drugiej kwarty, zdecydowała się na pierwszy w tej odsłonie rzut trzypunktowy. Ten znalazł drogę do kosza. Później z półdystansu trafiła Burton i strata zmalała tylko do siedmiu oczek (31:38). AZS notował w tym momencie serię 11:0. Lublin nie miał na swoim koncie żadnego przewinienia, BC miało ich pięć. Po chwili kolejną „trójkę” rzuciła Goss (34:38). Zielono-białe napędzały się z każdą kolejną sekundą.

Rywalki myliły się, a akademiczki nie. Punkty Burton sprawiły, że zrobiło się 37:38, a osobisty Goss dał remis 38:38. Seria 18:0 mogła imponować. Mecz rozpoczął się od nowa.

Chwilę później zielono-białe po raz pierwszy wyszły na prowadzenie, a dało je wejście pod kosz Goss (40:38). Niemal sześciominutową niemoc polkowiczanek przełamała Mavunga (40:40). Zespoły udały się do szatni przy remisie 42:42.

Po powrocie na parkiet przez większość trzeciej kwarty minimalną zaliczkę miały koszykarki BC. W jej końcówce jednak trafienia z dystansu Goss dawały kontakt (52:53, 57:58). Amerykanka miała w dorobku już 25 oczek. Mimo to odskoczyć udało się przeciwniczkom, które przed decydującymi dziesięcioma minutami prowadziły 65:59.

Zaliczka okazała się dosyć komfortowa, a z czasem zaczęła rosnąć. Kiedy trzy oczka rzuciła Weronika Gajda tablica pokazywała 80:67, natomiast po trafieniu zza łuku Friskovec było już 83:67. Zostały niecałe cztery minuty i sprawa zwycięstwa wydawała się być przesądzona.

Polski Cukier AZS UMCS Lublin – KGHM BC Polkowice 68:91 (17:30, 25:12, 17:23, 9:26)

AZS: Burton 25, Goss 25, Zięmborska 12, Goszczyńska 2, Adamczuk 2, Fiszer 2, Ullmann, Jeziorna, Nassisi. Trener: Krzysztof Szewczyk

BC: Mavunga 25, Friskovec 15, Gertchen 13, Kośla 10, Piestrzyńska 9, Gajda 8, Fraser 5, Sykes 4, Stanković 2. Trener: Karol Kowalewski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Charakter i ambitna walka. Puchar Polski jednak nie dla lublinianek - Kurier Lubelski

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24