Jesienny mecz ze Śląskiem był najlepszym Kibu Vicuny w roli szkoleniowca Wisły Płock. Wiosenny stał się pierwszym, w którym Nafciarze zagrali bez niego. Środowa porażka 0:1 w Gliwicach przelała szalę goryczy i już następnego dnia wiślaków przejął Leszek Ojrzyński. Jednymi z jego pierwszych decyzji były odwołanie wolnego czwartku, a także zabranie nowych podopiecznych na czterodniowe zgrupowanie. Rezultat miał być widoczny już w poniedziałek.
Zmiana szkoleniowca nie przekonała wielu kibiców do pojawienia się na stadionie. Nie przekonał ich także rywal, choć fanów gości nie brakowało. Ich doping momentami głośniejszy od tego gospodarzy, pod względem liczebności też nie ustępowali. Tak jak niżej plasujący się w ligowej tabeli płocczanie w pierwszych minutach nie ustępowali rywalom. Sęk w tym, że bardzo ciężko byłoby wrocławianom w czymkolwiek ustępować.
Gra toczyła się głównie w środku pola, piłka rzadko przedostawała się pod bramki i było to głównie przy okazji stałych fragmentów gry. Właśnie one okazały się najgroźniejszą bronią z obu stron, choć w przypadku statystyki "0 celnych strzałów" ciężko mówić o jakimkolwiek zagrożeniu.
Do przerwy najciekawszym dla kibica momentem mógł być rzut wolny wykonywany przez Krzysztofa Mączyńskiego. Były reprezentant Polski najpierw pobiegł w drugą stronę, po czym odwrócił się i znienacka uderzył piłkę. Celnie, lecz jego partnerzy nie zdołali tego wykorzystać. Tak jak swojej szansy do końca nie wykorzystywał Mateusz Szwoch. Znajomy Ojrzyńskiego z czasów Arki wrócił do wyjściowego składu po 218 dniach przerwy spowodowanej w dużej mierze kontuzją. Po urazie powracał także Karol Angielski, który pauzował od początku rundy wiosennej.
Ani jeden, ani drugi swojego powrotu do udanych nie zaliczy. Angielskiego po godzinie gry zastąpił słaby w poprzednich meczach Grzegorz Kuświk, co nienajlepiej świadczy również o formie siedzącego na ławce Oskara Zawady. I tym razem wejście doświadczonego napastnika nie przyniosło większego efektu. Powolne tempo, Jakub Słowik po prostu mógł się nudzić.
Pod jego bramką nie działo się wiele, nieco więcej ruchu u Thomasa Daehne, który wraz ze zmianą szkoleniowca, nie stracił miejsca w składzie. W najbliższym czasie raczej go nie straci, bowiem przez 90 minut nie miał wielu okazji do interwencji. Wrocławianie w ataku grali po prostu słabo. Z czasem błędy zaczął popełniać również Piotr Celeban. Najpierw lekko podał w kierunku Słowika i ten złapał piłkę w ręce, później sam zagrał ręką w polu karnym.
Sędzia Krzysztof Jakubik nie miał wyjścia. Najpierw musiał podyktować rzut wolny pośredni z pola karnego, później jedenastkę. Nafciarze wykorzystali oba te stałe fragmenty gry. Najpierw bramkę zdobył Dominik Furman, wynik podwyższył Ricardinho. Choć w końcówce wrocławianie mocniej ruszyli do przodu, to nie zdołali odmienić rezultatu. Najbliżej był Igors Tarasovs, ale przy oddawaniu strzału był na pozycji spalonej.
Ojrzyński może być więc zadowolony. Z Wisłą udało mu się to, czego dwa lata temu nie dokonał z Arką Gdynia: objął zespół w 29. kolejce i zwyciężył w debiucie. Dla płocczan to bardzo ważne trzy punkty. Przed bezpośrednim starciem odskoczą Zagłębiu Sosnowiec na trzy punkty, na jeden zbliżą się do bezpiecznego na ten moment Górnika Zabrze. A Śląsk? O grupie mistrzowskiej nie marzył już od jakiegoś czasu. Teraz powstaje pytanie czy nie będzie musiał walczyć o utrzymanie.
Postawił na Rosję, teraz gra za darmo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?