Jacek Gajewski: - Sami sobie tworzymy presję

Piotr Bednarczyk
Jacek Gajewski (z lewej) i Robert Kościecha, czyli sztab szkoleniowy Get Wellu Toruń
Jacek Gajewski (z lewej) i Robert Kościecha, czyli sztab szkoleniowy Get Wellu Toruń Sławomir Kowalski
Rozmowa z Jackiem Gajewskim, menedżerem żużlowców Get Wellu Toruń

Decyzja Martina Vaculika o odejściu Get Wellu trochę Was chyba zaskoczyła. W tym momencie nie było już równie wartościowych zawodników na rynku...
Na pewno było to duże zaskoczenie. Okres transferowy był krótki, poza tym większość klubów starała się przedłużyć umowy ze swoimi dotychczasowymi zawodnikami jeszcze przed rozpoczęciem tego okresu, czyli przed 1 listopada. Mieliśmy trudną sytuację po odejściu Martina, zwłaszcza że pojawiały się sytuacje, w których kluby miały zobowiązania wobec swoich żużlowców, którzy byli teoretycznie wolni, ale bali się odejść, bo wcześniej podpisali umowy "obok" tych kontraktowych i mogliby stracić pieniądze. Dodam, że rozmowy z Martinem rozpoczęliśmy najwcześniej, z żadnym innym zawodnikiem nie negocjowaliśmy tak szybko. Było to już w końcówce rundy zasadniczej. Nie dawał sygnałów, że coś mu nie odpowiada, że są duże rozbieżności... Potem sprawa się tak potoczyła, że w drugiej połowie października już wiedzieliśmy, że Słowak nie zostanie w Toruniu. Szkoda, bo jak przychodził do naszego klubu, to tak ja, jak i kilka innych osób, wiązaliśmy z nim duże nadzieje. To młody zawodnik, jeszcze przed trzydziestką, a trudno takich znaleźć wśród prezentujących poziom w okolicach dwóch punktów na bieg. Myślałem, że Martin na dłużej zagości w Toruniu.

Skąd wziął się pomysł na zatrudnienie Grzegorza Walaska i Michaela Jepsena Jensena?

Przede wszystkim, tak, jak wspomniałeś, nie było już na rynku zawodników, którzy spełnialiby nasze oczekiwania. Nawet jeżeli było ze dwóch zawodników reprezentujących w miarę dobry poziom, to ich oczekiwania finansowe całkowicie rozjeżdżały się z polityką, którą prowadzimy. Widzieliśmy, jakie kontrakty mają Hancock, Holder i pozostali i nie chcieliśmy być wobec nich nie fair. Jeśli chodzi o Walaska i Jepsena Jensena, to ostatnie sezony, zwłaszcza ten 2016, nie były rewelacyjne. Jensen w zeszłym roku miał przebłyski pod koniec rozgrywek, co odczuliśmy na własnej skórze. Liczę na to, że skoro zawodnicy po jednym, dwóch słabszych sezonach potrafią się odnaleźć i odbudować i tak będzie w przypadku naszych dwóch nowych zawodników. Zwłaszcza Walasek, który po raz pierwszy od kilku lat będzie miał stabilną sytuację finansową. Po dłuższym czasie będzie miał komfort choćby w przygotowaniach. Dotąd różnie z tym bywało. teraz powinien przygotować się bardzo dobrze, tak fizycznie, jak i sprzętowo oraz odżyć psychicznie. Jensen z kolei na ogół dobrze jeździł w Toruniu i zobaczymy, jak będzie w tym roku. To młody chłopak, nie jest jeszcze wypalony, może odnajdzie się akurat w Toruniu? Poza tym mamy w klubie o jednego zawodnika więcej. Czasami dla niektórych zawodników to mało komfortowa sytuacja, ale z punktu widzenia drużyny dobra i sportowa rywalizacja może jedynie wpłynąć pozytywnie na wyniki.

Dosyć ciekawie, po dojściu Daniela Kaczmarka, wygląda formacja juniorska. Każdy z trójki: Igor Kopeć - Sobczyński, Norbert Krakowiak i Daniel Kaczmarek ma potencjał. Jest szansa, że co najmniej jeden z nich zanotuje duży postęp w tym sezonie.
Na pewno straciliśmy lidera, skutecznego jeźdźca, który wielokrotnie ratował nam wynik od kilku lat, czyli Pawła Przedpełskiego, który przechodzi do grupy seniorów. Każdy z nas zdaje sobie sprawę, jak ważne jest mieć dobrego juniora. Jakaś tam u nas dziura powstała, ale patrząc na pozostałe kluby widać, że ten problem dotyczy niemal wszystkich. Nasi juniorzy na pewno mają potencjał. Igor zaliczył dobry sezon. Jeszcze dużo pracy przed nim i on sam zdaje sobie sprawę ze swoich niedoskonałości, ale dużym plusem było to, że jak wrócił po kontuzji, którą odniósł w Lesznie, wskoczył do składu i bardzo dużo jeździł. W lidze jazda nie przekładała się na punkty, ale było go widać, zrobił trochę "szumu i zamętu". Te doświadczenia, które zebrał, powinny zaprocentować w tym roku. Norbert miał ciężki początek sezonu przez upadki, w pewnym momencie nawet zastanawiał się nad zakończeniem kariery, na co pewnie wpływ miała też śmierć Krystiana Rempały i ciężki wypadek Maksyma Drabika. Ale - całe szczęście - nie poddał się, w końcówce sezonu pokazał się w kilku imprezach. On też ma duży potencjał. Może przeskok z Ostrowa do Torunia był za duży? A Daniel - to było to, co w samej końcówce okienka transferowego mocno nam podreperowało skład. Na pewno z nim lepiej wyglądamy na papierze. W pewnym momencie już myślałem, że on się podda i zostanie w Lesznie, ale okazało się, że zarówno on, jak i ludzie z jego otoczenia byli mocno zdeterminowani i ostatecznie znalazł się u nas. Cały czas podkreślał, że chce odejść z Leszna i jeśli będzie taka możliwość, to pierwszym jego wyborem będzie Toruń. A to, że chłopak ma potencjał, widać było w ubiegłym roku. W lidze wiele nie pojeździł, bo w klubie stawiano na Dominika Kuberę i Bartosza Smektałę, ale zdobył przecież indywidualne mistrzostwo Polski juniorów, wygrał też mocno obsadzone turnieje dla zaplecza kadry juniorów. Myślę, że sporo osób wiąże z jego przyjściem duże nadzieje.

Wspomniałeś o Pawle Przedpełskim. Nie obawiasz się o niego w kontekście przejścia do grona seniorów oraz tego, że w ubiegłym roku miał niższą średnią niż w sezonie 2015?
W zeszłym roku miał wzloty i upadki. Bardzo słabo zaczął ten sezon, ale tamten była chyba konsekwencja różnych jego urazów w 2015 roku. Nawet wtedy, gdy skończyła się jazda w Europie, pojechał do Australii i mocno się poobijał na finale Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów. I to, że nie czuł się zbyt pewnie, miało wpływ na jego postawę na początku roku. Czasami odpuszczał na torze. Później było już lepiej. Może oczekiwania od niego były faktycznie duże, bo w poprzednich sezonach nie miał takich wahań. Ale przejścia do seniorów nie obawiam się. Paweł często dźwigał wynik meczu na swoich barkach i musiał walczyć seniorami. A w takiej Szwecji cały czas musi jeździć z "trudnymi" numerami, z którymi ciężko się zdobywa punkty, bo trafia się na silnych przeciwników. I Paweł, generalnie, daje tam radę. Mam więc nadzieję, że przejście do seniorów nie będzie miało wielkiego wpływu na jego postawę i nadal będzie się rozwijał.

W ubiegłym roku wygraliście wszystkie mecze na Motoarenie. Po co więc była zmiana geometrii toru na drugim łuku?

Żeby było bardziej atrakcyjnie i żeby zburzyć pewien schemat. Niestety, jesteśmy w takiej sytuacji, że w tym roku znowu sezon zaczyna się turniejem par na Motoarenie, w czerwcu jest SEC... Rozumiem, że to jest interes dla miasta, że jest dążenie do tego, by imprez w Toruniu odbywało się jak najwięcej, ale - z naszej strony - niwelują one naszą przewagę własnego toru. Dużo dobrych zawodników nie pojawia się w Toruniu raz czy dwa, ale dużo więcej. A my ile razy w poprzednich latach jeździliśmy np. we Wrocławiu? Dla mnie klasycznym przykładem jest 2015 rok, w którym turniej Grand Prix wygrał Nicki Pedersen. Zdobył wtedy 20 punktów na 21 możliwych. A nawet nie przyjechał dzień wcześniej do nas trenować, co było kuriozalne. Wolał sprawdzić sprzęt w Lesznie. Naszego toru testować nie musiał, bo znał go doskonale. Podobnie jak większość zawodników ze światowej czołówki. A to, że wygraliśmy wszystkie mecze w ubiegłym roku, jest efektem naszej jazdy i tego, że - poza meczem z Unią Tarnów - tor był zawsze dobrze i tak samo przygotowany. Holder czy Hancock stwierdzili, że nie ma sensu wiele trenować, bo nawierzchnia jest przygotowywana przez Mariusza Lipińskiego tak powtarzalnie, że oni wiedzą, jak poustawiać motocykle i bez treningów.

Pierwszy raz od dłuższego czasu nie przystępujecie do sezonu w roli jednego z głównych faworytów. Czy to zdejmuje z Was presję, czy nie przywiązujecie wielkiego znaczenia do spekulacji?
Nie jesteśmy faworytem, ale to nie oznacza, że sami sobie nie tworzymy presji. Zdajemy sobie sprawę, jakie emocje i zainteresowanie budzi w regionie nasz klub. Najlepiej to było widać w końcówce ubiegłego sezonu, gdy dobrze pojechaliśmy w play off i wywalczyliśmy srebrny medal. To, że media nie widzą nas wśród faworytów nie oznacza, że przejedziemy sezon łatwo i przyjemnie. Może to i nawet lepiej, że inni nie widzą nas wśród faworytów? Praktycznie od 2008 roku takim byliśmy. Na pewno jednak nie zamierzamy tłumaczyć porażek słabszym składem. Naszym celem jest awans do pierwszej czwórki, a potem, to zobaczymy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jacek Gajewski: - Sami sobie tworzymy presję - Nowości Dziennik Toruński

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24