MKTG Sportowy i Gol - pasek na kartach artykułów

Jak mówi o sobie jest „stypendystą ZUS-u”. Przy okazji Święta Roweru pokonał 160 kilometrów

Kamil Wojdat
Kamil Wojdat
(Pan Tadeusz Ryszkowski z Ryk swoją emeryturę spędzą na sportowo)
(Pan Tadeusz Ryszkowski z Ryk swoją emeryturę spędzą na sportowo) Kamil Wojdat
Pan Tadeusz Ryszkowski z Ryk na rowerze jeździ całe życie. Dojeżdżał nim do pracy, jednośladu nie opuścił też na emeryturze, a od sześciu lat jest stałym bywalcem Święta Roweru w Lubartowie.

– O imprezie dowiedziałem się z naszej kolejnej prasy lubelskiej. To wręcz niewyobrażalne, że jednego dnia potrafi zgromadzić się tu kilkanaście tysięcy rowerzystów. Takie informacje idą w Polskę. Postanowiłem więc przyjechać i pierwszy raz udało mi się to około sześciu lat temu, choć już wcześniej miałem taki zamiar, ale zawsze stawało coś na przeszkodzie. Jednak, gdy już się udało, to zostałem do dzisiaj – śmieje się Pan Tadeusz Ryszkowski.

W minioną niedzielę łącznie pokonał około 160 kilometrów. Zanim wyjechał na trasy w Lubartowie zrobił sobie bowiem porządną zaprawę w drodze do Lubartowa.

– Bywało, że przyjeżdżałem do Lubartowa pociągiem, potem robiłem trasę na Święcie Roweru i wracałem „na kole” do domu, do którego mam 65 kilometrów. Natomiast w tegorocznej edycji obyło się bez pociągu. Przyjechałem rano rowerem, później w Lubartowie zrobiłem 17 kilometrów, a następnie powrót przez Firlej i Przytoczno, więc w sumie około 160 kilometrów – mówi Pan Tadeusz.

Nasz rozmówca otrzymał jedną z pięciu tysięcy pamiątkowych koszulek, jakie organizatorzy przygotowali dla uczestników wydarzenia. Co ważne, tym razem mógł wybrać taką w odpowiednim dla siebie rozmiarze, bo był jednym z pierwszych, którzy stawili się na starcie i pokonali jedną z przygotowanych do pokonania tras.

– Gdy wyjeżdżałem na dłuższą trasę, to dostawałem na koniec koszulkę w rozmiarze M, a mi jest potrzebna taka w rozmiarze XXL. Doszedłem więc do wniosku, że trzeba być w Lubartowie wcześniej, zrobić krótki dystans 17-kilometrowy, odebrać koszulkę. Później znowu można wrócić na trasę, ale już nie będąc klasyfikowanym – wyjaśnia swoją taktykę z uśmiechem.

Pan Tadeusz na co dzień jest studentem Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Rykach, gdzie zaszczepia swoją pasję do kolarstwa wśród innych studentów.

– Początkowo mieli wątpliwości czy są w stanie pokonać trasę 20 kilometrów. Teraz sami proponują mi, żebyśmy jeździli na dłuższe wyprawy. Gdy zdrowie trochę dopisuje, ma się motywację, to nie ma problemu – mówi Tadeusz Ryszkowski, a na pytanie o wiek, śmieje się – Jestem stypendystą ZUS-u, mam 66 lat.

Wiek to tylko liczba, która panu Tadeuszowi zupełnie nie przeszkadza w realizacji pasji, która trwa tak naprawdę całe życie.

– Zawsze dojeżdżałem do pracy rowerem, najpierw miałem do niej 7 kilometrów, później 16 km, a na sam koniec 20 km. Cały rok, bez względu na pogodę. Nie ma, że deszcz czy śnieg. Po prostu trzeba się odpowiednio przygotować – wyjaśnia.

Jazdy rowerem w żadnym wypadku nie traktuje jako rywalizacji z kimkolwiek, nie uzyskiwane czasy są dla niego ważne.

– Nie zależy mi na tym, żeby jechać 25-30-35 km/h. Ja jeżdżę swoim tempem, żeby dojechać do celu. A po drodze, gdy będzie ładna kapliczka, to zatrzymuję się i robię zdjęcie. Podobnie, gdy zobaczę żurawie spacerujące po łące. Wtedy też robię postój obserwuję – kończy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jak mówi o sobie jest „stypendystą ZUS-u”. Przy okazji Święta Roweru pokonał 160 kilometrów - Kurier Lubelski

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24