Rozmowa. W trudnym czasie trzeba wspierać naszych piłkarzy. Na rozliczenia czas przyjdzie po finałach Euro 2024!

Adam Godlewski
Adam Godlewski
Towarzyski mecz Polska - Łotwa, zakończył nieudany rok piłkarskiej kadry. Mimo to tę drużynę nadal trzeba wspierać, czas na rozliczenia przyjdzie po Euro 2024. Po finałach, w których miejmy nadzieję zagramy...
Towarzyski mecz Polska - Łotwa, zakończył nieudany rok piłkarskiej kadry. Mimo to tę drużynę nadal trzeba wspierać, czas na rozliczenia przyjdzie po Euro 2024. Po finałach, w których miejmy nadzieję zagramy... Adam Jankowski
Rozpoczynamy nowy cykl rozmów o sporcie - z osobami znanymi z działalności w zupełnie w innych niż ta dziedzina życia branżach. Na pierwszy ogień poszedł europarlamentarzysta Ryszard Czarnecki. Nie tylko, jak sam określa, prawdziwy kibic - taki na dobre i na złe - ale też i znawca co najmniej kilku dyscyplin, w których rozwój w Polsce był zaangażowany.

Czy jako kibic przesypiał pan całe noce, czy raczej zerkał w telewizor na Australian Open w pierwszym tygodniu turnieju?
Oczywiście śledzę doniesienia z kortów AO, ale nie oglądam meczów; mam zbyt wiele obowiązków w Brukseli i Strasburgu, więc zarywanie nocy nie wchodzi w grę. Cieszę się, że spośród reprezentantów Polski wspaniale zaprezentowała się „ta trzecia”, czyli Magdalena Fręch, ale też nie mogliśmy narzekać na Huberta Hurkacza.

Powodów do bezsenności, ale zupełnie innej natury, dostarczyli także skoczkowie narciarscy. Tak słabych występów przedstawiciele tej dyscypliny nie notowali jeszcze w obecnym stuleciu...
Forma skoczków z obecnego sezonu rzeczywiście może u polskiego kibica wywołać ból głowy. Zaczęli pod kierunkiem nowego szkoleniowca, Thomasa Thurnbichlera dobrze, w końcu zeszłego sezonu Piotr Żyła został przecież mistrzem świata, a Dawid Kubacki, mimo że zrezygnował ze startu w ostatnich konkursach – bo wrócił do poważnie chorej żony – liczył się w walce o podium klasyfikacji generalnej Pucharu Świata wygrywając 6 zawodów PS i 15 razy stając na podium. A teraz przyszło załamanie, którego nie jesteśmy w stanie zrozumieć i wytłumaczyć po okresie, który był właściwe kilkunastoletnim pasmem sukcesów... Oceniając wszystkie dyscypliny muszę jednak powiedzieć, że w zeszłym sezonie najbardziej – in minus – zaskoczyli mnie lekkoatleci. Dlatego mam nadzieję, że w tym roku będzie inaczej. Przedstawiciele Królowej Sportu też przyzwyczaili nas przecież do fenomenalnych rezultatów, uplasowali się na drugim miejscu w lekkoatletycznej klasyfikacji medalowej na igrzyskach olimpijskich w Tokio, wygrywali bądź byli na drugim miejscu w ostatnich edycjach drużynowych mistrzostwach Europy. Tymczasem w sezonie przedolimpijskim musieliśmy się zadowolić dopiero szóstą lokatą. Był to spory zawód... A wracając do skoczków narciarskich – sezon jeszcze się nie skończył, więc trzeba wierzyć, że się odbiją i w drugiej jego części nawiążą do wyników z lat poprzednich.

Co dla pana znaczy sklasyfikowanie przez portal Interia wśród najbardziej wpływowych osób polskiego żużla?
To fajna wiadomość, zwłaszcza że nie pierwszy raz znalazłem się w tym prestiżowym gronie w najbardziej popularnym ze wszystkich sportów nieolimpijskich w Polsce. A cieszy to tym bardziej, że nie sklasyfikowano tam żadnego innego polityka, co oznacza, że nagrodzono tylko ludzi, którzy realnie przyczynili się do rozwoju dyscypliny, bez względu na ich profesje. Nie był to z całą pewnością ranking popularności polityków czy też sympatii do nich. Odbieram to naprawdę jako ładne podsumowanie zeszłego roku, gdy byłem patronem honorowym około 20 imprez międzynarodowych i krajowych na żużlu. W tym największych typu mistrzostwa Europy i mistrzostwa Polski seniorów, Złoty Kask, mistrzostwa Polski Par Klubowych czy Kryterium Asów, a patronowałem przecież także mistrzostwom Europy juniorów. (ze śmiechem) Trudno było nie zauważyć mnie na stadionach żużlowych...

Przez lata działał pan w Polskim Związku Piłki Siatkowej, a obok żużla i tenisa, właśnie w tej dyscyplinie polscy sportowcy osiągnęli najlepsze wyniki w minionym roku. Nie brakuje nawet głosów, że najlepsze w historii tej dyscypliny.
To oczywiście zasługa siatkarzy, że byli w 2023 roku najlepsi na świecie. Cieszę się, że przez lata mogłem być na siatkarskim pokładzie i pomagać w rozwoju tej dyscypliny. Potęgę budowaliśmy sukcesywnie, od podstaw. Aż w wreszcie w zeszłym roku po raz pierwszy w historii siatkarze zdobyli I miejsce w Lidze Narodów. Wcześniej oczywiście raz wygrali Ligę Światową, która była taką „matką” Ligi Narodów i jej poprzedniczką. Po 15 latach wygrali także mistrzostwo Europy (zresztą dopiero drugi raz w historii), no i w cuglach przeszli kwalifikacje olimpijskie. Z drugiej strony apetyt rośnie w miarę jedzenia. Oczekiwania przed igrzyskami w Paryżu są ogromne, ale myślę, że tym razem będą one spełnione i klątwa ćwierćfinału na igrzyskach nie zadziała. Polscy siatkarze byli jedyną naszą dyscypliną zespołową, która na ostatnie siedem igrzysk była na nich sześciokrotnie, z czego cztery razy z kolei - poczynając od 2008 roku- w ćwierćfinale. Ale zawsze w tej fazie przegrywali, czasem brakowało jednej piłki, żeby skończyć zwycięsko... Jestem głęboko przekonany, że limit pecha został już wyczerpany i tym razem zajdą dwa mecze dalej, czyli do wielkiego finału.

Warto dodać jeszcze polski finał siatkarskiej Ligi Mistrzów...
...który po raz pierwszy w historii był wewnętrzną sprawą polskich zespołów. ZAKSA Kędzierzyn Koźle po raz trzeci z rzędu triumfowała w tych najbardziej prestiżowych europejskich rozgrywkach klubowych, co jest serią niebywałą. Wcześniej taką miały tylko drużyny z Włoch i Rosji. A skoro już dodajemy siatkarskie sukcesy, to obowiązkowo trzeba odnotować bardzo duży postęp reprezentacji kobiet. Pierwszy raz od – uwaga! - 55 lat polskie siatkarki zdobyły medal światowej imprezy. Konkretnie od igrzysk olimpijskich w Meksyku w roku 1968. A brązowy krążek Ligi Narodów, co jest osiągnięciem wiekopomnym, poparły bezpośrednim awansem na igrzyska olimpijskie. Dwie wygrane z Amerykankami – mistrzyniami olimpijskimi - i to w zawodach o punkty to coś szczególnego. Panie także zaostrzyły nam apetyt - może nawet na medal w Paryżu.

Jako kibic zapytam, czy ta forma nie przyszła o rok za wcześnie?
Nie uważam, aby tak było, ponieważ dziewczyny musiały zobaczyć, że stać je na medal dużej imprezy. I uwierzyć, że mogą wygrywać z najlepszymi. W poprzednich latach często przegrywały minimalnie z drużynami, które miały większe doświadczenie turniejowe. Brakowało pewności siebie i kropki nad „i”. Wierzę w trenera Stefano Lavariniego, który – przypomnę – poprowadził Koreę Południową do sensacyjnego miejsca w pierwszej czwórce na igrzyskach w Tokio. Uważam, że wie, jak powtórzyć ubiegłoroczną formę Biało-Czerwonych.

Tak szczerze, rezerwuje pana zatem nawet dwa medale dla Polski w Paryżu w tej dyscyplinie?
Każdy polski kibic uzna brak medalu, gdy chodzi o drużynę siatkarzy, za wielką porażkę. Gdyby zaś krążek olimpijski wywalczyły panie – byłaby to pozytywna niespodzianka. Myślę jednak, że nie ma co wywierać dodatkowej presji na dziewczyny. Żaden faworyt nie może spać spokojnie przed meczami z Biało-Czerwonymi. I tak podchodźmy do startu naszej żeńskiej drużyny w turnieju olimpijskim w Paryżu.

Igrzyska w Tokio były najlepsze pod względem medalowym od wielu lat. Te w Paryżu mogą być równie dobre?
Będzie o to bardzo trudno. Wyliczono, że mamy dwadzieścia kilka medalowych szans, ale z reguły takie papierowe spekulacje nie mają potem odzwierciedlenia w rzeczywistości. Na pewno oczekiwania mocno wzrosły, ale konkurencja także rośnie, i to z każdym rokiem. Nawet kraje, które kiedyś w ogóle się nie liczyły, włączają się do walki o olimpijskie laury. Kto by pomyślał, że Hindus zdobędzie złoty medal olimpijski w rzucie oszczepem? W lekkoatletycznej konkurencji technicznej, w której Indie nie miały żadnych tradycji?! Dlatego właśnie zakładam, że o powtórzenie wyniku z Tokio trzeba będzie bardzo ostro powalczyć. Bez gwarancji, że obrona wywalczonej w Japonii pozycji się powiedzie...

Nasza piłka nożna znalazła się w – w pańskiej ocenie – w kryzysie?
Jeśli chodzi o piłkę klubową, to mieliśmy w zeszłym sezonie bardzo dobre występy Lecha Poznań w Europie: Kolejorz dotarł do ćwierćfinału Ligi Konferencji. A teraz do „wiosennej” czyli pucharowej fazy tych rozgrywek przebiła się Legia Warszawa. Zatem gdy chodzi o kluby jest zauważalny postęp, tym bardziej, że w obecnym sezonie także Raków Częstochowa reprezentował PKO Ekstraklasę w zasadniczej fazie Ligi Europy. Natomiast co do reprezentacji, to rzeczywiście widoczny jest regres. Jestem zaskoczony, bo wydawało się, że nawet jeśli byliśmy zawiedzeni stylem gry i pozasportową kwestią przymiarki do premii od premiera – po najlepszym od 36 lat starcie w MŚ w Katarze, gdzie Biało-Czerwoni wyszli z grupy awansując do czołowej „szesnastki” świata - będziemy na tej bazie budować postęp. Tymczasem mając grupę eliminacyjną do EURO 2024, z której wydawało się, że nie można nie wyjść - musimy brać udział w barażach. To niepojęte! Jestem jednak prawdziwym kibicem – takim na dobre i na złe - a u takiego nadzieja umiera ostatnia, zatem wierzę, że wygramy baraż nie tylko z Estonią, ale też i finał tej dogrywki o udział w EURO 2024 w Niemczech. Turniej finałowy jest teraz tak rozbudowany, że wstydem byłoby nie awansować. Taka prawda... Trzymam kciuki za trenera Michała Probierza i jego asystenta Sebastiana Milę, którego bardzo lubiłem jako piłkarza i lubię jako człowieka. W trudnym czasie trzeba wspierać tę drużynę, na dyskusje co robić dalej z polskim futbolem przyjdzie czas - mam nadzieję – nie już zaraz po barażach, tylko po finałach mistrzostw Europy . Pamiętajmy zresztą, że pod względem dyplomatycznym i organizacyjnym PZPN jest mocny, skoro udało się pozyskać od FIFA organizację kolejnego dużego turnieju, tym razem mistrzostw świata w kategorii U-20 kobiet.

Uważa pan, że dzisiaj to już tenis jest polskim sportem narodowym?
Polskim sportem narodowym wśród dyscyplin olimpijskich jest dla mnie siatkówka, a biorąc pod uwagę te nieolimpijskie – żużel! W tenisie mamy jedną super gwiazdę, która nie okazała się żadnym meteorem, tylko przepięknie świeci w galaktyce kobiecego tenisa. Czyli Igę Świątek. Do niej dochodzi Hubert Hurkacz, Magdy Linette oraz Fręch, więc ta dyscyplina naprawdę czyni wielkie postępy. O ile jednak Iga miała do Australia Open w pewnym sensie monopol na zwycięstwa oraz potrafiła wrócić na tron w fantastycznym stylu, o tyle jednak ta dyscyplina jeszcze w odbiorze polskich kibiców nie jest takim dominatorem, jak póki co Świątek w rankingu WTA. Tenis wciąż walczy o mega popularność wśród polskich fanów. Czy przedstawiciele innych sportów pozwolą odebrać sobie prymat – dopiero się przekonamy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rozmowa. W trudnym czasie trzeba wspierać naszych piłkarzy. Na rozliczenia czas przyjdzie po finałach Euro 2024! - Portal i.pl

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24