,,Zza kulis peletonu'': Kwiatkowski i piękne wspomnienie z Berlina

Czesław Lang
Fot. Michał Kwiatkowski
Fot. Michał Kwiatkowski PAP/EPA/CHRISTOPHE PETIT TESSON
Patrząc na wygrany w pięknym stylu przez Michała Kwiatkowskiego etap w tegorocznym Tour de France – czym nie jestem zaskoczony, bo przed tygodniem sugerowałem w tym miejscu, że jest to bardzo prawdopodobne, zważywszy na świetną formę naszego kolarza. Przypomniałem sobie najpiękniejsze polskie chwile we francuskim Tourze z czasów mojej kariery. Start miał miejsce akurat w Berlinie, wspólnie z Leszkiem Piaseckim i całą drużyną pojechaliśmy bardzo pięknie jazdę drużynową na czas, a na następnym etapie Piasek załapał się do ucieczki i jako pierwszy Polak w historii Tour de France założył koszulkę lidera!

To było symboliczne, nie tylko dla mnie. Staliśmy pod Murem Berlińskim, obecny był prezydent Niemiec, oczywiście w towarzystwie prezydenta Francji. A Polak stanął na podium po to, aby założono mu koszulkę lidera Wielkiej Pętli. Normalnie, łzy się w oczach kręciły... To było nasze wspólne wspaniałe doświadczenie, bo z Piaskiem jeździliśmy tyle lat, mieszkaliśmy w jednym pokoju, więc i tę wielką radość dzieliliśmy. Był to nasz ogromny sukces, naprawdę niesamowite wydarzenie w świecie kolarstwa zawodowego. Tyle że w Polsce jeszcze wtedy nie można było tak pisać o profesjonalistach jak dziś, więc gdzieś to przeszło tak bez specjalnego echa. Obecnie media mając taki fantastyczny pretekst zrobiłyby wielkie show.

Zresztą nie tylko wówczas daliśmy powód do dobrych, pozytywnych w wymowie artykułów, bo mieliśmy opinię duetu, któremu żadna ucieczka nie odjedzie, to była nasza domena. A gdy strata peletonu sięgała już 5 minut, czy nawet 10 minut liderem naszej grupy był wtedy Giuseppe Saronni zaczynała się lekka panika. On podjeżdżał i pytał: ,,Cesare, Luigi, o co tu chodzi? Trzeba wreszcie coś zrobić, boi ich nie dogonimy. Uciekną nam na dobre!''

Dopiero wtedy zaczynaliśmy akcję, ale nie goniliśmy tak jak teraz gonią w zawodowym peletonie, że doścignięcie śmiałków zabiera 50 kilometrów. Gdy my z Piaskiem braliśmy się za likwidację ucieczki, potrafiliśmy dogonić ją na 10 kilometrach, a peleton rozciągał się, jak nigdy wcześniej. Wtedy na czoło wyjeżdżał ,,Beppe'', i lubił zapytać retorycznie, z przechwałką w głosie: ,,Czy jest jeszcze ktoś, kto zechce dziś uciekać?

Zmierzam do tego, że kolarstwo to taki sport, że nie zawsze trzeba stanąć na najwyższym podium, aby zyskać wielki szacunek zawodowego peletonu. Szybko to z Leszkiem ogarnęliśmy, i staliśmy się prawdziwymi postrachami na najsłynniejszych pętlach. Nazywali nas „Moto uno, moto due”, bo często rozgrywaliśmy wyścigi według zasady: podpuścić i skasować. To znaczy specjalnie odpuszczaliśmy śmiałków, żeby potem ich dogonić, a wiedzieliśmy, że nikt nie jest nam w stanie uciec i po prostu zostać docenionym przez szefów grup zawodowych. To była skuteczna strategia, gdy bowiem kończył się sezon, to do nas ustawiała się kolejka menadżerów, którzy chcieli podpisać kontrakty; bo naprawdę każdy chciał mieć obu tych Polaków mających bardzo cenioną w zawodowym peletonie specjalizację u siebie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24