Raków - Śląsk. Krzysztof Wołczek - od ostatniego do pierwszego
Przed sobotnim meczem Śląska Wrocław z Rakowem Częstochowa, który może zadecydować o mistrzostwie Polski, rozmawialiśmy z Krzysztofem Wołczkiem, który mistrzostwo z WKS-em zdobył w 2012 roku. Nie był jednak wtedy podstawowym piłkarzem drużyny. Ba! Początkowo nie był nawet zgłoszony do rozgrywek. Wskoczył do pierwszej jedenastki na ostatnie trzy mecze.
- Trener podszedł do mnie i powiedział, że jestem zgłoszony do kadry na mecz. Potem wziął mnie na mecz. Były trzy kolejki do końca. Rano na śniadaniu powiedział: Jesteś kapitanem. Pamiętam jak dziś, że odpowiedziałem mu: Co - co ostatniego będę pierwszym? On na to: tak czasem bywa.
Wołczek po tamtym mistrzowskim sezonie odszedł ze Śląska Wrocław. W tym klubie zaczynał zresztą karierę w latach 90-tych, by wrócić tu w 2004 roku.
Barwną postacią tej drużyny mistrzowskiej był Orest Lenczyk. Jego byli piłkarze dzielą się na dwa obozy: jeden nazywa go prześmiewczo "panem od wuefu", druga zaznacza, że gdyby nie on, to nigdy nie byliby mistrzami Polski. Gdzie leży prawda?
- Dokładnie po środku - mówi Wołczek. - Trochę nas ten jego trening denerwował, bo był bardzo motoryczny. Wpływ miał jednak ogromny. Miał charyzmę, charakter, ale też miał strategię zaplanowanego konfliktu - nas z nim. Dzięki temu byliśmy zjednoczeni. Atmosfera była świetna - dodaje były obrońca Śląska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?