- Chcemy w Warszawie rozegrać taki mecz, by zdobyć punkty. Nie chcę zdradzać naszego planu na tej pojedynek. Na pewno będzie kilka elementów, które Legię mogą zaskoczyć, ale opierać będziemy się na tym, co pokazaliśmy w kilku poprzednich meczach
- mówił przed wyjazdem do Warszawy trener Warty Dawid Szulczek. Przy Łazienkowskiej szybko okazało się, że Zieloni nie ograniczą się tylko do przeszkadzania faworyzowanym gospodarzom.
Zobacz zdjęcia z meczu:
Gości przede wszystkim nie zjadła presja i trema. Byli od początku bardzo skoncentrowani, zdyscyplinowani i walczyli z pasją o każdą piłkę. Legię wyraźnie zaskoczyła determinacja Zielonych. Nie miała na nią żadnego lekarstwa. A że poznaniacy byli szybsi i lepsi motorycznie, praktycznie nie dopuszczali legionistów do sytuacji bramkowych.
Wyróżniali się wszyscy środkowi obrońcy. Łukasz Trałka i Dawid Szymonowicz wygrywali wszystkie pojedynki na ziemi i w powietrzu. Robert Ivanov imponował spokojem i wyczuciem. Warta po przejęciu piłki nie wybijała jej na oślep, ale też próbowała szybko ją rozegrać. Legii, której piłkarze byli często podwajani, gra natomiast zupełnie się nie kleiła.
Czytaj też:
Pierwszą okazję dla Zielonych odnotowaliśmy w 9. min. Miłosz Szczepański popędził z piłką do prawego narożnika pola karnego i huknął z 18 metrów. Artur Boruc pewnie jednak obronił ten strzał.
Legia starała się przede wszystkim atakować prawą stroną, ale Paweł Wszołek przegrywał większość pojedynków z dobrze ustawionymi piłkarzami gości. Po przeciwnej stronie boiska bardzo solidnie grał Jan Grzesik. Kilka jego dośrodkowań zrobiło sporo zamieszania na przedpolu Boruca. Obrona Legii, w której brakowało Wieteski oraz Jędrzejczyka, nie sprawiała zresztą dobrego wrażenia.
Goście wykorzystali to w 23 minucie. Adam Zrelak dwukrotnie ofiarnie powalczył o piłkę, a gdy ją opanował, z linii końcowej płasko podał przed bramkę do Dawida Szymonowicza, który z kliku metrów skierował ją do ją do siatki!
Legia próbowała się odgryzać, ale była anemiczna, tak jak strzał głową w 45 min. Ernesta Muciego. Piłkarz trafił w sam środek bramki, tam, gdzie stał Adrian Lis. To był pierwszy celny strzał warszawskiej drużyny w pierwszej połowie, a Warta rozegrała najlepsze 45 minut w tym sezonie. Nie pozwoliła rywalowi na nic.
Po zmianie stron poziom emocji sięgnął stanu wrzenia. Rozpoczęło się od ostrego dośrodkowaniu w pole karne Warty, po zakotłowało się na przedpolu Adriana Lisa. Piłka znalazła się pod nogami Maika Nawrockiego, ale były gracz Warty nie był w stanie oddać groźnego strzału. Zdecydowanie lepszą okazję na podwyższenie rezultatu miał chwilę później Łukasz Trałka. Po dośrodkowaniu z wolnego z prawej strony doświadczony piłkarz z bliskiej odległości przeniósł piłkę nad bramką. Gdyby trochę inaczej ustawił stopę...
Czytaj też:
W 69. min. nerwy puściły Arturowi Borucowi. Po złapaniu piłki chciał szybko wznowić grę, ale przed nim pojawił się Dawid Szymonowicz. Kapitan Legii złapał go za twarz i popchnął. Arbiter otrzymał sygnał z VAR, sprawdził całą sytuację na monitorze i zdecydował się wskazać na "wapno". Na dodatek ukarał bramkarza Legii czerwoną kartką. To była bardzo odważna, ale słuszna decyzja.
Piłkę na 11 metrze ustawił Adam Zrelak, ale fatalnie spudłował. Legia mogła odetchnąć, że nie przegrywała 0:2.
Ostatnie 10 minut to wymiana cios za cios. Najpierw groźnie główkował Tomas Pekhart, potem próbował dobrze broniącego Lisa zaskoczyć Wszołek. Warta natomiast groźnie kontratakowała. Szarżowali w polu karnym Grzesik i Zrelak, ale bez powodzenia.
Ważne jednak, że poznaniacy utrzymali prowadzenie i wyprzedzili w tabeli legionistów.
Zobacz też: Zieloni podbili Łazienkowską! Oceniamy piłkarzy Warty Poznań w meczu z Legią
MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?