Dwóch napastników - Erik Exposito i Patryk Klimala. To miało od pierwszej minuty wystraszyć Puszczę Niepołomice. Trzeba powiedzieć, że trener Jacek Magiera wreszcie wprowadził w składzie jakiś mocny przeciąg, coś poprzestawiał, chciał dać jakiś impuls. Na dodatek zmienił też obronę. Pierwszy raz od początku mieliśmy w jedenastce Simeona Petrova, który wcześniej w ekstraklasie uzbierał ledwie 11 minut. Chodziło chyba o to, żeby jednak było z tyłu więcej siły i skoczności bo na ławce usiedli Janasik oraz Konczkowski, a na prawy bok przesunięto Bejgera.
Niestety - raz jeszcze potwierdziło się, że liczba napastników nie wpływa wprost proporcjonalnie na liczbę goli. Ba! Nie wpływa nawet na stworzone sytuacje podbramkowe, chociaż WKS mógł prowadzić już po kilkudziesięciu sekundach, kiedy to z własnej połowy z piłką wyszedł Klimala. W najważniejszym momencie źle jednak podał do biegnącego mu w sukurs kolegi i wyrzucił go ze światła bramki, co oczywiście szanse na trafienie zmniejszyło praktycznie do zera.
No i właśnie to był Śląsk w pierwszej połowie - niby kontrola gry, niby więcej podań, ale gdy był ten jeden moment, ta jedna chwila, w której należało zrobić kluczowy ruch, to albo brakowało metra-dwóch do piłki, albo ktoś za długo ją holował (Exposito), albo rywal blokował dośrodkowanie. Najwięcej działo się po rzutach rożnych. W 15 min piłka zmierzała w światło bramki, ale po barku obrońcy przeszła obok. W 43 min mocno główkował po wrzutce z narożnika Petkov, ale kapitalnie interweniował Zych. To była najlepsze szansa gospodarzy.
Jeśli chodzi o Puszczę - grała swoje. Proste metody, dużo gry górą. Piłkarze Tomasz Tułacza mieli nawet na początku więcej do powiedzenia na boisku, a w 21 minucie sędzia Karol Arys gwizdnął im karnego. Jak rażony padł Kamil Zapolnik, ale VAR przekonał arbitra, że Petkov go nie dotknął i było to zwykłe padolino, za co napastnik Puszczy zobaczył żółty kartonik.
Początek drugiej połowy także był dość niemrawy. W 57 min po ładnej wymianie z klepki przed szansą stanął Nahuel, lecz kąt był ostry i trafił prosto w nogi Zycha. Kiepsko spisywał się Klimala. Kiedy miał tylko piłkę przy nodze, to nie potrafił tego wykorzystać. Samego siebie przeszedł w 77 minucie - dostał podanie-ciasteczko od Nahuela, który wypatrzył go prostopadłą piłką w polu karnym. Dograł do nogi, co do centymetra, a Klimala nawet nie oddał strzału. To już wstyd jak na gościa, który jest jednym z lepiej zarabiających piłkarzy w drużynie. Lecz nie był to koniec zmarnowanych przez niego okazji... Niestety zgasł też Exposito, który - prawdę mówiąc - w tym meczu nie zdążył nawet zapłonąć.
W końcowych minutach WKS napierał, ale impotencja wrocławskiej ofensywy trwała. Zmiany też nie pomogły. Świeżości nie dał ani Żukowski, ani Schwarz, ani wprowadzony już w przerwie Janasik. Nic dziwnego, że po ostatnim gwizdku sędziego słychać było także pojedyncze gwizdy kibiców.
Śląsk Wrocław - Puszcze Niepołomice 0:0
Sędzia: Karol Arys
Widzów: 14 811
Śląsk: Bejger (46. Janasik), Petkov, Petrov, Matsenko, Pokorny, Olsen (72. Schwarz), Samiec-Talar (72. Żukowski), Nahuel, Exposito, Klimala.
Puszcza: Zych - Yakuba, Stępień, Jin Lee (83. Thiago), Mroziński (78. Koj), Craciun, Majrzchak (83. Tomalski), Zapolnik, Sołowiej (79. Wojcinowicz), Hajda (51. Serafin), Poczobut.
Kibice na meczu Śląsk - Puszcza Niepołomice 16.03.2024
Sportowe Studio Gazety Wrocławskiej - Jacek Wosiek, trener A. Lisowskiej, mistrzyni Europy w maratonie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?